Przeczytałem dzisiaj przez przypadek wpis naczelnego Gamasutry, warto go przeczytać dla złapania perspektywy. Dał mi do myślenia i w zasadzie otworzył mi oczy na to, co producenci nam obecnie pokazują i czym starają się nas niezdrowo podekscytować.

A starają się nas podekscytować dokładnie tym, co później w materiałach telewizji śniadaniowych staje się antytezą grania. Seks i przemoc, przemoc i seks plus nastolatkowie. Najlepiej seks z elementami przemocy lub przemoc z elementami seksu. Późny Tarantino, ale bez puszczania oka do widza, wszystko absolutnie na poważnie i z marsową miną. Bo to się sprzedaje, to się łatwo marketinguje – a dlaczego? Bo odbiorcami współczesnym gier (jak i kina już też, niestety, oraz coraz bardziej seriali) są ludzie aspirujący do znaczka PEGI na okładce, a nie ci, którzy spełniają jego wymagania. W Hitmana zagra sto razy więcej nieletnich niż dorosłych, bo przecież żaden dorosły nie potraktuje poważnie tego poniżej badziewia, stanowiącego syntezę wszystkich fatalnych trendów, które mamy we współczesnych grach:

Wybaczcie, ale jak to oglądam, to wzbiera we mnie pusty śmiech. Zakonnice? W strojach sado-maso? Biegłe w walce wręcz? Strzelające z bazooki do motelowego pokoju? Na litość boską, ja się już naoglądałem pastiszy tego typu, nie potrzebuję kolejnego Kill Billa – w przeciwieństwie do pryszczatych nastolatków, którzy zawsze chętnie tłumnie zwalą się na kolejnych Avengersów, gdzie gołych cycków pokazywać nie wolno (“kurwa” też nie wolno powiedzieć), ale już śmierć i lateksowe spodnie na zgrabnym tyłku – nie ma problemu.

Brutalizujemy więc gry, to pierwszy punkt programu. Każdy z hitów AAA musi mieć w trailerze (albo w gameplayu przynajmniej) brutalne zabójstwa, najlepiej jeśli wykonuje je młoda dziewczyna (tylko musi mieć duży biust), bo wtedy trafia w gusta grupy docelowej, potrafiącej się z nią jakoś tam identyfikować. To dlatego młodociana Lara Croft, zamiast się skradać i starać przeżyć, jęczy niczym w rozkoszy upadając i próbując nie dać się zgwałcić, a chwilę potem fachowym ruchem podrzyna gardło niemiłemu panu bez najmniejszego mrugnięcia okiem.

To dlatego też w The Last of Us występuje młoda nastolatka, która również bez większego problemu wbija przeciwnikowi nóż w plecy po samą rękojeść i jedynym jej zmartwieniem jest to, czy udało się go zamordować. Trzecia dziewczynka – w Beyond: Two Souls – grana przez Ellen Page (lat 25, ale wygląda na 17) też jest silniejsza od swoich przeciwników i też robi im bardzo wielką krzywdę bez większego namysłu. Trochę bardziej metafizycznie, ale liczy się efekt.

Męscy bohaterowie dzielnie dotrzymują kroku swoim młodszym koleżankom. Connor z Assassin’s Creeda III wyczynia takie cuda, że mordowanie doprowadza do etapu kuglarstwa, a podstarzały Sam Fisher zabija bez namysłu i oczywiście w fontannach krwi, bo Przeciwnicy Demokracji Muszą Zginąć I Na Co Komu Jakiś Obsrany Proces.

Krew i dyskretne cycki, to właśnie mają dla nas nadchodzące gry. Piętnastolatkowie wyżebrają u tatusiów kasę na nową grę, a potem z lubością oddadzą się mordowaniu w zwolnionym tempie. Aż śmiesznie to brzmi, ale najuczciwiej chyba podchodzi do tematu mające jutro premierę Lollipop Chainsaw, w którym długonoga dziewczynka w stroju cheerleaderki (wersja z mikrospódniczką) rżnie zombiaki na kawałki piłą mechaniczną. Tutaj nikt nie udaje, że to jest na serio i nikt nie próbuje mnie przekonać, że zmaltretowana nastolatka umie poderżnąć gardło od ucha do ucha dwa razy od niej większemu, zdeterminowanemu facetowi.

Nie mam nic przeciwko pokazywaniu brutalnej przemocy, ale musi ona mieć jednak jakiś minimalny sens. Brutalność na poziomie wyszkolonego komandosa, w którego żyłach płynie rtęć, nie jest mi do niczego potrzebna, bo sam widok podrzynanego fachowo gardła nie jest dla mnie szczególnie interesujący. Fakt, kiedyś był i Commando ze Schwarzeneggerem oglądałem z zapartym tchem (zwłaszcza jak temu kolesiowi urywało pół łba po uderzeniu tarczą od piły oraz gdy Arnold mówił “upuść pary Bennett”), ale teraz jestem dorosły i chciałbym pograć w coś dorosłego.

Niestety producenci gier nie chcą, żebym grał w coś dorosłego, tylko chcą, żebym się zachwycał fontannami krwi zraszającymi obficie cycki. W porządku, też jakaś droga, tylko niech potem nie płaczą, że owoce ich pracy nazywane są płaską, bezwartościową papką i bezlitośnie piętnowane w telewizji śniadaniowej.