Zacząłem grać w Mass Effecta 2, strasznie na niego czekałem, bo jedynkę bardzo lubiłem, mimo jej oczywistych wad w postaci chociażby lekko spapranego systemu walki oraz momentami niepotrzebnie uproszczonej rozgrywki w sensie aspektu RPG. Dwójkę też polubiłem i gra mi się w nią fajnie, ale gdy czytam recenzje w największych światowych portalach, wynoszących ten tytuł pod niebiosa, to brwi mi się same podnoszą do góry.
Bo Mass Effect 2 genialną grą absolutnie nie jest. Przede wszystkim może nie podobać się klimat tego tytułu, pachnący starą szafą space opery w stylu Star Treka. Tutaj nikt nie rzuca żarcików, tutaj nikt nie jest wyluzowany, wszyscy stoją niczym kukły i wygłaszają swoje podniosłe kwestie. Mi to nie przeszkadza, łykam konwencję przemawiających (zamiast rozmawiających) bohaterów, ale nie każdemu musi to przypaść do gustu.
Drugi element, który może wielu graczom przeszkadzać – mi przeszkadza – to fakt, iż ME2 w trybie walki jest średnim shooterem. Serio, na shooterach zjadłem zęby i potrafię rozpoznać dobrego shootera po samym zapachu, dlatego też wszystkie superlatywy o tym trybie, które przeczytałem w necie, składam na karb faktu, iż recenzowali ją ludzie odpowiedzialni za gry RPG, a nie shootery. Erpegowiec prawdopodobnie nie widział na oczy Gearsów ani Calla, więc dla niego chowanie się za przeszkodami i wyskakiwanie na moment, żeby oddać trzystrzałową serię to absolutne zaskoczenie. Dla mnie nie. Ja od shootera oczekuję po pierwsze przeskakiwania między osłonami (tak, nie ma tego w ME2), a po drugie używania innego guzika do przeskakiwania przez przeszkody i innego do przyklejania się do nich. W ME2 to jeden i ten sam guzik, którego funkcja zależy od długości przytrzymania. Efektem nie jest wprawdzie wskakiwanie prosto pod huraganowy ogień, ale ogólne poczucie bezwładności i braku panowania nad bohaterem.
Używanie mocy drużyny to z kolei shooterowy odpowiednik ciśnięcia granatem i wiele nie wnosi – do teraz nie jestem w stanie stwierdzić, które moce nadają się do zbijania tarcz, a które do rozwalania pancerza, na dodatek gra podświetla stosowne umiejętności. Giwery nie mają żadnych parametrów – kaman, w Borderlands miały i działało to super, komu przeszkadzają cyferki?! Efekt jest taki, że każdy nowy karabin trzeba najpierw sprawdzić w boju, zamiast kulturalnie erpegowo zabrać się za liczenie cyferek.
Wrogowie nie dropują lootu – to dla mnie kolejny minus ME2. Jedyne co może z nich wypaść to amunicja, a znajdźki typu nowa giwera znajdują się w formie schematów obok komputerów, koniecznie ustawionych podczas misji w takim miejscu, żeby się nie dało ich przegapić. Potem na szczęście jest ciekawiej – aby skończyć badania nad nowym schematem, trzeba wydać na niego surowce, zdobywane podczas skanowania planet. Samo skanowanie jest histerycznie nudne (serio, wolałem jeżdżenie Mako z jedynki), ale uspokajające po misji składającej się głównie ze strzelania.
Żeby jednak nie było, gra nie jest zła, ani nawet przeciętna – nie, jest dobra, prawie bardzo dobra. Na razie jednak wyżej cenię jedynkę. O ile jedynka to dla mnie do dzisiaj 9/10, tak dwójka waha się na razie między 7 a 8/10. Co nie zmienia faktu, że skończę ją z przyjemnością, bo poza słabym strzelaniem i nudnym skanowaniem, i drewnianymi dialogami, jest tu kosmiczna startrekowa moc, która każdego wieczoru trzyma mnie przy konsoli.
trochę marudzisz:) o ile z ocena walki się zgadzm – jest wporzo, ale nic specjalnego, przeskakiwania pomiędzy osłonami mi osobiscie nie brakuje ale rozumiem że może – o tyle reszta gry zasługuje na wysokie oceny. to, że nie odpowiada ci klimat space opery nie powinno miec też specjalnego wpływu na ocenę – nie musi odpowiadać, musi byc dobrze zrealizowany i jest. to co mi się najbardziej spodobało w mass effect 2 to to niesamowite streamlinowanie rozgrywki w stronę rp. nie ma ekwipunku (niepotrzebnego), nie ma minmaxingu, wrogowie nie dropują lootu, gra nie zmusza do niczego poza cieszeniem się linią fabularną i nudnawym skanowaniem planet. ja jestem starym powergamerem, od lat 80-tych gram we wszystkie prawie rpg, włączając papierowe, i naprawdę ta gra pozwoliła mi nieco odetchnąć. przypominam że rpg to role playing game, te wszystkie numerki i cyferki które występują w większosci innych gier mają w załóżeniu zwiększac immersję a nie pozwalac hodować superpostacie z supersprzętem.
jedna rzecz jak dotąd (około 15h gry na liczniku) poważnie mi się nie spodobała: gra bardzo ładnie korzysta z zapisów do me1, ale po macoszemu traktuje kwestię romansu z liarą czy ashley. naprawdę zgrzytnąłem zębami, gdy shepard na informację że liarze nie można ufać bo pracuje dla shadow brokera powiedział ‘a, no tak’ (jakby sam nie wykonał zadania czy dwóch dla shadow brokera w me1). jest jeszcze kilka zarzutów związanych z tą kwestią, ale nie będę spoilerował.
zarith, czyli idealnym rp streamline’em byłaby dla Ciebie statyczna przygodówka 😉 Względnie roguelike 😉
cubituss – rogalik to może mniej, bo on opiera się na minmaxie, takiego adoma na przykład nie przejdziesz nie bedąc powergamerem, ale, muszę przyznać, przygodówki w mojej prywatnej skali często zaliczają się do gier rpg, lub dużo elementów tego gatunku posiadają. zdaję sobie sprawę że moja definicja rpg jest odmienna od opinii wiekszosci, ale nic na to nie poradzę:) – komputerowe rpg to częsc o wiele większej rodziny (paper’n’pencil, częsc karcianek, bitewniaków, larpy, paragrafówki, planszówki itp itd) i patrząc z tej perspektywy częsc wymagan które musi spełniac crpg jest po prostu idiotyczna (postac musi zdawac poziomy, na przykład)
Przeszedłem ADOMa dwa razy bez czitowania na sejwach 😉 Gnomish elementalist i jakiś tam magik przedtem.
Co do ME2, to faktycznie jest nietypowym jak na komputerową rzeszę RPGiem, ale jednak… gry są grami dlatego, że mają pewne mechanizmy, a nie dlatego, że ich brak powoduje większą imersję. Mi brakuje jak cholera tego, że jak pokonam bossa, to nic z niego nie wypada, to się kłóci z ideą bossa jako takiego.
Meczylem caly wczorajszy dzien (zamiast zrobic pare waznych rzeczy…;p ) i fajnie mi sie gralo. Ale zgadzam sie z Cubi – na pewno nie jest to 10/10. Moge spokojnie dac 8/10, to juz wysoka ocena. O ile rozrywka jest fajna i fabula jakos sie toczy, to jednak wiele rzeczy jest po prostu zrobione gorzej, niz w ME1. System bezwspolczynnikowy, brak mozliwosci zmiany zbroi czlonkom druzyny, jakis chory system wspolczynnikow (cholera, nawet nie wiem, od czego zalezy sukces przekonania – od wskaznika paragon/renegad? to skad +10 do negocjacji w zbroi inferno? i ILE tej negocjacji normalnie mam, bo oczywiscie nigdzie nie jest to podane?), brak realnej mozliwosci modyfikacji brnoi, chocby tak, jak w ME1 z dodawaniem podzespolow, lub chociazby w KOTOR. Cala czesc (c)RPG jest po prostu wyrznieta z korzeniami, olana, i w zasadzie to co zostalo nie ma znaczenia, poniewaz i tak przeciwnicy sie skaluja do poziomu druzyny… wiec w zasadzie mozna bylo by to juz konmpletnie olac. Acha, w dodatku system awansu – podczas rozgrywki nie dostajsesz doswiadczenia (poza drobnymi ilosciami za mini misje), nie dostaje sie punktow za wrogow, jedynie na koniec wyskakuje ekranik podsumowujacy calosc, z ladna, okragla liczba exp, niezaleznie, co sie robilo. RPG? nie, TPS z modyfikacjami. Jednym slowem, system rozwoju/walki sux.
