Uprzedzamy z góry – to nie zestawienie dla hardkorowych fantyków gier video.  To nasza rekomendacja dla wszystkich ex-pecetowych weteranów, szukających wczesnej emerytury na wygodnej konsoli, dla tych trzydziestolatków którzy kupili sobie właśnie Xboxa, ale nie mają czasu “orientować się” w tym w co warto zagrać (mamy nadzieję, że dzięki naszemu poprzedniemu poradnikowi orientują się ile z konsoli można wycisnąć i jakie daje możliwości).

Inna sprawa, że preferencje są różne i jak zwykle nasze spojrzenie na tym blogu będzie mocno subiektywne. Co nie zmienia chyba faktu, że rekomendowane przez nas gry to prawdziwe hity i szansa na rozczarowanie będzie – mamy nadzieję – minimalna.

I jeszcze jedno – to gry, które wypada MIEĆ w domu. Nie koniecznie w każdą będziemy grali od rana do nocy, cześć z nich może wpadać w czytnik konsoli od czasu do czasu lub kiedy odwiedzą nas znajomi. Dlatego przy każdej pozycji zaznaczymy, kto i kiedy powinien zainteresować się tym tytułem.

Zaczynamy, najpierw TOP 10 by massca (kolejność przypadkowa):

  • FORZA MOTORSPORT 2

360-forza2Najbardziej kompletny, realistyczny, profesjonalny symulator wyścigowy na X360. Król na tronie, bez dwóch zdań. Bezpośredniej konkurencji właściwie brak. Dziesiątki światowych torów, setki modeli prawdziwych samochodów każdej liczącej się marki, miliony możliwości indywidualnych ustawień i wizualizacji. Jeśli szukasz poważnej ścigałki, jeśli satysfakcję sprawia Ci maksymalna koncentracja i do bólu realistyczne warunki prowadzenia wózka – to pozycja o tyle obowiązkowa, że praktycznie jedyna do wyboru.

  • BIOSHOCK

360_bioshock_boxartShooter FPP rozgrywający się w utopijnym (i utopionym w Atlantyku) mieście stworzonym przez  szaleńca z gatunku KimDzong Ila. Jako sama strzelanina gra nie byłaby niczym wyjątkowym, ale na piedestał światowego bestsellera wynosi ją miażdżąca rozmachem i konsekwencją oprawa wizualna. Utrzymana w stylu art-deco scenografia tworzy wg. mnie jeden z najbardziej dopracowanych i imponujących światów w historii gier, przyprawiony dla smaku niepokojącą moralnie fabułą. Grać z podwiązaną szczęką.

  • GEARS OF WAR 2

360_gearsofwar2_boxNie miałem w planach kupna tej gry, bo jedynka jakoś mi nie weszła, ale Cubituss niemal mnie zmusił do nabycia i zagrania z nim w co-opa. Za co teraz szczerze dziękuję. Ilość frajdy z rozwałki jaką niesie ta gra równa się tylko ilości testosteronu jakim ocieka na każdym levelu. Na tyle epicka  by nie stać się groteskowa, na tyle krwawa by nie stać się bezmyślną sieczką gra od początku do końca gwarantuje jazdę bez trzymanki, mięsistą akcję i charakternych bohaterów, jakimi każdy z nas chciał być w dzieciństwie. Na deser grafika, jaką rzadko widzieliśmy do tej pory na X360

  • CALL of DUTY 4 (i/lub 5)

360_cod4_goty360_callofduty_wawLegenda i niekwestionowany lider strzelanek FPP w ostatnich dwóch latach. Dwie gry na jednej pozycji,  bo to dwie gry z jednej serii i na jednym enginie. To co je różni to przede wszystkim umiejscowienie w realiach historycznych. “Czwórka” (czyli CoD: Modern Warfare) to fikcyjny konfikt czasów współczesnych, “piątka” (czyli CoD:World at War) t0 druga wojna światowa. Obie gwarantują znakomitą grywalność, wspaniałą grafikę, zróżnicowanie w misjach singleplayer i bliski ideału tryb multi, który przyciąga chyba największą liczbę graczy w Xbox LIVE. Na wyższych poziomach trudności idealna gra do szlifowania umiejętności gry na padzie. Na najwyższych poziomach – festiwal bluzgów i prawdziwy test na wytrwałość.

