Obserwuję dość dokładnie targi E3 (nie muszę, ale lubię) i wprawdzie lubię dobre powroty do starych pomysłów, to jednak brakuje mi już zdecydowanie czegoś nowszego. Producenci natomiast, po zdaje się jakichś czterech latach zachłystywania się wspaniałością serii Uncharted postanowili tak właściwie to uszczknąć dla siebie trochę unchartedowego tortu. I wszyscy razem, jak jeden mąż, uznali, że teraz to ONI będą mieli swojego Uncharteda i ten Uncharted będzie lepszy od Uncharted.

Nowy Assassin’s Creed III stosunkowo najmniej Uncharteda przypomina, bo nie ma w nim broni palnej i w zasadzie pozmieniano tylko fundamenty leciwej już serii, ale z Ubisoftem jest tak, że Ubi wymyśliło swoją ultra-mieszankę, którą nazywam roboczo “Ubi-game” i proponuje nam ją w rozmaitych proporcjach. A to w ACIII więcej walki wręcz i wspinaczki, a to w Splinterze trochę strzelania do tego i mniej wspinaczki, a to w Watch Dogs więcej strzelania, ale za to gadżety z Ghost Recona (przez którego wciąż brnę). Powiedzmy więc, że Ubi sobie stoi gdzieś z boku i robi podobne/niepodobne do siebie rzeczy. Firma jest zresztą chyba rekordzistą zapowiedzianych tytułów. Assassin’s Creed III, FarCry 3, Rainbow Six: Patriots, Rayman Legends, Watch Dogs, Splinter Cell: Blacklist i na pewno o czymś zapomniałem, ale nawet EA nie ma aż tylu gier (oficjalnie – nieoficjalnie wiadomo, co wyjdzie na jesieni). Na spróbowanie elektryzujący (mnie) gameplay z Assassina:

Ale wracam już do Unchartedów i uwielbienia producentów dla bombastycznego modelu rozgrywki, jaki proponują przygody Drake’a. Square Enix kręciło się z tą swoją Larą Croft, ale wreszcie wysmażyło model rozgrywki – i proszę, Uncharted. Lara się chowa, strzela z łuku i shotguna, a na bezludnej wysepce są tłumy złych ludzi, którym nastoletnia, przerażona, poturbowana dziewczynka sprawnie podrzyna gardła (to zresztą temat na inną okazję, sejwuję go w swojej pamięci). Tomb Raider zatoczy koło: z protoplasty Uncharteda stanie się jego spadkobiercą.

Activision też chce mieć swojego Uncharteda i tutaj już rąbie z grubej rury. Star Wars 1313 może być czymś naprawdę wielkim, a na pewno będzie wielkie pod względem oszałamiająco szczegółowej grafiki. Pomaga oczywiście też fakt, że można się strzelać na pokładzie spadającego statku oraz wisieć na łapach na osłonach silnika – ważne, że nigdzie nie było widać ani kawałka świetlówki, więc może – MOŻE – wyjątkowo będzie to gra spójna, a nie kolejna o wannabe-Jedi. W każdym razie lepsze to niż tańczenie z Boba Fettem w tym koszmarnym Star Wars Kinect. Przepraszam za panów gadających głupoty, ale innych gameplayów nie ma.

Dead Space 3? Tu z kolei więcej Gears of War (zresztą – zapowiedziano nową odsłonę tej ostatniej serii z podtytułem Judgment, czyli z błędem ortograficznym zasadniczo, ale co ja wiem, ja mieszkam w city centre), ale z drugiej strony Gearsy też poszły już w stronę Unchartedową, z coraz większą ilością skryptów. Dead Space 3 zresztą wielu osobom przypomina Lost Planet, co jest kierunkiem nieciekawym. Zwiedzanie układu trawiennego wielkiego robala to nie jest to, co chcę robić w Dead Space:

A co robią twórcy Uncharteda? Oczywiście Uncharteda, ale silnie skręconego w stronę survivalu, klimatów Walking Dead i w ogóle przeżywania w miejsce radosnej rozwałki. W związku z tym, wobec podobieństwa pozostałych gier do siebie, mogą wyjść z tego eksperymentu obronną ręką. Zwłaszcza, jeśli starcia naprawdę będą wyglądały tak emocjonująco jak tutaj jak The Last of Us. Zresztą grafika to jakiś niereal:

Na tym tle nieszczęsne Call of Duty: Black Ops 2, Halo 4 i Crysis 3 wyglądają na szczyt innowacyjności. Pod koniec tego roku i w przyszłym gramy w “chowaj-się-za-winklem-i-strzelaj”.