Druga rzecz, grafika. Gram na PC i w zasadzie jakiejs sporej roznicy w stosunku do ME1 nie ma. Zrobili takie fajne dragon age, a tutaj jakos nie moga sie znalezc. I ok, ladnie to wszystko wyglada, ale z miejsca widac gdzie pojsc mozna a gdzie nie, lokacje sa sztucznie ograniczane, i sciezka jest zawsze jedna (a ludzie narzekaja na to w ff13…;p ).
kolejna rzecz to czas przejscia. …. nawet nie chce mi sie komentowac. Pomijam tez fakt, ze gra polega na szukaniu czlonkow druzyny, zrobieniu misji dla nich, upgrade statku, i jak tylko znajdziemy ich wszystkich, nastepuje finalowa misja, trach-trach i napisy koncowe. nozesz….
Stosunek do postaci ze starej zalogi normandy… spotkanie z Tali (moja ulubiona chyba postac, obok garrusa) szybko i w miare ciekawie, to samo z garrusem – cala walka i jego przylaczenie to kawal fajnej przygody, jak i jego komentarze i nawiazania do przeszlosci. Lubie. Ale co z tego, jak w ekranie postaci jego lojalnosc jest taka sama jak osob, ktore nie znamy? i po cholere udawac ze to rpg? gdyby nie bylo tego niepotrzebnego wspolczynnika (a pewnie potrzebnego tylko po to, zeby okreslic, czy przezyl czy nie zakonczenie gry) to bylo by cool – stary kumpel, mozna pogadac i popic, bez mechaniki… ktora daje dupy. Juz pomijam fakt, ze w zasadzie nikt nie jest zaskoczony tym, ze shepard zyje.
Ach! i wybory, paragon/renegad… no jasna cholera, ja juz nie wiem, jaka jest roznica… wiem tylko, ze niebieski to rozwiazanie dobre, czerwone to zle… i nie wazne, ze zwykle konczy sie tak samo. W jedynce nie dostalem nigdy tyle punktow paragona za rozwalenie drugiej osoby.
Z fajnych rzeczy, to wiele zachowan. Jak juz olejemy, ze ta gra jest pseudo rpg, to mozna sie neizle bawic. Flaszka ze stara znajoma lekarka, mechanicy z kompleksem ‘nizszosci’, szajbniety doktor (i komentarz naszej oficer do spraw zalogi – ze on sie zachowuje jakby pil za duzo kawy… no i jego straszny pragmatyzm, ale i niesamowite zdolnosci logiczne), to wszystko sprawia, ze gra jest swietna. Cale 8/10, a to swietny wynik (moja skala jest 10-cio stopniowa, a nie jak zwykle (1-10) – 1: gra ktora nie dziala na mojej platformie/lub nigdy w ten typ nie gralem, 2 do 6 nie uzywane, 7: do dupy, 8: moze byc, 9: fajna gra, 10: swietna wspaniala i w ogole (a i tak pewnie nigdy do niej nei wroce), 11: słitaśna). Tylko ze latwo mozna bylo ja zrobic jeszcze lepsza…
Otóż to angh, otóż to. Chociaż akurat system renegat/paragon podoba mi się bardziej niż to, co było w pierwszej części.
Natomiast fabularnie jeszcze tak daleko nie zaszedłem, naprawdę po rekrutacji wszystkich jest final mission? To może trochę zwolnię lol 😀
system paragon/renegat jest w sumie fajny, tylko juz kilka razy roznice byly na zasadzie – Zabije Cie (renegat) lub Garrus, zabij go (paragon), co troche glupie jest. Poza tym np. w rozmowie z doktorkiem, gdy on mowi o wrzuceniu do kroganow ulepszonego wirusa zeby ograniczyc ich ekspansje, to stwierdzenie: alez to jest zla rzecz! da Ci punkty do paragona, chociaz gdyby nie ograniczenie ich plodnosci to pewnie inne rasy juz by nie istnialy. Czyli, takie typowe hamerykanskie poczucie sprawiedliwosci.
Co do konczenia gry to sam jeszcze nie skonczylem, ale sprawa wyglada tak – lecisz do danej osoby, werbujesz ja, ona Ci sie wyplakuje w rekaw, pomagasz jej, i wszyscy sa happy. Pomozesz tak kazdemu z czlonkow zalogi, ich lojalnosc pewnie sie zmieni na ‘niech nam zyje prezez naszego klubu’, no i w zasadzie poza paroma prostymi misjami pobocznymi to jest juz koniec gry (bo w zasadzie watek glowny nic wiecej nie oferuje). Potem zdaje sie od razu omega 4 i wtedy liczymy, ile masz upgrade’ow statku, ilu masz lojalnych ludzi, czy przypadkiem nei marudzisz po drodze, i w zaleznosci od tego widzimy koncowe filmiki.
No i jeszcze brak Liary na pokladzie, heh… mam zagwozdke, czy w oczekiwaniu na ME3 zdradzic ja z Teli, czy jednak trwac… a jeszcze urocza asystentka ma ochote na blizsze poznanie, pomijajac inna czesc kobiecej zalogi… dziwnie to zrobili. mam nadzieje, ze w 3 liara bedzie juz na pokladzie, i ze nei bedzie takich duzych zmian personalnych.
Ja na razie wyzwoliłem profesorka i usiłuję przespać się z Jacobem (tak, gram laską, zawsze i wszędzie w RPG/mordobiciach/gdzie się tylko da wybrać gram laską ;)), mam też Garrusa, ale na razie odmawia pełnego wypłakania się. Kupiłem Cerberus Network i ściągnąłem crash site oraz tę misję z dodatkowym najemnikiem – ten się od razu popłakał i zrobiłem mu misję, cheevo wskoczyło.
W ogóle ta gra cała jest dziwna – calak to przykładowo 1015 punktów 🙂
Proste że lepiej oglądać przez całą grę damski tyłek niż jakiegoś faceta.
Fakt że dosyć kiepsko się wtedy romansuje z facetami 🙂 ale jak gra pozwala kobiecie na romanse z kobietami to double win 😀
Znacznie lepsza opcja niż facet z facetem, brrr.
W jakiejś grze to jest zrobione, nie pomne teraz.
Cubi,
Kupiłeś Cerberus Network ? Nie miałeś kodu na to w pudełku ?
Cubituss ===> Po pierwsze polecam granie w Polska wersje gry jesli przerosla Cie angielska i nie byles w stanie zajarzyc ktora moc do czego sluzy. Nie kazdy musi znac dobrze angielski, Tobie nie wyszlo, nie doczytales. Zdarza sie.
Po drugie, skoro Uncharted 2 to najlepsza gra w jaka grales, podchodzenie do RPG (a ME2 jest 100% RPG – z mechanika a la Deus EX – fajna gra, szkdoa ze nie miales okazji) w Twoim wypadku sie mija z celem. Po prostu nie jestes tzw. “targetem” i nie masz pojecia o gatunku.
Zarzut o “loot” zrolowal mi rajtuzki i zerwal pieluszke, wez moze zajmij sie “zabijaniem matek z dziecmi” w MW2 a nie grami RPG….
@ Tzymische: a co ma U2 do ME2? wg mnie uncharted jest lepsza gra niz ME2 – i nie mowie wcale, ze ME2 jest zly, po prostu U2 jest bardziej innowacyjny, i po prostu wprowadzil cos naprawde fajnego. I co maja moce do mass effect? gram na chyba hard (ten tryb zaraz przed ‘insane’ na ktory za pierwszym razem sie nei zdecydowalem, nie pamietam, czy hard, czy hardcore) i jak na razie nie bylem zmuszony do zastosowania niczego innego niz zwykle bronie – i zadnych problemow podczas walk.
Ciesze sie, ze podales przyklad Deus Ex – zauwaz, ze w deus Ex mechanika walki byla znacznie rozsadniejsza, a nie takie cos w pol drogi meidzy rpg a tps. I co to oznacza, ze ktos nie jest targetem? Jezeli ktos osmiela sie lubic gry poza kanonem to juz jest ‘infidel’? Sorry, kazdy pisze, ze ME2 JEST swietna gra, ale po prostu nei zasluguje na 10/10 – czy to az tak Cie boli?
Gra jest niezla, ale krotka, prosta, i ma wiecej elementow przygodowki (znajdowanie elementow, laczenie je do kupy, strzelaniny itp) niz RPG. Nie zmienia faktu, ze to jest gra niezla, i warta wydania na nia pieniedzy. Ale lepiej bawilem sie przy chociazby dragon age, nie wspominajac falloutow 1&2 (to sa doskonale gry crpg), arcanum, planescape, gothic 1 czy return to krondor. I wydaje mi sie, ze wiecej takich stricte elementow crpg (a przynajmniej w czasie, gdy w to gralem – teraz nie mialbym sil na przejscie tej gry) bylo w trylogii dark knight of krynn.