  • BURNOUT Paradise

360-burnout-paradiseAdrenalina w najczystszej postaci. Szaleńcze wyścigi po ogromnym mieście, gdzie łamanie przepisów i spektakularne kraksy należą do bon-ton. Coś dla tych, którzy lubią pościgać się samochodami na konsoli, ale nie mają cierpliwości do tak wymagających tytułów jak wspomniana wyżej Forza. Gaz do dechy,  nitro do dna i jazda. Nie ma tu co szukać fabuły, nie ma tu co szukać większego sensu – sensem samym w sobie jest poczucie prędkości, kilometrowej długości poślizgi, karambole, skoki nad jezdnią i wszystko to, czego nigdy naprawdę za kółkiem nie zrobimy. Tę grę albo się kocha i wyciska z niej wszystko, albo się w nią po prostu nie gra.

  • Grand Theft Auto IV

360-gta-4Jeśli nie słyszałeś o tej grze, to zapewne ostatni rok spędziłeś na stancji w szkole u ojca Rydzyka. Symulator życia gangstera z Europy Środkowej, który próbuje ogarnąć się w Nowym Jorku (czyt. w Liberty City). Zdecydowanie jedna z najbardziej złożonych gier w historii, szczególnie jeśli chodzi o elementy które są, chciaż nie musiałoby ich być. Pozycja, której siła tkwi w detalach i która straci przynajmniej 50% na swojej wartości jeśli kiepsko władasz angielskim. Dla tych, którzy jednak orientują się w światowej popkulturze będzie to uczta. Dialogi,  bohaterowie, przerywniki filmowe, szyldy na sklepach, stacje radiowe, setki gagów i odniesień – cała gra to jedna wielka niewybredna parodia współczesnej Ameryki i jej specyficznej moralności. Gra jednocześnie dla koneserów takiego poczucia humoru jak i dla fanów delektowania się zwykłą jazdą bez celu po mieście, ucieczkami przed policją czy podziwianiem panoramy wielkiego miasta z pokładu helikoptera lub motorówki. Nie trzeba chyba dodawać, że gra wyjątkowo dla dorosłych. Must have, chociaż nie dla każdego.360-fifa

  • FIFA 09

Tak, tak, już nie Pro Evolution Soccer. Bez wątpienia stało się to, na co zanosiło się już od jakiegoś czasu: zmiana na tronie najlepszej futbolówki. Więcej pisałem o tym w tym wpisie, więc nie będę się dłużej rozwodził. Jeśli grasz w piłkę na konsoli – w tym roku grasz w FIFĘ. Albo dalej żyjesz sentymentami. Jak wolisz…

  • BATTLEFIELD: BAD COMPANY360-bf-bc

Zdaję sobie sprawę, że ta rekomendacja bardziej wynika z mojej miłości do całej serii BF niż z ogólnej popularności tej gry, ale nie obawiam się o postawienie na niej osobistego stempla jakości. BF:BC to kompleksowa bitwa na współczesnym polu walki – piechota, czołgi, transportery, artyleria, łodzie pościgowe, helikoptery. Wszystkim można sterować, wszystkim można przemieszczać się i zabijać. Daniem głównym jest naturalnie jak zwykle tryb multi, więc jeśli Twoja konsola nie ma połączenia z internetem i konta GOLD – lepiej zagrać we wspomniane wyżej COD, które jednak takiego wachlarza pojazdów nie może zapewnić.

  • FIGHT NIGHT Round 3

360-fight-nightBoks. Po prostu. Bez kombinacji,  bez gadżetów, bez udziwnień. Surowy ring i proste zasady – powalić przeciwnika na deski. Do dyspozycji dwie gałki naszego joypada w dosyć unikatowym, ale znakomicie sprawdzającym się systemie kierowania postacią. Można nie być fanem klepania się po pyskach, ale gra idealnie sprawdza się kiedy wpadną znajomi. Tym bardziej, że nawet temu kto jeszcze nigdy nie grał może wejść spektakularny sierpowy. Dodatkowym argumentem “za” jest niska cena, gdyż gra do najnowszych już nie należy. Nie trzeba się tym jarać, nie będziemy spędzać długich godzin w singlu ale mieć na półce po prostu warto.

