Tym razem o nieco innych grach niż te, którymi się zwyczajowo zajmuję na tym blogu. Szaleństwo E3 musi bowiem ustąpić miejsca (i to szybko) ogólnonarodowej histerii grania w piłkę nożną, której to histerii z lubością się oddaję, w pozostałych okresach mając ten sport może nie w nosie, ale na pewno nie śledząc go aktywnie. Moja kibicowska aktywność wzmaga się co 2 lata – przy mistrzostwach świata i Europy siedzę kamieniem przed TV i oglądam wszystkie możliwe mecze, nawet te najnudniejsze lub o pietruszkę.
Nawet ja jednak, futbolowy ignorant, rozumiem pewne zasady rządzące tym sportem. Przede wszystkim wiem, że jeśli strzeli się bramkę, a potem się usiądzie na trawie, to istnieje bardzo duża szansa, że rywal strzeli gola na remis. Podobnie działa to w boksie – nie wystarczy wypunktować przeciwnika w siedmiu pierwszych rundach, a potem uciekać po ringu, bo zawsze można dostać niespodziewany gong, a po drugie sędziowie zapamiętają tylko tę ucieczkę.
Po meczu Polska-Grecja, przez który omal nie dostałem zawału serca, tyle było w nim dramatów, obejrzałem jednak mecz naszych grupowych rywali i nie powiem, oglądało się go niezwykle przyjemnie. Ale i z pewną dozą niepokoju, bo obie drużyny grały futbol znacznie ciekawszy i znacznie bardziej współczesny od Polaków i Greków. Żeby nie było – wiem, że zagraliśmy najlepszy mecz od lat i będę kibicował we wtorek z całych sił. Mam samochód z polskimi flagami na lusterkach i flagę na balkonie, będę krzyczał i dopingował.
Ale jak znowu trener uzna, że przywilej dokonywania zmian jest przywilejem mu zbytecznym, to będę bardzo niezadowolony. Nawet jak z Jasiem gramy w FIFĘ 12, to pod koniec meczu wymieniamy najbardziej przebieganych zawodników na nowych, bo wzrasta im ryzyko kontuzji i spada skuteczność. Przydałoby się o takich fundamentalnych zasadach poinformować naszego trenera, który niestety w Lechu Poznań zachowywał się tak samo i zmian nie lubił, więc istnieje spora szansa, że jest niereformowalny.
Chyba sobie włączę FIFĘ, mecz Polska-Grecja na jakimś wysokim poziomie i sprawdzę, od której minuty w zasadzie nie da się już grać bez zmian.
Wybaczcie, jeśli blog przez moment mniej będzie o grach, przy Euro tak już mam.
Prawda jest taka, że zmiennników nie mamy, więc nie dziwię się specjalnie Smudzie, że nie dokonał zmian. Zmęczeni i średnio dysponowani piłkarze z pierwszej jedenastki i tak stanowią większe zagrożenie dla przeciwnika niż ci z ławki. Przecież wszyscy doskonale wiemy, że polscy rezerwowi nie nadają się do gry w takim turnieju, to skąd nagle zdziwienie, iż Smuda nie chciał ryzykować? A co by było, gdyby np. Boenischa zastąpił Wawrzyniakiem, który poślizgnąłby się we własnym polu karnym? Albo gdyby wprowadził Dudkę, który położyłby się na boisku i obserwował, jak przeciwnik strzela gola? I tutaj żaden selekcjoner nic nie wykombinuje, bo po prostu mamy gównianych piłkarzy, gównianą ligę i jeszcze bardziej gównianych trenerów.
Nie wierzę, że w tym kraju nie da się znaleźć więcej niż 11 piłkarzy, którym się chce – bo przy zmiennikach to jest czynnik najważniejszy.
No ale niestety tak to wygląda. Już niejeden próbował znaleźć. Wszystkie te talenty, które przewinęły się przez reprezentację Engela, Janasa, Beenhakkera, Smudy to jednorazówki. Pary wystarczało im na dwa-trzy dobre mecze, a potem padaka. Smuda samobójcą nie jest i też cholernie mu zależało, żeby wygrać mecz. Gdyby uznał, że ktoś jest w stanie zastąpić Obraniaka, Boenischa, Rybusa czy Perquisa, to z pewnością dokonałby zmian.
Zmiennicy zmiennikami, ale szkoda, że tacy Niemcy czy Duńczycy potrafia biegać przez 90 minut, a nasi najwyżej przez 45 minut, potem tylko snuja się po boisku. Mecz już był wygrany, prowadzenie, przewaga liczebna, i pewnie tak samo stwierdzili zawodnicy. Nasza obrona tylko patrzyła co grają przeciwnicy. A im dalej tym gorzej. Gdyby nie Szczęsny ( gdyby nie faulował, byłby gol, a tak przynajmniej była szansa obronić), a potem Tytoń, to byśmy ten mecz przegrali.
Kibicuje naszym, ale… Mecz otwarcia. Mecz o wszystko. Mecz o honor. Jak zwykle.
Dokladnie, zmiany bylo trzeba zrobic, a konkretniej wprowadzic np. Wolskiego czy nawet Grosickiego. Przeciez widac bylo, ze ta jedenastka (a wlasciwie juz dziesiatka) nie stanowila wiekszego zagrozenia dla bramki Grekow, a nam zalezalo na zwyciestwie. I zgadzam sie, ze zarowno Czesi jak i Rosjanie to zespoly lepsze od naszego. Szanse na wyjscie sa niewielkie, mysle ze z Rosjanami przegramy, z Czechami mamy szanse powalczyc, ale wiecej niz remisu to sie nie spodziewam.
Mecz wyglądał tak jak wyglądał z jednego powodu. Ktoś wmówił drużynie, mediom i trenerowi że remis bezie sukcesem. Już przed meczem miałem szczerze dość takiego gadania, bo po remisie z Grecją nasze szanse strasznie spadły. Ten mecz był do wygrania, tylko należało chcieć wygrać. Polska reprezentacja to nie Dania, Portugalia czy Niemcy, gdzie można strzelić gola i sie zamurować. Za słabą obronę mamy, aby nie grać pressingiem i nie atakować.
Grosicki i Wolski odmieniliby losy spotkania? Dajcie spokój. Z ruskimi na pewno przegramy, ale porażka nie musi przekreślać naszych szans na wyjście z grupy. Wszystko zależy od meczu z Czechami i oczywiście innych spotkań w naszej grupie.
Zarowno Grosicki jak i Wolski sa dosc niekonwencjonalni, a wiekszosc naszych graczy to tacy drwale, mozna spokojnie przewidziec gdzie zagraja. Szansa na strzelenie bramki bylaby z ich udzialem znacznie wieksza.
Brak zmian to chyba największy błąd jaki popełnił Franek.Polski zespół to nie Rosja,Hiszpania czy Anglia gdzie przygotowanie fizyczne zawodników jest na najwyższym poziomie.Polakom ewidentnie brakowało sił a fakt że prowadzili 1:0 i mieli przewagę jednego zawodnika zupełnie zawrócił im w głowie.Oglądałem mecz Rosjan 2 razy i z przerażeniem stwierdzam że ci piłkarze są jak maszyny.Widać że u nich nie funkcjonuje słowo “zmęczenie”.Wydaje mi się że powinniśmy zacząć spokojnie i oszczędzać siły na drugą połowę.Zobaczymy , szczerze po tym co zobaczyłem w meczu Rosja-Czechy już się boję jutrzejszego dnia, aczkolwiek piłka jest okrągła a bramki są dwie 🙂 co doskonale było widać w meczu Dania-Holandia.