Mozna by pisac cos wiecej, ale jezeli Twoim jedynym argumentem jest fakt, ze ktos lubi U2, a wiec nie jest targetem i dodatkowo laikiem powoduje tylko roznawienie. Tym bardziej, ze chyba powodem rozzalenia jest to, ze ktos osmielil sie nie dac 11/10…
tutaj maly przyklad, ze pare osob mysli podobnie… chociaz tez pewnie nei sa tarrgetem i sie osmielili nie dac nawet dyszki:
http://www.infoaddict.com/the-many-failures-of-mass-effect-2
lordpilot –> nie miałem, promka (jeszcze mi czasami przysyłają :))
Tzymische –> po pierwsze zarzut o nieznajomość angielskiego jest śmieszny. Po drugie zarzut o nieznajomość rpg jest śmieszny (a razem z nim zarzut o nieskończenie Deus Exa, doprawdy, wyborne 🙂 ). Po trzecie pisząc tego komentka chyba byłeś w śmiesznym nastroju, więc się pośmieję razem z Tobą (i przy okazji z Ciebie) – HAHAHA.
Plz, na przyszłość nie pisz postów pod wpływem. Jestem cierpliwy i lubię dyskusję, ale chamów nie znoszę.
Cubituss -> Najpierw trochę pograj, a później pisz, że nie ma w tej grze humoru. Bo są momenty w tej grze, które mnie osobiście bawiły, więc słysząc taki zarzut, oczywiste jest, że albo ty nie masz poczucia humoru, albo ja mam słabe. Nie uważam siebie za osobę, którą śmieszy co popadnie, więc zakładam, że coś z tobą jest nie tak.
Po drugie, nie rozumiem dlaczego od razu zacząłeś od odniesienia do wysokich ocen gry. Taki zabieg powoduje, że ten tekst staje się oskarżeniem o niefachowość czy naiwność recenzentów. Dla każdej osoby, dla której twoja opinia nie jest opinią najważniejszą i swoje wrażenia z gry opiera np. na serwisach typu Giantbomb czy Gamespot, wybór między twoją racją a ich jest oczywisty. Cały tekst wydaje się wtedy tendencyjny i nie przemówi do nikogo, oprócz twoich stałych czytelników. Najpierw stawiasz tezę, a później ją próbujesz dość nieudolnie uzasadnić za pomocą argumentów, które wyszukujesz na siłę.
Nie będę komentować tych wad wypisanych przez ciebie, bo wszystko co wypisałeś można by streścić do słów typu: “Eee, przeciwnicy nie >>dropują lootu<<, więc gra jest chu..owa, a poza tym Borderlands jest lepszy".
Zarzut Tzymische o nieznajomość angielskiego wydaje się słuszny, każda umiejętność jest wyczerpująco opisana, więc jeśli nie wiesz, która moc jest do czego to popracuj słownikiem.
Kelebrin –> napisałem najwyraźniej nie dość wyraźnie, że umiejętności są zasadniczo niepotrzebne.
Tekst wieszam na takiej tezie jaka mi się podoba, bo – dasz wiarę? – TO MÓJ BLOG (w połowie).
A to, że nie będziesz komentować wad wypisanych przeze mnie, kwalifikuje Cię na klasycznego trolla, sorry – nie tak się prowadzi dyskusję.
Niemniej spróbuję – przypomnij mi dobrego RPGa, w którym przeciwnicy nie dropowali lootu (i nie dawali expa, przy okazji, też dobre ćwiczenie).
1. Tu nie chodzi o tezę, ale sposób jej wyprowadzenia. Jesteś zupełnie nieprzekonujący pisząc o grze w ten sposób. Masz prawo pisać jak chcesz, co nie znaczy wcale, że nie mam prawa jako czytelnik tego sposobu krytykować. Tendencyjność tekstu jest wadą, która od razu mnie do wszystkich twoich argumentów zraża.
2. O braku humoru w ME2 już napisałem. Pograj a zobaczysz. System walki nie jest idealny, ale wg. mnie, jest lepszy niż te zaproponowane chociażby przez inne action RPGi takie jak Fallout 3 lub pierwszy ME1. Baa, wg mnie jest on nawet lepszy niż w sanboxach typu GTAIV czy ostatni Saboteur.
Nie wiem jaką klasą grasz, ale moce mają kolosalne znaczenie i ich wykorzystanie daje olbrzymią przewagę. Nie jest to tylko prosty system kamień, papier, nożyczki, czasem wymyślenie sposobu na pokonanie przeciwników potrafi dać sporo satysfakcji. A moce klasowe takie jak u vanguarda szarża czy u szpiega niewidzialność, dają wiele możliwości zastosowania, od zmiany osłony, przez bezpośredni atak, po uciekanie od szarżujących przeciwników. Każda klasa daje inne możliwości i rozgrywka zasadniczo się różni.
3. Brak cyferek przy broniach, tak samo ja brak “lootu”, jest po prostu krokiem w inną stronę, niż na przykład Borderlands. Borderlands to gra która z RPGa bierze tylko i wyłącznie umiejętności, bronie, czyli to co jest tylko wyłącznie środkiem do osiągnęcia celu. Nie zapominajmy, że w RPGach najważniejsze jest odgrywanie roli, a nie statystyki czy “loot”. Bioware natomiast stawia sobie za cel stworzenie świata, poprowadzenie fabuły oraz dialogi tak, byśmy poczuli, że naprawdę odgrywamy rolę komandora Sheparda. I to dlatego ME2 jest RPGiem, a Borderlands to średni shooter z elementami Diablo i z niezłym trybem kooperacji.
Loot to tylko sposób przykucia do pc/konsoli (dość prymitywny), natomiast ME2 ofiaruje świat, który ma swoje problemy, ciekawych towarzyszy, dynamiczne dialogi, niezły gameplay i właśnie to przykuwa do ekranu.
4. Był taki RPG: Jade Empire i uważany był za grę dobrą.
PS. Wcale nie uważam, że ME2 jest grą idealną, ale żadna gra taka nie jest. Oceny są wystawiane dziwnie, ale tyczy to każdej gry z osobna od ME2 przez MW2 aż po U2.
@cubituss ===> Nie wiem czy jest smieszny zarzut. To nie wstyd nieznac jezyka obcego. Tak samo jak nie wstyd grac na casual.
Bo jesli nie grales na casual i nie wiesz do czego sluza moce – to jedyne wytlumaczenie ze nie znasz jezyka. Wszystko jest opisane i wyjasnione. Oczywiscie, grajac na casual potrzebujesz tylko trzymac wcisniety “fire” – i masz racje wtedy moce sie nie przydaja.
Wracajac do twojej znajomosci rpg, jesli jest taka jak znajomosc strzelanek to w sumie mialem racje. Napisales:
“a po drugie używania innego guzika do przeskakiwania przez przeszkody i innego do przyklejania się do nich. W ME2 to jeden i ten sam guzik, którego funkcja zależy od długości przytrzymania. Efektem nie jest wprawdzie wskakiwanie prosto pod huraganowy ogień, ale ogólne poczucie bezwładności i braku panowania nad bohaterem.”
Cholera byla taka gra, w 2 odslonach jeden z najlepszych shooterow ostatnich lat… czekaj czekaj, jak to sie nazywalo?
aaa wiem, Gears of War. Mogles w sumie nie slyszec…
@angh ===> problemem nie jest to, ze sie komus nie podoba gra. Problem jest ktos, kto pisze to silac sie na cholera wie co.
Zarzuty cubitussa sa idiotyczne – brak loota? jeden przycisk? podlogi? – jedyny sensowny to brak przeskakiwania miedzy oslonami.
Przeciez ta gra ma sporo innych wad, ktore widac na kilometr (klasycznie jak to u bioware – lokacje = labirynty pomalowane w rozne miejsca a to stacja, a to planeta itp, idiotyczne spolszczenie i fatalne tlumaczenie, skopana mechanika oslon itp)
Deus Ex nie byl w pol drogi – byl 100% FPS co nie zmienia faktu, ze byl swietny rpg.
Tak samo jak ME2 jest swietnym rpg – innym niz FO, Torment czy Arcanum to fakt. Ale tez bliski Deus Ex czy Bloodlines – to ten sam typ przeciez.
A co do U2 – nie mowie ze to gra zla, ale jak ktos pisze, po takich grach jak FO czy Torment, Bloodlines czy wlasnie Deus Ex, ze to najlepsza gra w ktora w zyciu gral, to sorry to nie jest czlowiek ktory jest w stanie rozpoznac dobra gre crpg. Bo i jak?
P.S. jestes pewny ze ci chodzilo o skopany Return to Krondor a nie Betrayal in Antara albo stry dobry Betrayal at Krondor?