  • CONDEMNED 2 : Bloodshot

360-condemned-2Zdecydowanie najlepszy wg. mnie survival-thriller. O tej grze pisałem więcej tutaj, więc jedynie w skrócie dodam, że jest to obowiązkowa pozycja dla każdego kto lubi się bać, walczyć o przetrwanie (najczęście gołymi pieściami lub tym co akurat będzie pod ręką) i jednocześnie nieszczególnie gustuje w różnego rodzaju vapirach, zombiakach i innych nieziemskich stworach. Klimat jest niemal przez prawie cały czas dosyć realistyczny, podobnie jak miejscówki, przez które się przebijamy. Gra jest mroczna, dołująca i ciężka. I znakomita.

To tyle z mojej strony. Mam nadzieję, że poniżej za moment Kuba dorzuci coś od siebie, co poszerzy listę. Stwierdziliśmy, że nie ma sensu robić jednej połączonej, bo mimo wielu punktów wspólnych mamy często odmienne gusta. Zdaję sobie również sprawę, że na powyższej liście nie ma takich gier jak Fallout 3 czy Dead Space, ale te  pozycje cały czas czekają na rozegranie.

massca

UZUPEŁNIENIE do TOP 20 by Cubituss

Kolega trochę wyczerpał temat, ale przegrzebawszy zakamarki swojej szafki z grami (oraz zakamarki pamięci) dodam jeszcze kilka must-have’ów. Uwaga, w niektóre z nich można zagrać na pecetach, ale po co grać na pececie, skoro można na Xboxie, nieprawdaż? Ach, no i oczywiście podpisuję się pod listą massci.

  • DEAD SPACE

360-dead-spaceNie lubię horrorów. Naprawdę, nie lubię. Horrory podnoszą mi ciśnienie i potem nie mogę zasnąć, do tego wrzaski z telewizora czasami zagłuszają mi płacz mojego dziecka. Ale ten horror to horrorowy król. Wspaniałe połączenie klimatu pierwszego i drugiego Aliena, do tego nieprawdopodobna grafika, udźwiękowienie, świetne sterowanie… trudno oderwać się od tej gry. Do tego jeszcze gra obudowana jest całkiem konkretnym story, które można poznać z niej samej, ale jak ktoś jest wnikliwy, to w necie jest zarówno krótkometrażowy film, jak i kilka komiksów. W tę grę trzeba zagrać z jeszcze jednego względu: będzie miała na 99% sequel, który będzie na 99% od niej jeszcze lepszy (chociaż trudno w to uwierzyć). Jedna z najważniejszych gier 2008 roku i prawdopodobnie jedna z najważniejszych gier ever.

  • GUITAR HERO/ROCK BAND

360-guitar-hero1“Haha, dorosły z plastikową gitarką, lol” – nie słuchajcie takich tekstów. To dwie serie absolutnie rewelacyjnych gier rytmicznych, coś, czego na pecetach nie spróbowalibyście nigdy, a na Xboxie spróbować musicie. Przez ekran lecą punkty-nutki, trzeba je w stosownym momencie “zagrać” – na gitarze wciska się jeden z pięciu przycisków na gryfie i szarpie “struny”, czyli guzik reagujący na ruch w górę i w dół. Z biegiem czasu jesteście coraz lepsi… masakra. Spędziłem w tych grach setki godzin – dodam, że lubię rocka, a tego tutaj pełno. Od najnowszej części Guitar Hero ma podtytuł World Tour i można go kupić też z perkusją i mikrofonem – moim zdaniem strata czasu, najlepsza zabawa jest na gitarze. Jeśli kupicie gitarę z gry Guitar Hero: World Tour, to będzie Wam działała również we wszystkich poprzednich GH oraz w obu Rock Bandach (ta druga seria niestety nie do dostania w Polsce). Jakość kawałków: najlepszy jest Rock Band 1, potem Rock Band 2. Czyli optymalne połączenie: GH World Tour plus Rock Band 1.

