Dzisiaj wpis okołogrowy, chociaż gier będzie dotyczył (ale nie tych, o których jest ten blog). Otóż ze względu na swój podeszły wiek oraz posiadanie potomstwa w stosownym wieku, od wielu miesięcy zgłębiam temat Lego nie tylko na konsoli, ale również w rzeczywistości. I chciałem się podzielić paroma przemyśleniami.

Po pierwsze, Lego wchodzi w coraz więcej brandowych połączeń, z których zdało się wypalić jedynie Lego Star Wars (było też najwcześniej). Aktualnie gwiezdnowojenne da się kupić niemalże wszystko, od maleńkiego Sokoła Millenium, bo replikę Gwiazdy Śmierci za jakieś szokujące 2500 złotych. Klocki trafiają jednak do sklepów w króciutkich seriach, więc jeśli chcecie mieć Hana Solo zatopionego w karbonicie, to właśnie teraz jest czas, żeby zainteresować się zestawem ze Slave 1, statkiem Boby Fetta.

Pozostałe marki już legoludkom nie idą zbyt dobrze. Lego Prince of Persia było dziwnym, króciutkim strzałem i mam przeczucie, że na dzień dzisiejszy zainwestowanie w mintowe pudełka z tej serii jest lepszą długookresowo inwestycją niż obraz prawie-że znanego malarza. Za chwilę do sklepów trafi Lego Pirates of the Caribbean, obecnie umysły młodzieży opętał Lego Harry Potter – to zresztą już druga próba ataku na czarodzieja, poprzednia skończyła się po bodajże trzech czy czterech słabych zestawach. Teraz o dziwo też nie jest najlepiej, zestawów jest kilka i powalają tylko jednym – ceną.

Jedna z trzech najfajniejszych rzeczy na świecie: Lego Star Wars Chess

Jednak jak pisałem, Lego też testuje – i poza eksploatowaniem licencji w kolejnych grach komputerowych ze znaczkiem Lego, zaczęło również inwestować w całkiem prawdziwe i całkiem niezłe gry planszowo-klockowe, które zdobyły sporo nagród na targach takich wynalazków. W domu mam tylko Pyramid (masakrycznie trudne zasady dla siedmiolatka niestety, a nawet dla mnie), ale podobno Minotaurs jest świetne.

Lego cały czas szuka: teraz w sklepach pojawiło się Lego Ninjago, z przecudownymi ludkami ninja, ale to nie seria klocków, tylko tym razem prościutka karcianka. Kupuje się starter pack, a za chwilę będą też boostery, markę wspiera zapowiedziana dopiero co gierka na DS-a Lego Battles: Ninjago. Firma testuje też model “kup coś za niewielkie pieniądze, nie wiedząc co jest w środku”, wypuszczając już trzecią serię absolutnie przecudownych Lego Minifigures, czyli naprawdę kompletnie zwariowanych figurek. Podobno aktualnie (na giełdach wymiany) najlepiej stoi legozombiak z serii pierwszej, niestety nie udało mi się go dorwać.

Wniosek z tej tyrady płynie prosty: Lego to już nie mogą być tylko klocki. Ale jak cudnie wzbogacają one inne zabawkowe standardy!