Tsymische –> Loot to podstawa RPG – dla mnie. Z przyciskiem do przeskakiwania w Gearsach masz rację, natomiast tam było to znacznie lepiej (i bardziej intuicyjnie) zrobione. Gram na poziomie o 1 niższym od Insanity, czyli Hardcore bodajże. Zdanie o U2 podtrzymuję. Mam prawo sądzić, że Indiana Jones to lepszy film od Obywatela Kane’a.
Kelebran –> z tym odgrywaniem Sheparda to żartowałeś, tak? Bo z Twojej definicji najlepszym RPGiem świata byłoby Secret of Monkey Island – patrz, zero statsów, tylko odgrywanie roli! W Jade Empire był exp za pokonanych jak najbardziej, dzięki czemu chciało się ich pokonywać. ME2 nie wynagradza w ŻADEN sposób postępów w walce, a exp za questy poboczne jest śmieszny.
Zgodzę się z tezą, że ME2 jest świetną przygodówką, o, to tak. Ale nie RPGiem.
Mass Effect 2 mógłby być lepszy. No i bez przesady – co ma loot, statystyki, cyferki i expy czy karta postaci do RPG? Takie podejście czyni Diablo 2 najbardziej chyba rozwiniętym RPG-iem na świecie 🙂
Inaczej te erpegi widzimy siakoś – moja opinia tutaj:
http://playingmind.blogspot.com/2010/02/co-to-znaczy-ze-rpg.html
pozdrawiam
kristof –> jak pisałem wyżej, w takim razie najlepszym RPGiem wszech czasów było dla mnie Monkey Island. Nie masz pojęcia jak się wczułem we Threepwooda.
Nie przeginajmy z uznaniowością, po prostu. cRPG trzeba w jakieś tam matematyczne ramy zamknąć, właśnie po to, żeby nie dochodziło do absurdów. Borderlands jest bardziej RPGiem od ME2 pod względem mechaniki, mniej pod względem konstrukcji fabuły.
-> Cubitus
Nawet w papierowych RPGach ważniejsza jest świat, fabuła, klimat, towarzysze… Zdarzało mi się dawniej grać w RPGie posługując się tylko i wyłącznie książkami z Malzańskiej Księgi Poległych. Opisany tam świat wystarczał, a zasady wymyślało się na szybko.
Jeśli tego nie rozumiesz to już twoja sprawa. Idąc zgodnie z twoim tokiem rozumowaniem każdy h’n’s jest bardziej rpgowy od me2. Tylko czemu uważa się h’n’s za osobny gatunek, a nie za uberRPGi?
Ale wczucie się w postać a jej odgrywanie to dwie różne rzeczy. Odgrywanie daje ci możliwość podejmowania decyzji, zachowywania się zgodnie z charakterem postaci jaką chcesz odegrać.
Ach, czyli gdy wylądowałem na statku więziennym, szef więzienia poprosił mnie o oddanie broni, a ja miałem do wyboru dwie opcje “Nigdy!” oraz “Nie!”, to to było odgrywanie postaci tak jak chciałem…?
Sheparda się nie odgrywa. Shepard jest przygodówkowo odgrywany. Czemu nie mogłem nawrzucać oficerowi na Cytadeli i powiedzieć mu, że ja się tym sam zajmę, prowokując w ten sposób zadymę? Bo wyszarpać go za fraki było można dopiero po znalezieniu karty…
Przygodówka. Jak nic.
Tu sie zgodze z Cubim.
CZasami odpowiedzi były “dziwne”, nie miały nic wspolnego z paragonem czy renegatem…
Pozatym, odpowiedzi były w “tak umiejetny” sposob skracane, ze czasami wybierając coś co brzmiało jak cieta riposta wychodziło jakies masło maślane…
Podpisuje się pod tym postem rękami i nogami!
Brak expa za zabicie przeciwnika to odebranie przyjemności z pokonywania wrogów taka prawda. Jakby się dało to bym przebiegł sobie przez misje omijając wrogów i ją przeszedł z takim samym wynikiem w EXpie gdybym wykosił nawet palemki z doniczek…
A mnie osobiście nie podoba się również to że została wprowadzona amunicja bo to się kłóci ze światem gry i jest bezsensu wytłumaczone w Codexie
prawda jest taka że w grze komputerowej najłatwiej odwzorować jeden aspekt papierowych RPGów – walkę, statystyki i rozwój postaci. I dlatego ludziom wychowanym na Eye of the Beholder (ale nie grającym nigdy w papierowe rpgi) wydaje się że to jest główny wyznacznik RPG. Stąd później takie komentarze że “to nie jest RPG bo nie ma expa za wrogów i wrogowie nie dropują loota” 🙂
Prawda jest taka, że RPG potrzebuje definicji pragmatycznej, a nie filozoficznej. Sesja RPG bez kostki i papierków to nie sesja RPG. RPG bez statsów to przygodówka. End of story.
@ Tzymishe: Nie wszystkie zarzuty, jakie mial Cubi podzielalem, ale zgadzam sie z jego generalna opinia. Swietna gra, ale pare widocznych bledow nieco psuje jej odbior. Jezeli uwazasz, ze jakies zarzuty Cubiego sa bezzasadne, mozna o tym porozmawiac w taki nieco normalniejszy sposob niz wyjazd z bralkiem znajomosci angielskeigo itp. – a co do opisu znajomosci, to owszem, nieco sa mylace, tym bardziej, ze w przeciwienstwie do ME1 nie specjalnie mozesz okreslic jaki dokladnie typ zbroi ma przeciwnik (w ME1 wrzucalem do broni tungsten rounds do walki z maszynami albo toxic do walki z bio, i usprawnienia w zaleznosci od przeciwnika, tutaj nie jest to takie oczywiste – bo bron nie specjaleni moze byc zmieniana, pewnie latwiej dla kogos, kto zaczyna przygode z ME). I pomijajac reszte, po prostu na poczatku zamiast samemu uzywac merytorycznych argumentow pojechales troche za bardzo. Ja rowniez napisalem o tym, co mi sie nie podoba, tez pewnie uwazasz, ze sie nei znam i powinienem siedziec cicho, delikatnie mowiac. Po prostu, chcesz dyskutowac, chetnie z Toba popisze, bo wiem, o czym mowie i wiem tez, jakie Ty masz arguenty… ale pokazales je w drugim poscie, jak juz wygarnales tak troche bez sensu. Gram w RPG od dawna, i w crpg rowniez, znam systemy bezkostkowe i bezmechanikowe, nie stanowi dla mnie problemu (czy – nie stanwoilo, pare lat temu) poprowadzic historie przy piwie, w dowolnych realiach, bez koniecznosci opisu kazdej pierdoly – wyobraznia graczy musi po prostu grac – i mimo to nie uwazam gier z rozbudowana osobowoscia bohatera za gry rpg ot tylko dlatego, ze wydawca tak o nich mowi. Ale to tez tylko rzecz subiektywna. Nie uwazam Deus Ex za ge rpg, a raczej za gre rozbudowana pdo wieloma wzgledami. Nie bede uwazal zadnej gry komputerowej za RPG tak dlugo, jak dlugo nie bede mogl wziac lyzeczki i zrobic wykopu z wiezienia pod murami;). Komputer wymusza uproszczenia, a co za tym idzie, wymusza konwencje. Wiec ME2 jest dobra gra z elementami rpg, ktore wg mnie mogly by zostac calkowicie pomieniete bez duzej roznicy dla calosci rozgrywki.
Anyway, chetnie podyskutuje, o ile nie zaczniesz wymyslac mi od idiotow, analfabetow, czy inszych szuji.
A, i tak, masz racje, to bylo betreyal at krondor. w reszte nie gralem bo niestety popelnilem jeden tom Feista i po prostu niechcecilem sie do historii i swiata totalnie.
i pytanie – Tsymishe to od WoDowego Tzmisce? skrot popularne, ale nei wiem, czy zamierzony 😉
@Cubituss ==> RPG != to nie statystyki.
Jesli dla ciebie loot i exp to podstawa RPG to raczej sie nigdy nie zrozumiemy.
KAZDY jeden podrecznik do RPG ma gdzies tam w glebi jedna, jedyna zlota zasade RPG – Nie przejmuj sie stastykami i numerkami.
Jak ci koniecznie do sesji jest potrzebna kostka to proponuje planszowki.
Potrzebujesz Grindu i Loota – World of Warcraft czeka na ciebie. Ale nie wkrecaj ludziom, ze to jest PODSTAWA RPG.