  • DEAD OR ALIVE 4

360-dead-or-alive-4Gra do kupienia obecnie za grosze, przebój imprezowy. To klasyczna mordoklepka jeden na jednego, w roli głównej laski z gigantycznymi cycami oraz prześliczna, lekko mangowa grafika. Tytuł bardzo szybki, stosunkowo łatwy – wymiatacz czasami zbierze bęcki od kogoś, kto trzyma pada po raz pierwszy w życiu. Frajdy co niemiara, do tego pecetowcy upadną na kolana przed jakością grafiki. Oczywiście należy przymknąć oczy na przeidiotyczne story i miejscami zbyt często counterującego komputerowego gracza, ale to i tak moim zdaniem najlepszy fighter na konsolach. Tak, grałem w Virtuę Fightera, tak, grałem w WWE i tak, grałem w Rumble Roses (czego się wstydzę, ale czasami lubię w to pyknąć). O Street Fighterze IV się nie wypowiadam, bo to przerost oldschoolu nad formą.

  • BULLY

360-bullyZałożę się, że nie mieliście Playstation 2. Jeśli mieliście, to w to graliście. Jeśli nie, to musicie w to zagrać – można tę grę nazwać w skrócie Grand Theft Auto w szkole, ale będzie to dla niej niesprawiedliwe, ponieważ tytuł jest od GTA znacznie lepszy. Naprawdę. Skończyłem tę grę już trzy razy i nigdy nie mam dosyć. Fantastyczna, głęboka i mocna satyra na szkolne życie. Paskudna – naprawdę, ostrzegałem – paskudna grafika to jedyna wada tego tytułu. Wbrew pozorom nie trzeba zalać gry hektolitrami krwi i bezsensownej przemocy – jak się zdarza w Grand Theft Auto – żeby stworzyć coś wciągającego po same uszy. OK, miasteczko jest nieporównywalnie mniejsze niż w GTA, ale masa zajęć nie pozwala się nudzić. No i można sprejować tagi na murach.

  • NBA STREET HOMECOURT

360-nba-homecourtNajzabawniejsza gra o koszykówce, jaka istnieje. Atomowe wsady, rzuty z 40 metrów, a to wszystko we wspaniałej, wspaniałej grafice i animacji. Nad tą grą można spędzić długie godziny, bo jest po prostu wszystkim tym, co fajne w NBA, a do tego dosypuje jeszcze garściami najlepsze elementy kultury hiphopowej. Włącznie z mocarną muzyką. Jeśli kojarzycie stare tytuły typu NBA Jam chociażby, to jest to ich ideowy następca. Oczywiście pełno licencjonowanych nazwisk, którymi można pograć i które można ograć na masę rozmaitych sposobów – ilość trików w tej grze przerasta każdego. W pierwszej chwili. Bo potem przychodzi ich masterowanie i wygrywanie z coraz lepszymi.

  • FALLOUT 3

360-fallout-3Dobry, głęboki erpeg, nawet dla tych, którzy z sentymentem wspominają pierwsze dwa Fallouty. Jest od nich żywszy i nieco bardziej zwarty, ale to co najważniejsze – czyli questy – pozostały równie dobre jak w poprzednikach. Na Xboxie warto grać z jednego powodu – achievementy dopingują do robienia misji pobocznych i eksploracji. Smutna wizja świata przyszłości, ale zwiedzanie go i odkrywanie jego tajemnic to niesamowita zabawa. Postacie miejscami wydają się zbyt sztywne, czasami brakuje jakiejś ewidentnej opcji dialogowej, ale ogromna ilość znakomitych pomysłów rekompensuje te braki z nawiązką. No i jest tu jeden z najlepszych questów, jakie kiedykolwiek widziałem w grze RPG, ale nie będę spoilował. Powiem tylko tyle: trzeba zagrać.

