Wiele lat temu nudziłem się w pracy i ktoś mi poradził ściągnąć Fate, sympatyczną diablopodobną gierkę rozbudowaną o szereg elementów i skróconą o najważniejszy, czyli fabułę. W Fate questy się losowały, a nasz herosek (bo nie wyglądał zbyt poważnie) popylał po lochach, nie tylko lejąc potwory i zgarniając stosy lootu i złota, ale również łowiąc magiczne rybki, za pomocą których zmieniał swojego pieseczka (lub koteczka) w monstrum wspomagające go w walce.

Lead designer Fate’a taki był z siebie zadowolony, że w dosłownie identyczny sposób zrobił Torchlighta, który przedarł się jakoś do masowej świadomości dzięki ówczesnej posusze na rynku diabloklonów i dość solidnie pozamiatał rynek, sprzedając się najpierw w wersji elektronicznej, a potem pudełkowej. Nikomu nie przeszkadzało, że Torchlight jest z dokładnością do drobniutkich różnic kopią Fate’a, ponieważ o Fate nikt nie słyszał poza mną.

Teraz producenci Torchlighta idą za ciosem i wobec klasycznego już jęczenia Blizzarda na temat tego, że nie do końca wie, czy konsole są fajne czy nie, przygotowuje konsolową wersję swojej gry. Zmienione będzie oczywiście sterowanie, pojawią się oczywiście achievementy, ale nadal będzie to ta sama gra ze słabym zbalansowaniem gearu (pamiętam, że jeden pistolet targałem ze sobą przez wieeele poziomów) i bez sensownych questów. W związku z tym spodziewam się sporego sukcesu i sequela.

Potrzebujemy Diablo III na konsole. Czy Blizzard mnie słyszy?