Nie pamiętam, żebym czekał na jakąkolwiek grę tak bardzo, jak na Bioshock: Infinite, w którego mam nadzieję grać już dziś wieczorem. Z tego oczekiwania wyszła potrzeba jak najskuteczniejszego ogarnięcia kupki wstydu, oczywiście stale się powiększającej, bez kupowania nowych gier nie potrafię żyć. W tym tygodniu udało mi się skończyć aż trzy gry, z czego dwie są duże, a jedna nieduża. Alfabetycznie zatem.
Assassin’s Creed III – to jest bardzo nierówna gra i im dłużej o niej myślę, tym mniej mi się podoba(ła). Rozpędzenie akcji trwa stanowczo zbyt długo, a gdy już wreszcie pojawiają się te wszystkie opcje zbierania, żeglowania i kicania po drzewach, to człowiek jest już nieco zmęczony. Wiem, że wyrażałem duży entuzjazm w tekście pierwszowrażeniowym, ale zadziwiająco szybko entuzjazm ten uszedł i zastąpiła go irytacja.
Wszystko przez to, że Stany Zjednoczone ze swoimi z desek pozbijanymi miasteczkami są po prostu biedne po Florencji, Rzymie, Wenecji, a nawet kamiennych miastach Bliskiego Wschodu z pierwszego Assassina. Ulice są za szerokie, nie ma tu żadnego flow w bieganiu po dachach, przez co biega się głównie po ziemi. Łażenie po drzewach jest znacznie lepsze, ale prędko zaczyna irytować szalona rzeźba terenu: niekiedy trzeba zapychać kilometr naokoło, bo akurat po tej jednej skale Connor nie chce się wspinać.
Sam Connor w miarę upływu akcji robi się coraz większym tępakiem i konfrontacja z Haythamem (którym gra się przez pierwszych kilka godzin) wypada na zdecydowaną korzyść tego drugiego. Haytham to uroczy (acz bezlitosny), bezczelny typ, wymuskany i pewny siebie. Connor to góra mięcha, która coś tam czasami próbuje kleić, ale wychodzi jej to miernie. Pod koniec gry zdecydowanie go nie lubiłem i jak sądzę nie tylko ja – skoro w ACIV zagram jego blondwłosym dziadkiem, to coś musiało też autorom w tym całym Indianinie nie pasować.
Zostaje jeszcze historia Stanów Zjednoczonych: ciekawa, ale rozpaczliwie brakuje jej czegoś widowiskowego. Parę strzałów w Bostonie, Paul Revere galopujący nocą po wsiach i jeden narwaniec pod Concorde (czy tam Lexington) to za mało na epicką opowieść. Gra się w to fajnie, zwłaszcza jeśli to kogoś interesuje (mnie bardzo), ale ludzie, którzy historię US mają w pompie, zobaczą tylko jakieś niemrawe przepychanki i drobne potyczki. Gdzież im do płonącego portu w Konstantynopolu!
Od strony technicznej mam wrażenie (być może mylne), że Connor/Haytham poruszają się z mniejszą gracją niż Ezio we wszystkich trzech częściach ACII. Więcej przytrafiło mi się nieudanych, głupich skoków, zwłaszcza podczas włażenia na wysokie drzewa (punkty synchronizacji, ileż ja się nakląłem)…
Ogólnie zatem, mimo że gra mi się podobała, uznaję ją za słabszą od przygód Ezio. Całe szczęście, że ACIV to już będą inne klimaty.
Hotline Miami – pisałem o tym chwilkę temu, swoją opinię w całości podtrzymuję. Znakomita, znakomita gra ze świetnym afterkiem, czyli tym, co dzieje się po napisach końcowych. Nie ukrywam, byłem bardzo mocno zaskoczony, a otwartość całej fabuły na interpretację bardzo mi odpowiada. Lubię móc pomyśleć i wyrazić jakiś pogląd po ukończeniu gry inny niż “było nieźle”.
Dla mnie gra stanowi traktat o groteskowości, odrealnieniu i upowszechnieniu przemocy w dzisiejszym świecie, mimo całej swojej brutalności opowiada o czymś zupełnie przeciwnym, ale okazuje się to dopiero paręnaście minut po obejrzeniu napisu The End. Nakładanie masek rozpracował już Gombrowicz, tutaj interpretacja jest dla mnie oczywista.
Rayman Origins – okazało się, że byłem niedaleko od końca (a grałem w to trochę), ale zapomniałem odruchów niezbędnych do ukończenia ostatniego poziomu, więc zanim udało mi się wszystko przejść, musiałem trochę potrenować na wcześniejszych misjach. To najlepsza platformówka, w jaką kiedykolwiek grałem i nie mogę się doczekać drugiej części.
Notabene po skończeniu ostatniego poziomu podszedłem do uciekającej skrzynki numer osiem, dogoniłem ją w drugim podejściu, a potem jeszcze Jasiowi dogoniłem skrzynkę w świecie pirackim (tę, która potrafi się zglitchować), zajęło mi to zaledwie kilka minut. Może wiek już podeszły, ale refleks wciąż sprawny.
A teraz: Bioshocku, nadciągaj. I am prepared.
Czy hotline jest tylko na PC?
W Rayman wyzywam Cie na przejscie ostatniego poziomu zywych trupow po dogonieniu wszystkich skrzynek 😀 potrafi dac w kosc!
