Spóźnione? I co z tego! Dopiero wczoraj odpakowałem sprezentowanego mi Heavy Raina (posypuję sobie głowę popiołem, my bad), bo popsuł mi się WoW i postanowiłem trochę się zająć niepracowaniem. Na początek pomyślałem sobie “No dobra, to jest PlayStation, oby nie było patcha”. Wrzucam płytkę… 1144 MB patch.

FFFFUUUUUU! Tak powiedziałem. I zająłem się pracą, ale i łypaniem na ekran telewizora. Wreszcie patch się ściągnął, zainstalował, zasiadłem z padem przed ekranem… FUCK, jeszcze instalacja… pracować się nie chce… OK, twórcy postanowili nauczyć mnie składać w międzyczasie foczkę z origami, składam i nawet mi wyszła. Lepiej, żeby ta gra była dobra, no ale przynajmniej jest foczka.

Wbiłem do gry i ten niespieszny nastrój, jaki towarzyszy pierwszym chwilom prologu, totalnie mnie kupił. Gra bez większego sensu, kręcę się, jakiś projekt, same QTE… ale zaczynam się wczuwać. Coraz mocniej i mocniej, a kulminacyjna scena w centrum handlowym była rewelacyjna. Ta bliska kamera, ten tłum, ten balonik… bardzo mnie to ruszyło, włącznie z finałem prologu i późniejszym dołującym epizodem z drugim synkiem. Wyłączyłem grę po “skończeniu odcinka”, gdy przełączyła się na inną postać. Czuję, że muszę ją spokojnie smakować zamiast się spieszyć.

Strasznie mi się podoba, a jeszcze nic się nie wydarzyło tak naprawdę. Tylko mam wrażenie, że adresowana jest ta gra do rozchwianych emocjonalnie tatusiów takich jak ja, więc nic dziwnego, że nie odniosła jakiegoś oszałamiającego komercyjnego sukcesu.