Jak już przynajmniej raz pisałem, firma Lego coraz prężniej wchodzi w nowe dziedziny, nie tylko okołoklockowe, ale też te zupełnie cyfrowe. Nie zdążyli biedacy kupić Traveller’s Tales (ci trafili pod skrzydła Warnera po sukcesie paru pierwszych legogierek), więc teraz powetowali sobie stratę i zainwestowali w NetDevil, firmę która od pewnego czasu biedzi się nad Lego Universe.

Czemu biedzi się? Bo grałem w Lego Universe. I widzę po prostu na każdym kroku gigantyczny ból twórców, którzy na absolutnie każdym kroku muszą się pilnować. To przecież MMO dla dzieci, a więc podatne na że tak powiem penetrację przez dorosłych, którzy z dziećmi lubią sobie choćby porozmawiać. Dlatego też nawet głupi moduł czatu jest obwarowany takimi restrykcjami, że nikt go nie używa. Nie da się zaszeptać do drugiej postaci bez dodania jej do przyjaciół. A do przyjaciół nie da się jej dodać bez wymiany… numerów paszportów lub innej formy dokumentu!

W ogóle uważam ideę gry MMO w świecie Lego za chorą – dzieci nie rozumieją jeszcze zasad współżycia społecznego, a oferowanie im protezy zanim do końca zapanują nad ręką (że tak metaforycznie powiem) to dość trudny do moralnej obrony pomysł. Dlatego też moim maluchom w Lego Universe grać nie pozwalam i raczej się to nie zmieni.

No chyba że Lego idzie tym samym tokiem myślenia co ja i zamiast zrobić grę typu “dorośli robią MMO dla dzieci, olaboga, jak my mamy to zrobić” pójdą w logicznym kierunku i zaczną dzieci… rozumieć. Jak dzieci bawią się w piaskownicy? Każde samo. Kiedy wchodzą w interakcje? Tylko gdy porównują swoje zabawki albo dokonania. Czy tak od strony mechaniki nie wygląda każda klikanina social na Facebooku…?

Nie zrozumcie mnie źle, naprawdę chciałbym, żeby moje dzieciaki pobawiły się jakąś fajną grą Lego. Ale na razie pozostaniemy przy Harrym Potterze.