Wiedziałem, że ktoś napisze o tym cholernym poziomie 😀
Hotline jest tylko na PC, kosztuje jakieś 4 euro teraz na Steamie, to taniej niż u Tadzia 😉
Lepiej bym ACIII nie podsumował (też skończyłem dosłownie przed chwilą).
Wyjątkowo zgadzam się z refleksjami nt. pierwszych dwóch gier (w Raymana grałem tylko chwilę). Do uwag dot. AC III dodałbym, że gra była też wyjątkowo kiepsko zrobiona od strony technicznej, tylu glitchy nie przypominam sobie we wszystkich poprzednich częściach. Trzeba też dodać, że DLC są wyjątkowo badziewne (a ja głupi Season Passa kupiłem). Czwórki nie kupuję, chyba że okaże się ósmym cudem świata.
HM to jedna z najlepszych gier zeszłego roku. Jak najwięcej osób powinno w to zagrać. Coś mi się obiło o uszy, że ma wyjść na PS3, ale na PC można to za kilka euro dostać, a polecam też granie na klawie (mi było łatwiej niż padem).
A Bioshocka też kupuję i polecam wersję pecetową, co prawda odblokują ją dopiero jutro, ale za to jest płynna, konsolowe wg IGN trochę skaczą.
ja co prawda ac3 skończyłem już chwilę temu, ale z tego co pamiętam, to te wszystkie drzewa z punktami synchronizacji są jednym drzewem, więc nad czym tu kląć (poza głupotą samego konceptu)?
zdecydowanie zgadzam się co postaci głównego bohatera – worek infantylizmów zawieszony na jego karku jest nie do udźwignięcia. zwłaszcza w zestawieniu z jego ojcem, który jest dla odmiany pierwszą porządnie napisaną postacią na potrzeby całej serii
Fett, bo nie mogłem wejść ten pierwszy pieprzony raz 😀
Zagrałbym Haythamem w coś. Zobaczymy jak jego tata się sprawdzi, somalian pirates we 😉
Ja się pytam, jakie trza mieć dojścia żeby już dziś móc grać w Bajoszoka? 😛
Ja cierpliwie czekam na swój egzemplarz z muve.pl, jutro powinien dostarczyć go kurier.
Simplex, dojścia mam dlatego, że o nich nie mówię 😀
Spróbuję dziś mocno pograć i jutro rano/dziś w nocy wrzucić pierwsze wrażenia.
Nie ogarniam czemu Asasynowi 3 posypały się tak fantastyczne noty. Definitywnie słabsza, choć większa pod względem “wszystkiego”, od każdej z numerkiem 2. Generalnie koncept z wojną o niepodległość był super, ale totalnie niewykorzystany. Ten Ratotatekon (sory:)) miał zdecydowanie za mało indiański feeling (np. ustawianie pułapek i brak jego celowości), a z drugiej strony przez sekundę nie wydawał się dostatecznie dorosły do ogarnięcia tak dziedzictwa asasynów, zagrywek Templariuszy, jak i samej rewolucji.
Liczę bardzo, chociaż nie powinienem, że czwóreczka da do pieca. Trailer jest aż nadto obiecujący:
http://youtu.be/Cm2I0siqASM
Szkoda tylko, że spieprzyli z tą współczesną fabułą w trójce. Teraz już nie odbudują poczucia, że w tej całej grze chodzi “o coś więcej”. Ale solidną porcją pirackich tajemnic mogą to zatuszować :).
Też czekam na nowe Bio (pre-load zrobiony, this game will unlock in approximately 4 hours), ale – ponieważ nie jest to always online – emocje już nie te, co przy Simcity i Diablo 3 😐
@Cubituss – tak pytałem, bo niedawno na forum polygamii ktoś kupił “God of War Ascension” w Saturnie czy innym Media Markcie… tydzień przed premierą. Myślałem, że to podobny przypadek. Miłego grania w każdym razie 🙂
Zasypiam, co za miazga, warte każdej złotówki jak na razie 😀
100% racji, panie redaktorze, wprowadzenie jest genialne (zlx m cvłrpmxą #77 xncvgnyal). A w trakcie szczelanie wreszcie dobrze czuć power broni.
BTW – fellow taboreciarzom z kartami Nvidii polecam nowe stery:
http://www.geforce.com/whats-new/articles/nvidia-geforce-314-22-whql-drivers-released
Jak zasypiasz, to chyba takie dobre nie jest… 😉
Ja jestem bardzo ciekaw jak to jest możliwe, że cenega przeprosiła za brak polskiej wersji, dała wszystkim darmowego Season Passa w ramach rekompensaty, po czym okazuje się, że… polska wersja jest w wersji PC.
WTF??? W ogóle coś te gry od 2k nie mają szczęścia do polonizacji (vide opoźnienie premiery polskiej wersji X-COM).
Zapraszam do oglądania moich achivów z Raymana 😀
Po przejściu poziomu trupów, boss był kaszką z mleczkiem 😀
AC3 – ooo… widzę, ze nie tylko ja miałem takie wrażenia… niestety wszystko muszę potwierdzić w 100%…. Dodatkowo – część ekonomiczna – lubię takie zabawy i sporo sobie obiecywałem po tym, że rozwinę swoich osadników – ale monotonność i kiepska “grywalność” wytwarzania dóbr (zwłaszcza na PS3) poraziła mnie – skończyło się na “kup skóry – wyślij skóry”.
Duży (wg mnie) plus, o którym zapomniałeś chyba wspomnieć to bitwy morskie. To było naprawdę fajne, realistyczne i wciągające 🙂