Wiem dobrze, że recenzja powinna powstać po stu godzinach rozgrywki (zwłaszcza w wypadku gry multiplayer), ale w wypadku Battlefield 3: Walka w zwarciu już po paru rozgrywkach mogę się pokusić o coś, co nazwę na wyrost recenzją. Na wyrost, bo nie będzie to w pełni wyważona opinia na zimno, tylko jak zwykle – słowa zajaranego gościa, który sam siebie próbuje przekonać, że coś mu się nie podoba.

Bo Battlefield 3: Walka w zwarciu może się nie podobać. Zaczynając od koszmarnego polskiego tytułu (angielski Close Quarters brzmi zgrabniej niż to, co u nas wywołuje skojarzenia jeśli nie z boksem, to… z czymś innym) przez zaledwie cztery nowe mapki po kompletnie zmieniony styl rozgrywki względem tego, co działo się w podstawowym Battlefieldzie 3 i Powrocie do Karkand.

Walka w zwarciu jest bowiem dokładnie tym, co sugeruje tytuł. Cztery dostępne mapy rozgrywa się w trybie 8 na 8 (to problem! Będzie o tym dalej), na zmienionych zasadach conquesta. Czy raczej na bardzo jego przyspieszonych zasadach. Odbicie flagi trwa na oko trzykrotnie krócej niż w podstawowym BF-ie, z kolei zajęcie neutralnej flagi to… jedna sekunda! W związku z powyższym cała rozgrywka sprowadza się do biegania niczym kurczaki bez głów od flagi do flagi, bo za przejęcie jest 450 punktów (plus oczywiście baretka). Efekt jest taki, że w kategorii punktów doświadczenia na godzinę dodatek Walka w zwarciu jest absolutnym mistrzem. Nigdy nigdzie nie zdobywałem aż tylu punktów jak w tym dodatku. Jak sobie jeszcze pomyślę, że w weekend są podwójne punkty doświadczenia, to jak nic będę trzaskał 20-30 tysięcy za jedną (krótką) mapkę.

Czy to źle, że tak to wszystko zasuwa? Nie, bo jest tożsame z duchem gry. Tutaj nikt nie siedzi w kącie, bo kątów nie ma. Tutaj nikt nie kryje się, bo i tak zaraz dostanie w łeb. Tutaj nikt nie strzela ze snajperki, bo wszędzie jest wąsko (i nie ma kątów do siedzenia). Najlepsze wyniki osiąga się albo z shotgunem (przecudowny nowy SPAS-12, rewelacyjna moc i skupienie pocisków!), albo z karabinem maszynowym. Z tego co zdążyłem zauważyć, ten drugi w kolejce do odblokowania jest naprawdę potężny.

Zniszczenia, szumnie nazywane “niszczeniem całych budynków w HD”, są kosmetyczne. Ot, parę ścian daje się przebić, parę barierek zniszczyć, ale nic tu się nie wali i nie zmienia się taktyka zerg-rusha, czasami tylko zostaje delikatnie zmodyfikowana jakąś dziurą. Bliżej tym wszystkim mapkom do Operation Metro niż jakiejkolwiek innej mapy z podstawowego Battlefielda 3 – nawet Seine Crossing jest w porównaniu z nimi oazą swobody.

Nowe zadania są prostsze od tych z Powrotu do Karkand. Jedyne karkołomne to zabicie kogoś inżynierskim robocikiem, awykonalne na mapkach z Walki w zwarciu. Trzeba będzie się gdzieś zasadzić przy jakimś MCOM-ie na normalnych mapach, ale nie sądzę, żebym ślęczał nad tym tydzień, jak choćby nad rozmontowaniem wrogiego pojazdu palnikiem (Back to Karkand).

Ponieważ nie chciało mi się męczyć z kupowaniem każdego nadchodzącego dodatku z osobna, a dodatki jako zjawisko lubię bardzo, zainwestowałem w dostęp Premium, który dał mi – alleluja – kolejne rzeczy do odblokowania, również niezbyt trudne (niestety). Trzymam DICE za słowo, że premiumowcy będą mieli nowe wyzwania co dwa miesiące – akurat dla takiego casuala jak ja 60 dni powinno wystarczyć na ich wypełnienie.

Efektem ubocznym dostępu Premium (dodatek nie jest jeszcze w sprzedaży, będzie za 2 tygodnie, na razie grają w niego tylko premiumowcy) jest charakter rozgrywek, czy raczej graczy, którzy to premium wykupili. Pozostaję w casualowej mniejszości, występując przeciwko masowej liczbie facetów z setnym poziomem i czterdziestoma gwiazdkami supportu. Nie zmienia to jednak faktu, że Walka w zwarciu wyraźnie promuje grę “na cel”, bo wczoraj kończyłem rundy w top 3 i czasami nawet na pierwszym miejscu (jak tutaj chociażby). Muszę jednak przyznać, że wyzwanie jest spore, bo i poziom znacznie wyższy niż na losowych serwerach, do których przywykłem.

Czy dodatek mi się podoba? Jak na razie bardzo, ale tylko jako odskocznia od “poważnego” Battlefielda 3, czyli od map z Powrotu do Karkand i niektórych z podstawowej wersji. Mam zamiar wskoczyć sobie tutaj na rundkę-dwie celem odprężenia, ale nie wyobrażam sobie piłowania tych czterech mapek bez przerwy. Bo to nie Battlefield 3, tylko Call of Duty. I chyba dlatego, że CoD-a również lubię, tak dobrze się w Walce w zwarciu odnalazłem.

Teraz zatem przychodzi pora na wykonywanie zadań, odblokowywanie nowych giwer i sprawdzanie, z której mi się najlepiej strzela. Czy opłacało się kupować? Moim zdaniem tak, bo Battlefield 3 to moja “gra, do której często wracam”, zawsze mam taką jedną – a nowe rzeczy do roboty odnawiają moje zainteresowanie. Polecam, ale tylko ludziom takim jak ja.

A problem z mapami 8 na 8 jest taki, że na serwerze najwyraźniej nie da się zmiksować map 12 vs 12 i map 8 na 8. Więc albo gra się na serwerze Walki w zwarciu, albo na takim, który łączy BF3 i B2K w swoim mapcyklu w wersji 12 vs 12, albo na takim, na którym są mapy z podstawki i obu dodatków, ale wszystkie w wersji 8 na 8. FAIL! Marzy mi się serwer, na którym byłoby wszystko… ale go nie będzie.

Klasycznie – jeśli o czymś zapomniałem, piszcie w komentarzach, odpowiem.