Mamy obaj grubo ponad trzy cztery dychy na karku. Prawie tyle co najstarsze gry video. I to o nich będzie ten blog, bo są one naszą największą pasją.

Blog powstał, bo dorosłe życie daje nam niestety coraz mniej czasu na zabawę. A sięgając po każdą kolejną grę chcemy znać odpowiedź na jedno, zasadnicze pytanie:

CZY WARTO?

Będziemy się starali na nie odpowiadać w naszych wpisach.

Subiektywnie.

Rzeczowo.

Szczerze.

Nie znajdziecie tutaj prawdopodobnie najświeższych newsów, bo sami nie mamy czasu ich czytać, nie mówiąc o pisaniu. Nie znajdziecie też tradycyjnych, rozwlekłych opisów gier, bo zakładamy że wiecie co w trawie piszczy. Nie znajdziecie też informacji o wymaganiach sprzętowych, bo gramy prawie wyłącznie na konsolach.

Tutaj postaramy się jedynie doradzić lub odradzić, w co warto zagrać, mając na uwadze Czytelnika takiego jak my sami – dorosłego, wyrobionego gracza, który z niejednego pieca chleb jadł.

A im dłużej piszemy – wliczając w to okresy kreatywnego zastoju – tym bardziej ten blog jest dla nas swego rodzaju pamiętnikiem… W co graliśmy kiedyś, czym się podniecaliśmy, co prognozowaliśmy, co z tego się sprawdziło, a co nie.

I co raz częściej będziemy pewnie pisali o tym, w co grają nasze dzieciaki i jak udało się nam wychować kolejną generację graczy, samemu nie wypuszczając jeszcze pada z dłoni…

Miłej lektury!

GRAJĄ i PISZĄ:

Cubituss

Urodziłem się w 1977 roku i gram od drugiej klasy podstawówki, kiedy to dostałem swoje pierwsze ZX Spectrum. Edukacja growa obejmowała wszystkie obowiązkowe etapy (tak, kiedyś nawet na dwa tygodnie zamieniłem się z kumplem atarowcem i oddałem w jego ręce Commodore’a – oczywiście zepsuł), obecnie doszedłem do ostatniego stopnia wtajemniczenia, czyli wieczornego leżenia na kanapie z padem w garści. Lubię czasami zagrać na pececie, ale zazwyczaj źle się to kończy.

Mam tolerancyjną (póki strzały nie dudnią zbyt głośno), niegrającą żonę i dwójkę dzieci. Oboje już grają, w najrozmaitsze gry, bardzo często razem, czasami również ze mną, jeśli gra na to pozwala. Moje spojrzenie na gry jest zatem przepuszczane przez ten pryzmat z pełną świadomością tego, że nie jestem jedynym grającym tatą w Polsce.

Obecnie, po pracy w Axel Springer nad pismami o grach komputerowych (póki istniały, byłem jednym z ich ostatnich redaktorów naczelnych), po pracy nad social gifting i grami społecznościowymi w Gadu-Gadu oraz szefowaniu działowi marketingu w spółce Gruper.pl, pracuję w 11 bit studios (firmie zajmującej się grami w wersji cyfrowej) jako dyrektor pewnego projektu.

massca

Rocznik 1973, prawie tyle co Pong. Gram od czasów ZX Spectrum, przywiezionego razem z zestawem oryginalnych gier na kasetach magnetofonowych przez Tatę-marynarza. Przeszedłem w życiu fazę peceta, dyskusji o grach na usenecie (to tam poznałem Cubitussa), potem poszedłem na łatwiznę i zacumowałem na dobre przy konsolach w wygodnym fotelu.

Zawodowo ocierałem z kilku stron o branżę gier (pisywałem dla Gry-Online, współpracowałem marketingowo z redakcjami czasopism o grach, prowadziłem firmę testującą gry, inwestowałem w developerów) – ale zawsze były to relacje raczej powierzchowne i krótkie, jakoś nigdy nie miałem ochoty zamienić mojego największego hobby na sposób zarabiania pieniędzy. Grałem i gram dla przyjemności i mimo posiadania wielu zainteresowań, gry zawsze były, są i pewnie będą moją największą pasją.

Zaraziłem też nią chyba moją wspaniałą córkę Helenę, która miała z nimi kontakt od urodzenia, a teraz jako nastolatka jest moim najlepszym partnerem do każdej maści co-opa.

Moje motto: wszystko gra!