@Angh ===> Tak, wiem. Kiedys mialem dostep do FTP. O ile jestes ta sama osoba. Anyway, wlasciwie masz racje, nie ma szans na cos takiego jak komputerowe RPG – technicznie albo RPG albo komputerowe. Stad ludzie jak Cubituss, ktorzy nie znaja RPG, wychowani na DM i tym podobnych grach zakladaja ze brak statystyk to nie gra. Zreszta jakby sie zaglebic w historie RPG to D&D wlasciwie bylo paragrafowka z figurkami i kostkami. Tyle ze od tego czasu RPG ewoluowaly (wspominajac tylko caly Storytelling juz nie mowiac o De Profundis na przyklad). Turlanie to tylko element w dodatku zbedny – tak samo jak statystki i “lootowanie”. Zwykle dla ludzi z podejsciem kostka musi byc RPG oznacza RAB PAL GWALC i tyle.
Nie Tzymische to nie od Tzmisce. to od TrzyMisie.
Oczywiscie mialo byc, w pierwszym zdaniu :
RPG =! statystki lub RPG to nie statystyki.
kurde jeszcze mialo byc Tzimisce a nie Tzmisce 🙂
Ale ja przepraszam, co to za snobowanie się na to, kto ma prawo mówić, co jest RPG, a co nie jest? Dla mnie RPG jest takie jak napisałem, mam prawo tak uważać i co więcej, wygłaszać swoją opinię na blogu. Bez ryzyka bycia zbluzganym.
Moje zdanie o papierowym RPG jest natomiast jednoznaczne: jak mam siedzieć przy stole i udawać, że jestem elfem, to pusty śmiech we mnie wzbiera. Raz brałem udział w sesji, wyszedłem w połowie, siny z zażenowania.
Więc tak, cieszę się, że cRPG idzie w stronę statystyk, a nie udawania, że jestem elfem.
Nie znalazłem lepszej definicji niż ta na wikipedii:
http://en.wikipedia.org/wiki/Role-playing_game
To jak postrzegasz papierowe RPGi to twoja sprawa, ale bez jakiejkolwiek wiedzy o papierowych RPG nie da się definiować co jest a co nie cRPGiem. Jeśli dla ciebie pen’n’paper to tylko udawanie elfa to spoko. Ale jeśli klasyfikujesz gry/książki/filmy do jakiegoś gatunku bez żadnej szerszej wiedzy to robisz z siebie ignoranta.
Poza tym, nie wiem kto tu się snobuje.
cRPG to nie papierowe RPG, jak zapewne wszyscy zauważyli. To, że przygody komandora Sheparda przypominają komuś sesję na żywo, nie czyni z ME2 gry cRPG.
cRPG to podgatunek RPG. Tak samo jak PnP czy LARPy. cRPGi powstały na początku jako inkarnacja D&D. Stąd te wszystkie statystyki, xp, taktyczna rozgrywka, loot. Wtedy technicznie nie dało odwzorować się innych systemów na komputerach. Teraz na szczęście to się zmieniło i można sięgnąć po inne środki, by realizować idee RPG.
@Kelebrin: idac tym tokiem myslenia mozemy powiedziec, ze gra w Detektywa to juz forma rpg. I w zasadzie kazda dzisiajsza strzelanka tez, poniewaz identyfikujesz sie z bohaterem, czesto dokonujesz wyborow, i odgrywasz jakas tam postac, choc w pewien ograniczony sposob.
Kolejna sprawa – nie, crpg do rpg ma sie jak proca do armaty. komputery jeszcze dlugo nie beda tej idei reprezentowaly. Jak dlugo nie bede mial pelnej dowolnosci dzialan, tak dlugo z wielka ostroznoscia bede uzywal terminu rpg, chyba, ze w jasnym kontekscie crpg. To nie bylo i dlugo nie bedzie to samo. A co do lootu – w rpg jak kogos zabijesz, to zawsze mozna go przeszukac, o ile masz czas. W grach to kolejne uproszczenie. Dalekie od rpg…
Poza tym, fakt, czy ME jest bardziej lub mniej crpg, jest troche malo znaczacy. Gra zapewnia fajna zabawe, ale jednoczesnie ma sporo brzydkich uproszczen, ktore rzutuja na rozgrywke jako taka. nawet nie jeknalem, jak koles w zbroi inferno lyka drinki przez zamkniety helm (bo nie wpadli na pomysl, ze jak tworza zbroje tej klasy to powinni dac opcje ‘wylaczenia’ helmu w normalnych lokacjach). zreszta, duzo by mowic, i juz pisalem o tym wczesniej. Swietna gra, naprawde sie dobrze bawie, dialogi doktorka powalaja mnie na ziemie, ale jednak brakuje mi pare rzeczy, a juz paliwo do statku i sondy, i grindowanie surowcow… ach. Jestem kapitanem. Mowie: joker, ide sie kimnac, jak wroce, chce miec ta planete zbadana wzdluz i wszerz. Zapierdalac!
inna sprawa to ten cerberus. Jak jeszcze nie widzialem amirala, juz moglem wysylac informacje do aliance. Nikt sie nawet nie dziwi ze shepard zyje. Co to, galaktyka? Takich bledow jest sporo, i to jest powod dla ktorego mozna spokojnie zanegowac zasadnosc wystawiania tej grze 10/10. Zreszta, czytajac zagraniczne serwisy widac, ze po pierwszym zachlysnieciu gra nie jest z pewnoscia bliska perfekcji.
@Tzymishe – tak, serwer byl pod moja ‘opieka’. niestety, nie na mojej wlasnej maszynie. Zreszta, zapotrzebowanie spadalo wraz z rosnaca popularnoscia torrentow;) dawno to juz bylo…;)
Cubituss- pytanie z innej beczki. na czym, wg Ciebie, wygodniej grać w me2- x360 czy pc? pisząc kiedyś o jedynce wspomniałeś że zdecydowanie lepiej gra się na pececie, jak jest tym razem? wiesz, 100 pln piechotą nie chodzi:)
-> angh
Wiesz, ja nie twierdze, że crpg=pnp. Ale źródłem gier cRPG są RPG. I takie Diablo czy Borderlands są znacznie dalej od źródła niż właśnie ME. Po prostu moim zdaniem, najważniejszym wykładnikiem tego czy gra jest crpgiem, nie jest to czy ma ona taką mechanikę czy inną. D&D czy Warhammer RPG ma zupełnie inną mechanikę niż De Profundis czy Władcy Losu i tak samo Baldur ma inną mechanikę niż ME.r
Prawdą jest, że ME jest to shooter z elementami RPG, ale też Fallout to gra taktyczna z elementami RPG. I takie gry nazywamy cRPGami.
Co do samej gry ME2: ta gra urzeka mnie po prostu światem, który jest świetnie opisany i czerpie garściami z klasyki sf. Magia tego tytułu silnie na mnie oddziałuje i nie pozwala przestać w nią grać.
A ja sie zgadzam z autorem tego bloga. Ta gra jest udana, ale ma wiele słabych punktow :
– Lokalizacje sa bardzo male i nie mozna na “metr” zejść ze ścieżki
– Wykasowanie zabawy w modyfikowanie broni, zmieniania naboi, dodawania kolimatorow i reduktorów, jest bez sensu. Mailem nadzieje ze to fajnie rozwiną, a oni zwinęli do zera..
– Skanowanie planet jest fajne przez pierwsze 10 planet, potem jest idiotyczne, juz wole wpatrywać sie w wykresy z winampa. Wozik terenowy w ME1 sie nie podobał? To wykasowany, wylądować na planecie tez nie mozna. A miałem znów nadzieje, ze ta kwestie rozwiną i będę mógł wylądować na planecie nowym wozem ze skanerem i sie przejechać, po lepiej stworzonej okolicy. Ale znowu – kasacja.
– Ten system ulepszeń i broni jest slabo interesujacy, tz – nic mnie nie obchodzi, poza tym ze klikne raz i mam +10% zdrowia i szybkosci ladowania mocy, ktora i tak sie szybko ladowala. Nie ma w tym wielkiej zabawy.
– Latanie po galaktyce – do bani, jak sprzed 5 lat graficzka i jakas stacja benzynowa?? Ale nawet nie mozna do niej zadokowac… A mozna by latac jak w EVE Online lub X3:TC…
– Historia jest fajnie przedstawiona, gra jest wyjatkowo dobrze zagrana i sfilmowana, ale to jest jak ogladanie serialu, moze to fajne, ale ja bym tej grze nie dal 10/10 na pewno.
8/10 jest ok
tyle, juz nie nudze.
sopel –> zdecydowanie PC. Na Xie skanowanie planet jest nieprawdopodobnie powolne, a sporo czasu spędzasz na tym grindzie niestety. Cała reszta przemawia za X-em, bo PC ma tym razem na żywca przeniesione sterowanie z konsoli (więc żeby przejrzeć statsy drużyny – haha, jakie statsy – musisz nacisnąć ESCAPE, i pokazać myszką napis – nie ma skrótu klawiaturowego).
