Dla maksymalnych doznań grać w środku nocy, ze słuchawkami na uszach. Nerwy wymienić na stalowe. Tego rodzaju ostrzeżenie powinno znajdować się na drugiej cześci thrillera Condemned. Nie jest to bynajmniej klasyczny horror gdzie grozę próbują wzbudzić wampiry, duchy, upiory czy inne tego typu postacie, które z reguły powodują u mnie najwyżej grymas znużenia.

W tej grze przytłacza syf. Wszechobecny syf. Eks-gliniarz wyrzucony z roboty, zmagający się z nałogiem alkoholowym i demonami we własnej głowie, miasto toczone przemocą, korupcją i chaosem. Brud, smród i ciężkie narkotyki, obłąkańcy na metaamfetaminie, zwłoki bez głowy i seryjny morderca. Do tego mroczne miejskie zakamarki, ponura, przerażająca muzyka i kandydat do najbardziej dołującej gry roku 2008 gotowy.

Jeszcze gdyby robienie porządku z tym bajzlem było w miarę szybkie i proste, tak jak wielu grach gdzie walka z horrem ociera się o groteske – mógłbym narzekać i pierdolnąć grą w połowie, bo na takie rzeczy nie lubie tracić czasu. Na szczęście nie jest ani łatwo ani śmiesznie – chyba że ktoś grał na “easy” – nie wiem, singla od razu ustawiłem na “hard” i po skończeniu wczoraj całej gry nie żałuję.

Grę ciężko zakwalifikować jako shootera, bo chociaż są momenty gdzie posługujemy się bronią palną, to przez większość czasu mamy do dyspozycji  jedynie własne pięści, buty i to co się nawinie pod rękę. A może to być dosłownie wszystko – rura wyrwana ze ściany, noga od stołu, drążek od piłkarzyków, kawał belki z gwoździami, deska od sedesu, kula bilardowa, kręgle, butelki, itd. Tylu “broni” jeszcze w grze nie widziałem.

Sednem rozgrywki jest walka z różnej maści psycholami. Walka mozolna i bolesna, widziana z pierwszej perspektywy, sprowadzona do ciągłej wymiany ciosów i bloków, uników i kombosów. Pojedynki wymagają skupienia a śmierć z ręki naćpanego żula zostawia często fizyczne efekty z gatunku zimnych dreszczy czy gęsiej skórki. Sztuczna inteligencja oponentów nie jest specjalnie wyrafinowana, ale czego można wymagać od świra, który w starym hotelu do rozbiórki próbuje załatwić nas cegłówką albo gazrurką?

Oczywiście w tym szaleństwie jest historia, nic specjalnie pomysłowego czy zaskakującego, ale scenariusz przyzwoity i pcha grę do przodu. Szczerze mówiąc spodziewałem się po pierwszych minutach sztampowych lokacji typu opuszczone ruiny czy kanały ściekowe, ale z czasem okazało się, że levele potrafią przyjemnie zaskoczyć różnorodnością – jest i sterylne laboratorium, i muzeum historyczne, pensjonat w górach czy teatr. Posuwamy się po tym wszystkim gładko, nie można się zgubić czy zaplątać. Nie ma mowy o swobodnej eksploracji, ale nie o to tu chodzi.

Gra znakomicie buduje napięcie a przede wszystkim rasowy, głeboki klimat osaczenia, zagubienia i beznadziejności w walce z  ogarniającym miasto obłędem, którego źródło musimy odkryć i zlikwidować. W ramach zagryzki zaserwowano zadania detektywistyczne, w których od czasu do czasu należy obejrzeć miejsce zbrodni, zbadać ślady i postawić diagnoze, mniej lub bardziej prawidłową. Często sprowadza się to oglądania konkretnie zmasakrowanych zwłok, więc nawet wtedy ciężki klimat nie robi sobie wakacji.

Condemned 2 to pozycja zdecydowanie dla dorosłych, do wrzucenia na konsolę po zmroku, ze słuchawkami, najlepiej w niczym nie zmąconej samotności. Jedynki na pececie jakoś nie udało mi się skończyć – szczerze mówiąc nie pamiętam dlaczego, być może klimat był za cieżki na mój ówczesny stan psychiczny, ale dwójka nadrobiła zaległości z nawiązką. Gra jest ponura i ciężka, ale na swój sposób atrakcyjna. Walka wręcz nie jest na pewno czymś dla fanów szybkich strzelanin i gęsto zaścielonego trupem spaceru, ale przejście całej gry na najwyższym levelu i dopracowanie serii sierpowych zakończonych skręceniem karku daje naprawdę dużo satysfakcji. Tym którzy nie grali, polecam, póki jeszcze noce są długie i chłodne.