Dark Souls mnie wkurzyło do białości o jeden raz za dużo, ten czarny rycerz jest nie do przejścia i trzeba tej grze poświęcić za dużo czasu, żeby wyjąć z niej cokolwiek, a ja mam czas na granie (średnio) przez godzinę dziennie, z czego raczej są to trzy godziny w poniedziałek i potem następna w czwartek.

Driver: San Francisco to gra o samochodach, a ja gry o samochodach traktuję tak jak popierdółki na iPhone’a i iPada, nie jestem w stanie do niego zasiąść i po prostu go skończyć – zwłaszcza, że do końca ciągle daleko.

Bulletstorm leży rozgrzebany, ale zbyt niedawno grałem w Gears of War 3, żeby znowu bawić się w podobnych klimatach, muszę odpocząć od wyluzowanych natestosteronowanych amerykańskich chłopaków, chociaż może jeden czy dwa poziomy to bym dzisiaj dziabnął.

Rage przeraził mnie recenzjami i czekam aż stanieje. Bastiona cykam po jeden świat dziennie, bo też nie potrafię się wkręcić w niego na dłużej. Beta Battlefielda 3 kończy się jutro, poza tym ileż można katować tę samą mapkę w kółko i jeszcze wiedzieć, że cały progress pójdzie się kochać.

Mam świadomość nadchodzącej burzy tytułów, które mnie interesują, już od 25 października. Ale przez najbliższe 2 i pół tygodnia kompletnie nie mam w co grać. Kiepski moment.