Mnie ciekawi, w jaki sposób niektórym tutaj udaje się “odgrywać” Sheparda. Dla mnie sam system dialogów zabija to całkowicie. Jak mam odgrywać postać, skoro nie wiem w pełni, co ta postać powie…
tak, to normalnie rozpacz. Odpowiedzi zwykle do wyboru: albo ‘nie’ albo ‘idz do diabla’. Wybierajac opcje paragona, ten wyciaga bron i przystawia do glowy facetowi (misja zaeda). W cytadeli (malutkiej cytadeli, oczywiscie… lokacje po prostu smieszne, pomijajac ilosc osob i questow) podczas akcji z quarianka, po oddaniu chipa, za to, ze jej oponent i straznik jej nie przerosili koles (akcja paragona) rzucil sie na nich niemal z piesciami, zwyzywal i ostro pogrozil. nie no, super, pewnie teraz juz ja beda szanowali. A jak dziewczyna powiedziala, ze zyje w slumsach to nawet nie rzucil jej 100 kredytow.
Pelno takich kwiatkow. Shepard teraz to chodzaca gora testosteronu. I ja juz klikam te opcje paragona zeby dla swietego spokoju miec to na 100%, i wole nawet nei sluchac co on znowu wykombinuje. odgrywanie postaci, yeah.
A mnie ME2 wciagnal jak cholera – klimat space opery, postacie, “background” swiata – calkiem fajnie wymyslone rasy quarian i kroganow. Owszem, gra ma te wszystkie wady, o ktorych wspomnielisci, chociaz dla mnie np. brak statystyk w tym przypadku wada nie jest. Ta gra to w 90% historia i dialogi z czlonkami zalogi, reszta (strzelanie) to dodatek. Moim zdaniem ta gra ma “to cos” co do niej przyciaga i dlatego generalnie zgadzam sie co do wysokich ocen.
Ja gram Shepardką, więc ten testosteron jest jeszcze zabawniejszy 🙂 Natomiast dodatkowo idę w renegata, szybciej się wszystko załatwia, rozstawiając ludzi po kątach i warcząc na nich 😉
Baggins –> ja już odczuwam delikatne zmęczenie lataniem po kolejnych członków załogi i wyciąganiem nowych trupów z szafy, żeby tylko team był wobec mnie lojalny. Poleciałbym już kogoś sprać, ale mainplot na razie w tej grze nie istnieje.
Trafiona diagnoza – ta gra nie zasługuje na tyle zachwytów…
Lokacje są trochę lepsze niż te powtarzalne w jedynce, ale jak to ktoś kiedyś napisał – widzisz kilka kwadratowych skrzynek i już wiesz że wrogowie wyskoczą za 2 sekundy.
Mnie najbardziej zawiódł loot, a w zasadzie jego brak. Dla mnie to esencja każdej gry która z rpg chce mieć coś wspólnego – a tu tylko magazynki do zebrania. Również system wynalazków jest ułomny, bo zamknięty: gra nie pozwoli ci wynaleźć dalszych udoskonaleń, dopóki w trakcie misji X nie znajdziesz na swojej drodze ulepszenia Y, które umożliwia ci dalsze badania.
Polski dubbing… dlaczego postacie poboczne potrafią być dobrze zdubbingowane, a jak się słucha głównych, to ma się ochotę wsadzić palec przez nos do właśnego mózgu i zamieszać… eh.
Cubituss – a mnie się akurat to latanie i trupy w szafach podobały. A co najważniejsze, ja się całkowicie zgadzam z Waszymi zarzutami – prawie wszystkimi. Że małe lokacje, że jak widać skrzynki to wylecą wrogowie, że można siedzieć cały czas za jedną osłoną itp. Jakby pogrzebać głębiej to wyjdzie cała masa innych nieścisłości – jak to jest np. z wypróżnianiem się quarian itp. Ale mimo tych wad gra wciąga, nie zwracałem uwagi na te oczywiste braki, bo chciałem wiedzieć, co jest dalej. I to jest dla mnie wyznacznikiem tego, że gra jest dobra. Mniejsza z ocenami, bo ja mam do gier skalę trzystopniową – super, ujdzie i do dupy. A takie np. Dragon Age, skądinąd bardzo dobre, znudziło mnie gdzieś w okolicach Wieży Magów.
Wypróżnianie Quarian to jedno, ale dlaczego ta rasa 300 lat lata po galaktyce mimo tylu planet możliwych do kolonizacji to niepojęte. Tak samo jak to możliwe, że przy wszystkich różnicach biologicznych u obcych ras ich narządy płciowe są “dopasowane” do ludzkich 😉 Zwłaszcza u Asari to dziwi.
W przypadku quarian tułaczka akurat jest wyjaśniona w grze – uważają, że jak odbiją swój świat od gethów, to łatwiej będzie im się przystosować właśnie tam, a na innej planecie trwałoby to o wiele dłużej.
Dobra, jedyne na razie warte uwagi lojalki to Thane i Samara, reszta run & gun, z wyróżnieniem dla Jacoba za klimat i końcówkę.
Jej no, męczy mnie ta gra, ale nie mogę przestać 🙁 Napiszę review jeszcze, jak już skończę i się zastanowię.
Mr_Baggins – ale to zupełnie nielogiczne zachowanie. Lataja300 letnimi statkami, które ledwo zipią i chcą planetę odbijać? Przecież znacznie prościej byłoby zasiedlić tymczasowo jakąś inną, dokonać napraw, zakupić nowe technologie, uzupelnić flotę i wtedy wracamy.
Bambusek – owszem, ale gdyby zasiedlili planetę to mogliby wyginąć – albo żyć na niej w tych ubrankach. Więc co za różnica – na planecie, czy na statkach. OK, powiedzmy, że nie jest to najlogiczniejsze wytłumaczenie, ale jest. A poza tym, poszukiwanie logiki w space operach z reguły kończy się źle – np. wyobrażeniem sobie quarianina z rozwolnieniem albo kroganina próbującego zapiąć pasy bezpieczeństwa.
A mnie denerfuje, że poziom przeciwników się dostosowuje się do poziomu gracza (podobnie w Dragon Age, Oblivion, Fallout 3). Powiedzcie mi gdzie w tym zabawa? W DA zabijam szczura na pierwszym levelu i ledwo daję radę bo gram na hard. Po kilku godzinach i nabitych levelach znowu spotykam szczura (który chyba w tym samym czasie co ja łaził i robił questy) i mam z nim znowu problemy. To nic, że teraz potrafię strzelać promieniami z dupy. Na szczurze nie robi to większego wrażenia. Pokonuje mnie bez trudności.
To już rzeczywiście lepsze podejście jest te zastosowane w ME2. Uczestniczymy sobie w takim interaktywnym filmie. Czasem sobie postrzelamy, czasem poskanujemy planetę, czasem wybierzemy opcję w dialogu. Nie ma żadnych współczynników (bo co z tego że po levelowaniu mam atak +10 skoro przeciwnikowi gra z automatu ustawi obronę +10).
Dodatkowo męczy mnie już ta sama mechanika dotycząca członków drużyny w grach Bioware. Poznajemy postać -> gadamy z nią kiedy tylko się da, żeby sprawdzić czy nie ma nowych opcji dialogowych -> robimy misję związaną z tą postacią -> odblokowujemy specjalną zdolność/przedmiot związany z tą postacią. Za drugim, trzecim razem to jeszcze dawało radę, ale za dziesiątym już się nudzi (Baldurs 2, Jade Empire, KOTOR, ME1, Dragon Age). Czekam na rpg od bajołaru, gdzie nie będzie drużyny (to by była rewolucja jak na nich).
Taka sobie notkat z wiki ME:
Cerberus
It is not clear why such a secretive organisation, not to mention one that is considered terroristic and an enemy of both the Aliance and Citadel Council, would feel the need mark everything they make, from spaceships to clothes, with their symbol.
niezle 😉
i tak, DA i ME maja podobne wady. A najgorsze w tym wszystkim jest, ze zaden wspolczesny crpg nie jest w stanie zagrozic ich pozycji. Po prostu nie ma w czym wybierac. Drakensang mnie nie przekonal, elder scrolls i gothic to jednoosobowki, z totalnie inna filozofia. Ja chce nastepce fallouta! (i bron boze fallout 3 – mam to, zopbaczylem, ucieklem… zal tylko odsprzedac…), albo arcanum, albo zapomniaanych najlepszych chyba crpg jakei gralem – amberstar i ambermoon… heh ;).
no, neverwinter nights tez dalo sie pograc;)
Właśnie skończyłem pierwsze podejście do ME2. Ponad 47 godzin na liczniku, wiem, że nie zrobiłem wszystkiego (wykrywanie anomalii na przykład) i cóż mogę rzec… Początkowo, kiedy uruchomiłem grę i trochę pograłem, było bardzo pozytywnie. Później było jeszcze lepiej, znakomicie. Końcówka to “łał” a teraz…euforia, szczęka na podłodze, niedowierzanie, jak wspaniałym jest ten tytuł i…smutek 🙂 Smutek, że to już koniec. Te 47 godzin pękło nawet nie wiem kiedy, uniwersum i opowiedziana historia wessały mnie nieprawdopodobnie wręcz. Wady jedynki wyeliminowano, postawiono na postaci i BioWare wygrało.