  • FABLE 2

360-fable-2A to z kolei erpeg dla ludzi lubiących elfy, smoki i takie tam. Wciągnęła mnie ta gra bardzo mocno, bo jest taka jak swój tytuł – baśniowa. Trochę okrutna, a trochę magiczna. Nie jest to wielki przełom, ale w kategorii action rpg sprawdza się znakomicie – i to zarówno jeśli graliście w jedynkę, jak i wtedy, gdy jej nie znacie. Ciekawa jest możliwość grania jako totalnie na wskroś przesiąknięty złem paskudny skurwiel – do tego jeszcze postać zmienia się w zależności od podejmowanych wyborów. Czyli ponury madafaka naprawdę wygląda tu jak ponury madafaka, a ludzie uciekają przed nim z wrzaskiem. Wiele zależy też od stylu gry – mag będzie wyglądał inaczej od wojownika, który wszystkich klepie młotem.

  • LEFT 4 DEAD

360-left-4-deadDługo myślałem, że lepiej w to grać na pececie, ale okazało się, że tak wspaniałego sterowania nie ma żaden inny fpp xboxowy. Rewelacyjny klimat horrorów spod znaku 28 dni później i nowszego Romero (czyli w skrócie: tłum szybkich zombiaków), do tego kooperacja na cztery osoby i masa – MASA – ludzi, którzy w to grają. Do tego zdaniem mojego ulubionego serwisu o achievementach ma najfajniejsze achieve’y za zeszły rok – trudno się z tym nie zgodzić… piękne jest to, że przeciwnicy nie stoją w tych samych miejscach, ich rozmieszczeniem steruje tak zwany AI Director, który – gdy na przykład widzi, że grupie idzie za dobrze – rzuca na nich coraz trudniejszych i liczniejszych przeciwników. A potem usypia dwudziestoma sekundami spokoju. Tu każda akcja nabiera epickich rozmiarów, a ludzie wrzeszczący w mikrofon “kurwaaaaa hunter mnie ma na pomooooc” zapewniają dawkę bezcennych wrażeń.

  • THE ORANGE BOX

360-orange-boxPropozycja dla zaspanych, którzy nie kupili nigdy Half-Life’a 2, czyli jednej z najważniejszych gier w historii. W tej paczce macie Half-Life’a 2, oba dodatki do niego (długaśne!), przekozacką grę Portal oraz wybitną sieciówkę Team Fortress 2. Na sam singlowy content zostawicie tutaj… no sądzę, że z 30 godzin na luzie. Do tego dochodzą genialne achievementy – to tutaj robi się rzeczy na przykład za dwa punkty. Dodam jeszcze, że stosunkowo najsłabszy Episode One wciąż jest grą bardzo dobrą, zaś podstawka i Episode Two są po prostu genialne. Dla wariatów achievementowych (nie, ja się nie odważyłem) ten ostatni ma prawdziwą rękawicę ciśniętą z całej siły w twarz – należy przez całą grę przenieść ogrodowego krasnala. Tak, zgadliście, nie ma tutaj ekwipunku, niesie się go za pomocą jednej ze spluw, potem odkłada na okres jakiejś rozróby, znowu podnosi… i tak aż do końca. Koszmar. Ludzie z tym achievementem mają mój nieskończony szacunek.

  • BRAID

360-boxbraidNajważniejsza gra na XBLA, teoretycznie zwykła platformówka, w praktyce genialna gra logiczna, w której na pierwszym miejscu znajduje się manipulowanie czasem. Przegrzała mi się od tego tytułu głowa, ale uważam, że każdy fan gier powinien pograć w Braida – i to nie w demo, bo ono nie pokazuje nawet promila tego, czym jest ten nieprawdopodobny tytuł. Uwaga, nie grać po batach, Śledziu już próbował. Na szczęście jeśli ktoś się zatnie, to z pomocą przychodzi youtube.com, gdzie wszystkie poziomy są rozpykane w najdrobniejszych szczegółach. I siedzi potem taki biedny człowiek (jak ja na przykład) i zachodzi w głowę, jak mógł na to nie wpaść. Względnie “jak to do cholery możliwe, że ten klucz tam się znalazł”.