Dawno nie pisałem, będąc zajętym między innymi chodzeniem na konferencję dotyczącą trendów w światku growym, o której jakiegoś mega wpisu nie będę kręcił, ale za to przytoczę coś ciekawostkowego na dniach. Dziś jednak o grze, która przemknęła pod radarem dosłownie wszystkich, a absolutnie na to nie zasługuje. Mowa o drugiej odsłonie Lego Harry Potter, gry niesłusznie uważanej za produkcję dla dzieci, podczas gdy tatusiowie (jak ja) świetnie się przy niej bawią.

Zakładam, że większość czytających to wie, ale i tak powtórzę – jestem maniakiem legogier, maniakiem, który z uporem maniaka maniakalnie stara się wszystkie skończyć na 100 procent z jednym wyjątkiem glitcha w pierwszym Lego HP (nie miałem siły zaczynać od początku) oraz drugim wyjątkiem Lego SWIII (nie miałem siły grać w misje RTS-owe). Z tego mojego zmaniaczenia wypłynie zatem tekst przeznaczony dla fanów legogier.

Mam do nich jedno przesłanie – kupujcie Lego Harry Potter: Years 5-7, albowiem zaprawdę powiadam, jest to najlepsza legogra od czasu poprzedniego Lego HP (lub Lego IJ2, zależy kto jakie gry lubi). Autorzy z problemu stale zmieniającego się miejsca akcji w trzech ostatnich tomach przygód Harry’ego Pottera zrobili zaletę gry w jedyny możliwy sposób – przygotowując wszystkie miejscówki, a potem jeszcze kilka.

Dość powiedzieć, że w tej odsłonie międzymisjowy hub zawiera około pięćdziesięciu (yowza!) rozmaitych pomieszczeń, a w każdym jest masa roboty (oczywiście po skończeniu głównej fabuły). Jakby tego było mało, autorzy dali czadu i każdy rok edukacji Harry’ego to sześć misji, a połączenia między nimi odbywają się często w hubie – i to również w formie małych zadań. Nie ma więc niefajnego wybierania zadania w tablicy ani bezmyślnego łażenia za Prawie-Bezgłowym-Nickiem, w trybie fabularnym gra łączy się w jedną megamisję, co jakiś czas przerywaną ekranem podsumowania, który zasadniczo nie ma wielkiego sensu, bo jest zaszłością z poprzednich części.

Chylę czoła przed ogromem pracy, jaką Traveller’s Tales wykonali w swoim najlepszym dziele. Zaprojektować to wszystko, połączyć w jedną całość, przenieść chaotyczną i poszarpaną akcję ostatnich trzech książek (i czterech filmów) na tę całość właśnie, a potem jeszcze obudować fajnymi pomysłami – nie wyobrażam sobie, ile trzeba było nad tym siedzieć. Ale wszystko wymyślono świetnie, a na potwierdzenie przedstawiam link do mapy samego huba w Lego Harry Potter: Years 5-7. Robi wrażenie nawet w takiej formie.

W dziedzinie gameplayu połączono wszystko ze wszystkim, mamy więc tu nawet łażenie po ścianach niczym w Lego Batman, naprawianie (poprzez nawalanie kluczem) z Lego Indiana Jones i tylko brakuje poziomów, w których bohaterowie się rozłączają (jak w Lego Star Wars III). Stary zestaw czarów podmieniono w znacznej mierze na nowy, dużo ciekawszy i dużo fajniejszy. Skończyły się mandragory i konieczność noszenia nauszników, dodano wycinanie kształtów w ścianach (Lego SW III się kłania i miecze świetlne) oraz przezabawne nalewanie wody do niektórych obiektów, oznaczonych kropelką.

Grindowanie poziomów nie powinno sprawiać zbyt wielkich problemów, bo w toku fabuły odblokowałem już nawet ludzi o zdolnościach czarnomagicznych (tutaj leżał główny problem pierwszego Lego HP, trzeba było wiedzieć gdzie szukać grywalnego śmierciożercy). Już się sam do siebie uśmiecham na myśl o tym, ile czasu spędzę, orając huba w poszukiwaniu cegiełek i studentów w opałach, mniam.

Legomaniacy, a zwłaszcza ich dzieci będą zachwyceni. Gra jest znacznie mroczniejsza od pierwszej (z oczywistych względów fabularnych), ale wciąż trzyma się tych samych, fajnych i przystępnych reguł. Gorąco polecam. PS. Jak zwykle łatwe achievementy.