Jeśli chodzi o recenzję – gusta nie podlegają dyskusji. Tak, jak podobała mi się konwencja Fable II (na która psy wieszali ortodosksyjni wyznawcy starej szkoły), tak tez podoba mi się ME. Ba. Podoba. Jestem nim absolutnie zachwycony, oczarowany, wręcz zaczarowany pięknej tej sztuki. Bo ME2 sztuka nazwać można.
Nie ma statystyk? Nie ma wypadającego “lootu”? Nie ma tej masy cyferek? Ja się pytam – i co z tego? Historia jaką dane jest nam poznać jest niesamowita. Jeśli o sile gier rpg stanowi – według założenia gatunku – wcielenie się w postać i jej odgrywanie, życie światem i chłonięcie uniwersum, to ja jestem na TAK. To lepszy rpg niż – przepraszam za porównanie, wiem, że to hańbiące dla ME – wszystkie Riseny, Gothici, płytkie jak woda w kałuży Dragon Age czy inne Sacredy. Ta gra poraża. I trzeba albo byc uprzedzonym, albo mieć gorszy dzień, albo być typowym narzekaczem/ignorantem, aby tego nie zauważyć. Być może ten tytuł odchodzi od sztywnych ram gatunku, ale na Boga – to jest niesamowite. Gdybyśmy wciąż w sztywnych, jedynie słusznych ramach gatunku trwali, to rpg byłyby grami dla matematyków. Dzięki Bogu tak nie jest.
Polecam Wam wszystkim. Zamiast słuchać narzekań innych – sprawdźcie sami. Po stokroć warto. Jak dla mnie to najlepsza gra dekady. Bez dwóch zdań. Jest wielka. A ja wracam do kolejnego podejścia, tym razem jako ten niedobry.
Pozdrowienia 🙂
ps. Lordpilot, więc jestem na zagraconych 🙂 Ultima dała radę?
Moje zdanie jest takie:
Inaczej wygląda wycieczka za miasto, jadąc rowerem, inaczej –
samochodem. Myślę, że żadna teoria typu “jakie powinno być RPG” nie
będzie trafiona, jeśli będzie się brać wzorzec z np. planszówki. Po
prostu, RPG planszowe to RPG planszowe, komputerowe to komputerowe itp.
itd. Ale oczywiście, nie znaczy to, że nie wolno nam próbować tworzenia
definicji tego typu gier. W ME2 dopiero zaczynam grać, więc jeszcze
niewiele mogę powiedzieć na ten konkretny temat. Jednak mogę pokusić się
o ogólne stwierdzenia, które – jak sądzę – nie będą całkowicie nie na
temat.
Pierwsza sprawa: Jakie powinno być RPG na PC według mojej oceny?
– Przede wszystkim ma to być jakaś konkretna historia, opowiadana tak
abym mógł się nią zainteresować, tak jak bym czytał książkę. Z drugiej
strony, ma to być historia prowadzona tak abym miał nad nią “władzę”
tzn. aby moja ingerencja w fabułę była w pełni świadoma i przemyślana.
Tutaj muszę się zgodzić z tymi, którzy narzekają na wypowiedzi i
prowadzenie rozmów w ME. Co to za prowadzenie dyskusji, gdzie w opcji
odpowiedzi mamy – taki ogólny, luźny przykład – coś na wzór “Dajmy temu
spokój” i nie wiem, czy jeśli wybiorę tę opcję to Shepard zrąbie kogoś
czy go pochwali. (Sorry, powtarzam, to taki schematyczny przykład).
W ogóle cały ten system rozmów z członkami drużyny i zdobywania zaufania
jest dla mnie – tu podkreślę – ciężko walnięty w głowę. Przynajmniej w
tej postaci w jakiej Bioware go prezentuje (NWN 2, Dragon Age…). Piszę
tak, dlatego iż w życiu (a w tym, chyba trudniej) nie mam specjalnych
trudności w wyrażaniu swoich racji i – nawet – przekonywania innych do
nich. Stąd też jest dla mnie niezmiernie irytującą sprawą prowadzenie
rozmów z towarzyszami tak, aby uzyskać żądany efekt. Powiem wprost i
szczerze: czuję się jak “cienki, niedouczony Bolek”, który chce poderwać
córkę jakiegoś inteligenta-prominenta, gdzie wszelkie moje próby
zagadywania są z góry spisane na straty (chyba, że mi się trafi jak
ślepemu psu w obcej wsi…). Myślę, że to jest takie hollywoodzkie
podejście do fabuły, coś jak “Moda na Sukces”. Przepraszam za wyrażenie,
ale ma chyba być tak, żeby wszyscy z wszystkimi się pieprzyli po to, by
mogli się nawzajem zdradzać… czy jakoś tak. W tym temacie tyle… ze
względu na oszczędność miejsca w mojej wypowiedzi.
Druga sprawa: Czy cyferki są całkiem złe w RPGach?
– Uważam, że są potrzebne, ponieważ tutaj wyłania się następna cecha,
charakterystyczna dla tego typu produkcji.
Chodzi o progresywny charakter całej historii. Inaczej mówiąc, mam na
myśli rozwój w szerokim znaczeniu czyli rozwój postaci, “rozwój”
pancerzy, broni itd…. oczywiście, rozwój przeciwników również. Tylko
jedna uwaga. Wszystko ma być stonowane i wybalansowane, bez przegięć i
przerostu formy nad treścią. To znaczy, że ilość ulepszeń i innych
elementów nie może być zbyt wielka, ponieważ zaczyna męczyć i zniechęcać
do grania. Pamiętajmy, że inaczej się gra, siedząc z kostką nad planszą,
inaczej przy kompie. Chodzi o emocje. Są one całkiem inaczej
“produkowane” w organizmie grającego. Mówiąc inaczej, łatwiej jest
człowiekowi skupić się na przemyśleniach, czytając książkę niż oglądając
film (gotowe, ruchome obrazy). Dlatego, gdy gramy na PC-cie, jesteśmy
bardziej nabuzowani niż np. przy kostce, a – co za tym idzie – gry
komputerowe nie mogą za bardzo zmuszać nas do korzystania z kalkulatora,
ponieważ jesteśmy bardziej podnieceni czekającą nas niedługo jakąś akcją
czy walką.
Jednak to cyferki sprawiają, że zaczynamy się ekscytować tym, co –
według naszych matematycznych prognoz – czeka nas w najbliższej
przyszłości. Ile to mocy nam przybędzie po założeniu jakiegoś ulepszacza
na broń… jak nam się zwiększy sprawność w celowaniu, gdy założymy np.
lepsze okulary itd. Elementy te sprawiają, że idąc do pracy czy też
spacerując z dziewczyną po parku (no… to może nie najlepszy pomysł),
myślimy o tym, jak sobie poprawimy naszą sytuację w następnych misjach.
Myślę, że to jest bardzo ważne zjawisko, które chyba nie występuje w
przypadku grania w inne gry – a już raczej na pewno w FPSy.
Oczywiście rozwój przeciwników też jest potrzebny, ale… jeżeli ma być
zachowany system rozwoju bohatera, wtedy przeciwnicy nie mogą być cały
czas tak samo trudni, ponieważ – z prostej logiki – nie byłoby wtedy
rozwoju bohatera. Jedno wyklucza drugie.
Tak w ogóle – moje osobiste zdanie – walki w RPGach nie powinny być
elementem naczelnym, jeśli chodzi o stopień trudności. Od tego są
zręcznościówki i tych akurat nie brakuje. W przypadku Role Playing,
walki powinny być czynnikiem prowadzącym do popychania fabuły naprzód.
Trzecia sprawa: Znajdźki u pokonanych wrogów czy też zdobyte w innych
miejscach.
– W zasadzie można by napisać j.w. Przecież łupy i trofea są czymś, co
pomaga nam wciągnąć się w całą graną historię. To taka żyłka – trochę
zbieracza, trochę złodzieja – sprawia, że jeszcze bardziej dajemy się
wciągnąć w fabułę. Jeżeli ktoś twierdzi, że to jest niepotrzebne to
znaczy, że nie chodzi mu o granie w jakąś historię z aktywnym
rozwijaniem się, tylko o np. zabijanie wrogów i parcie do przodu. No…
może nie tylko, ale tak uważam i odsyłam do zręcznościówek.
