Mimo że skończyłem Portala 2 w singlu i w coopie (synek przeszczęśliwy, na dodatek na sam koniec dobry, syty filmik), nie mogę się od tej gry opędzić. Nie czytam jakichś głębokich rozkminek na 200 kilobajtów, ale postanowiłem porobić achievementy, które zaprojektowano tak, żeby odkryć trochę więcej z gry niż nawet podczas dość uważnego grania.

Znalazłem kilka tajnych pomieszczeń. Posłuchałem dziwacznej transmisji przez radio, którą już ktoś rozkodował i zrobił z niej jpega pasującego do Valve ARG. Obejrzałem Caroline (kto grał, ten wie kto to). Przećwiczyłem chwyt Schrodingera. Stłukłem 11 monitorów. Skoczyłem do dziury wbrew zdrowemu rozsądkowi. Złapałem skrzynkę w locie, mimo że po porażce trzeba odpalać cały level w coopie od nowa.

I przy okazji jeszcze mocniej doceniłem to, z jaką pieczołowitością ta gra jest przygotowana. Ile tutaj nagrano linijek dialogów, które usłyszy kilka procent graczy, którzy postanowią na przykład nie posłuchać Wheatleya albo ponaciskać guziki przy dziwacznych drzwiach. Jak głęboko przemyślano kapitalne dowcipy – dopiero dzisiaj zdałem sobie sprawę z tego, jak degradowały się obiekty testowe Johnsona. Jakich świetnych – wreszcie – dobrano lektorów.

Johnsona podkłada sam JK Simmons (pamiętam go z The Oz, brrrr, ale i z absurdalnej roli w Command & Conquer), a Wheatleya wprawdzie nie Ricky Gervais, ale Stephen Merchant, współproducent brytyjskiego i amerykańskiego The Office’a, wysławiający się dokładnie tak samo jak sam komik.

Ta gra jest KOMPLETNA. Zdobędę w niej 1000/1000 punktów cheevo. Nawet jeśli prędzej osiwieję, bo jeden z achievów jest wrednym zagraniem socjalnym: “po skończeniu coopa ukończ coopowy tutorial przez Xbox Live z kimś, kto jeszcze coopa nie włączał”. Wrrrr. Ale popróbujemy.