Na razie tyle… biorę się za ME2.
Aope:
“Nie ma statystyk? Nie ma wypadającego ?lootu?? Nie ma tej masy cyferek? Ja się pytam ? i co z tego? Historia jaką dane jest nam poznać jest niesamowita. Jeśli o sile gier rpg stanowi ? według założenia gatunku ? wcielenie się w postać i jej odgrywanie, życie światem i chłonięcie uniwersum, to ja jestem na TAK.”
A to z tego, że ta matematyka to właśnie element, jaki odróżniał RPG od przygodówek. W przygodówce TEŻ się wcielasz w postać, TEŻ ją odgrywasz, TEŻ ważne jest życie wydarzeniami i światem, historia TEŻ jest tam ważna. I powtarzam: Sheparda nie da się odgrywać. System dialogów skutecznie to uniemożliwia. I to nawet na tak ograniczonym pułapie na jaki pozwalają elektroniczne RPG. Przy ME2 Bioware się chwali, że dali o 1/3 więcej kluczowych wyborów niż w jedynce. Fajny chwyt marketingowy, bo w jedynce były te wybory ze trzy (Wrex na Virmire, końcówka misji na Virmire, końcówka gry).
@Bambusek: każda gra rpg jest po części również grą przygodową. Cyferki nie stanowią o definicji gatunku. Bo czy bardziej rpg nazwiesz cyferkowe Sacred, czy fable II, które daje Ci możliwości, których nie ma w ŻADNYM innym rpg? Czy bardziej rpg jest Risen, gdzie mamy cyferki ale w zasadzie żadnego wpływu na nic, czy ME2, w którym cyferek jest mniej, ale mamy wpływ na przebieg wydarzeń, lepsza fabułę i genialne uniwersum? Wyborów w ME2 jest bardzo wiele, ba, nawet w kwestiach łóżkowych pojawiają się dylematy. System dialogów jest dla mnie świetny. Naprawdę nie wiem, czego przy ME2 można się uczepić. Bo to uczepianie to chyba tak na siłę. To świetna gra.
Napiszę o ME2 już wkrótce nowy wpis, jestem na etapie suicide mission i powinienem dzisiaj/jutro wszystko skończyć.
@Cubituss: bardziej pozytywny, czy negatywny, że tak zapytam? 😉
A dla mnie każda gra gdzie walka jest zręcznościowa, nie jest już grą RPG. Takie moje prywatne kryterium 🙂 Wystarczy aktywna pauza. Co nie zmienia faktu, że lubię również gry zręcznościowe.
Guzik mnie obchodzi, czy Mass Effect to rpg, czy przygodowo-sensacyjny dramat obyczajowo-zręcznościowy. Grunt, że gra jest fajna. Nigdy nie kapowałem tego naszego przywiązania do czystości gatunkowej. Ale ja jestem fałszywym metalem, bo oprócz wczesnego Coronera słucham też późnej Metalliki 🙂
@Cubituss: kiedy możemy spodziewać się zapowiedzianej notki? 🙂
Jeszcze chwilka, kończę inny tekst i deczko mam dzisiaj roboty 🙁
Luz 🙂 Sprawdzałem tylko, czy nie zapomniałeś 😉 Pozdrowienia
Elementy rpg i strzelania?
Parasite eve 😛
Gralem w 1 i 2 i powiem jedno 😛
Jedynka miala tylko questy poboczne fatalne i jazda maco 😛 Nic wiecej!
2 to tylko poprawione to co w 1 nie tak.
Fabula w 2?
Wogole nie istnieje jest ona szczatkowa i zajmuje tyle co 1/3 tego co w 1 !
jaki powod maja (tak naprawde) druzyna gdy przylaczaja sie do sheparda?
W 1 garus i wrex mieli powod osobisty wyrazny zywy
W 2 tylko dlatego ze to Shepard
Zbieranie druzyny tak naprawde to tylko glowny quest poboczny a nie os fabuly.
Najbardziej sie rozczarowalem romansem niestety bo nie ma tego czekania, angazowania jak to byl np. z Liara Tsoni… Nic zero…
Przyjdz pogadaj troche wroc pozniej i juz… Nuda…
Strzelanie pomalu nudzilo rowniez. Raczej to bym biegam i omijal przeciwnikow bo zadnej adrealinki ani nic czysto rpg…
To stare kotlety w brzydkiej oprawie wiecej radosci daja 😛
Chyba se 5 raz odpale Parasite Eve 2 ;D
A 6 FF 8 😛 No coments…
NUDA………..
Ja tam podpisuję się obiema rękami pod tym co napisał Cubituss. Gra jest dobra ale nigdy w życiu 10/10. To taki średni shoter z interaktywnymi dialogami. Gdzie ekwipunek?? gdzie jakieś wartościowe statystyki, gdzie rozwój postaci??? zero dropów?? gdzie do cholery są itemki?? Odgrywanie roli??- nie, nie do końca, świat jest czarno-biały. Czy to dalej cRPG? Hmmm ……. wiele elementów jest diabelnie uproszczonych ale tak to actionRPG. Podsumowując wolę stare P:Torment,BG, czy nowego DA:O Dla mnie Mass to mocna 7/10.
Temat skąd te dziesiątki a komenty czy rpg czy nie. Nieważne! gra dostaje dziesiątki i dziewiątki od reszty świata nie za to, że jest wybitnym rpgiem ale za to, że ma świetne wybory moralne, grafę, wychodzi poza pewne granice (koniec ze zdziadziałym fantasy, space opery rządzą !!!). poza tym rpg to skrót od role playing czyli w nazwie nie jest określone, że muszą być cyferki, parametry, “dropowanie lootu” (Cubituss ty stary nerdzie) itp. masz odgrywać rolę jakiejś postaci, dokonywać wyborów a w ME jest tego mnóstwo. Dla mnie jak najbardziej 10/10. Jeszcze jedno, że niby “jedynka lepsza od “dwójki” ??? Ok fabuła lepsza ale grzebanie w inventory i usuwanie masy niepotrzebnego “lootu” to już fajne nie było, tak samo jak kiepskie strzelanie, żałosny cover system i milion tak samo wyglądających pancerzy, tylko z innymi skórkami. ME2 jest o nibo lepsze.
1. swietne wybory moralne to cos wiecej niz zerojedynkowa filozofia. Jak sie na to spojrzec z boku, to te wybory sa tak czarno/biale, ze niczego nie przedstawiaja.
2. grafika nie jest swietna. Wrecz przeciwnie, na moim pc przyprawiala mnie o bol glowy. Szczegolnie przelozone 1:1 sterowanie z konsoli – juz w me1 lepiej mi sie sterowalo, obsluga menu w me2 na pc to koszmar. Dodatkowo, te wszystkie niewidoczne sciany przeniesione z konsoli, brak lepszych efektow… sorry, to nei jest swietna grafika.
3. Spaceopera rzadzi? jakie elementy w tej grze nie dadza sie zastapic schematem fantasy? zmien normalndie na XVI wieczny galeon, wrzuc orki, elfy, glownego zlego, bedziesz mial to samo. Spade opera polega zawsze na tym, ze z broni palnej strzela sie na maks 30 metrow?:)
4 role playing… no super. Jakie jest role playing w tej grze? ze z kims rozmawiasz, i odpowiedz na lewo na gorze jest ta mila, ta na dole jest nie mila, i po prawej wychodzisz? Jak czasem wybieralem ta milsza i uzlyszalem, jaka wiazanke nasz komandor puscil, to sie zastanawialem, co tworcy uwazaja za ‘mila’ odpowiedz. I ciekawa fabula – latasz po kosmosie, znbeirajac czlonkow zalogi, i rozwiazujesz ich prywatne problem w mysl zasady – nie rozwiazwsz, zginie na normalndii, rozwiazesz, przezyje… no dylemat moralny jak nic. binarny. I nie mow mi ze odgrywasz role postaci, chyba, ze w ten sam sposob, co w halo:reach.
5. Jezeli sam przyznajesz, ze me1 mial lepsza fabule, ale jednoczesnie mowisz, ze me2 lest lepszy bo lepiej sie strzela i ma lepsza grafike, to widac dokladnie, jaka gre chcialbys miec – prosta strzelanine z elementami wyboru. Nijak sie to ma do rpg i postaci. I moze Ci sie gra podobac, nie kloce sie z ta opinia, ale nie lubie przekrecania faktow. swietne wybory moralne, heh…
To nie jest kwestia piractwa(które jest oczywiście), ale świadomości polskich graczy którzy nie dają sobie wcisnąć za krótkich odgrzewanych kotletów.