Czytałem to już setki razy – zdanie “kto kupuje Battlefielda dla singla, ciesz się że w ogóle jest” konkuruje z “komu potrzebne multi w takim tytule jak Dark Souls, ciesz się, że dostajesz wpierdziel od obcych ludzi tak rzadko”. I dotarło do mnie, że obecnie gry produkuje się – z przyczyn jak sądzę historycznych – w dwupakach.
Wszyscy wiedzą już, że whisky z colą nie jest napojem grubiańskim, a w niektórych kręgach wręcz w dobrym tonie jest patrzenie z wysoka na przedstawicieli starszej daty, sączących rudą wódę na myszach samą z siebie i to jeszcze bez lodu. Nie skłoniło to jednak producentów whisky (poza Jimem Beamem bodajże) do sprzedawania produktu w dwupaku – whisky i cola za jedyne iks złotych. Można pić osobno, ale najlepiej smakują oba naraz lub jedno po drugim.
Tak samo jest obecnie z grami, przynajmniej w moim wykonaniu. Gry służą mi głównie do przechodzenia, z nielicznymi wyjątkami typu Battlefield czy Call of Duty. Na zwiędły grzyb mi multiplayer w takich grach jak Red Faction czy Homefront – może jak mają achievementy online’owe (nie cierpię!), to wejdę na minutę, żeby zrobić jakiś najprostszy, a potem w życiu więcej tam nie zajrzę.
Tymczasem, gdyby rozpatrywać grę pod względem kosztów, to stworzenie modułu multiplayerowego jest dość drogim hobby. Po pierwsze trzeba przerobić engine tak, żeby nie było pokazu slajdów, jak szesnaście osób naraz zacznie robić coś nieprzewidzianego dla programu projektowanego do singla. Po drugie – w ogóle ten multiplayer wymyślić, z czym wielu producentów ma problemy i nawet autorzy Bioshocka 2 wymyślili dokładnie to samo co goście z Infinity Ward (ci od Call of Duty). Po trzecie porobić mapy, po czwarte postawić serwery, po piąte, po szóste… dużo tego jest. A potem taki przeciętny Kowalski jak ja nawet tam nie zajrzy i będzie uważał, że zmarnowano czas i energię na coś, co mu nie jest potrzebne, czyli na colę z pakietu whisky-cola.
Wyjście? Cóż, producenci sami chcieliby je poznać. Eksperymentują oczywiście jak się da: Electronic Arts wypuszcza testowo Battlefielda 1943 (multi only), ale nie idzie za ciosem i nie sprzedaje osobno singla i multi do BF-a 3. Dlaczego? Bo single jest krótki i wątły, i na pewno dostaliby po tyłku w recenzjach? To na pewno. Ale musi być coś więcej.
Przy paczkowaniu obu elementów następuje paradoks, bo jednocześnie rozgranicza się coraz mocniej singla i multi, nakładając na ten drugi jednorazowość – jak sprzedajesz grę Electroniców, to już bez multi, bo wykorzystałeś online passa. Ale to sprawia, że moduł sieciowy staje się nie integralną częścią gry, tylko add-onem, modem, DLC włożonym na premierę do pudełka, dodatkiem do “istoty” gry, czyli singla. Co jest przy okazji niezłą bzdurą, bo jeśli brać pod uwagę czynnik przyjemnościogodzin, tak uwielbiany ostatnio przez graczy i recenzentów, to multiplayer miażdży singla do minusa.
A jednak ludzie tego singla oczekują. Ba, oczekują również multiplayera, nawet jeśli nie mają w niego zamiaru grać. Jak pokazuje przykład Bulletstorma – chociaż to nie jedyny powód ani nawet jeden z głównych – brak multi może się przyczynić do niższych ocen i gorszej percepcji gry przez krytyków i klientów. Sami chcemy mieć obie rzeczy, chociaż potrzebujemy tylko jednej.
Jesteśmy zatem skazani na kupowanie dwupaków i wylewanie coli, zwykle nawet bez próbowania jej. A że za nią płacimy? Tak, zgadzam się, to głupie. Ale wszystko zmierza – totalnie wbrew samym producentom gier – do tego, żeby ludzie przestawiali się coraz bardziej na używanie gier, jednocześnie rezygnując z ich kupowania. Nie interesuje mnie multi – idę sobie grę pożyczyć. Nie interesuje mnie singleplayer – wiem, że gra da mi kilkaset godzin zabawy w sieci, więc już dobra, ten jeden raz kupię.
Na pytanie co lepiej sprzedaje – single czy multi – nie ma żadnej odpowiedzi. MMO zarabiają kupę kasy, gry pudełkowe bez singla czasami się sprzedają, ale już teraz mało kto ryzykuje taki manewr (ostatnia próba jaką pamiętam to Brink). Nawet goście od Assassin’s Creeda po bezsieciowych pierwszych dwóch częściach, które sprzedały się genialnie, zaczęli na wszelki wypadek pakować multiplayera do swoich kolejnych gier. Bo tak wypada?
Ciekawe, czy BF3 sprzedałby się sumarycznie lepiej, gdyby nie był w paczce dwa-w-jednym.
coz… Jack Daniels sprzedaje puszkowana whiskey swojej produkcji fabrycznie zmieszana z cola 😉
Paczki mnie nei intreresuja. Zwykle gram w jeden tryb, i w takim uncharted sngle mi wystarczy, a w bf3 wystarczy mi multi. Reszta to tylko wartosc dodana, fajnie ze jest, ale nie wplywa na moja decyzje – w zadna strone.
I nie, nie lubie wciskania multi na sile. Jak chocby w AC.
Generalnie zgadzam się z artykułem, ale jednocześnie uważam że np. klasyczne strzelaniny tylko single w pełnej cenie nie mają obecnie racji bytu (ze względu na długość), i w to moim zdaniem było przyczyną porażki Bulletstorma, wydaje mi się że mogą je kupować tylko okazjonalnie gracze, którzy mają więcej pieniędzy niż czasu, ale oni prędzej kupią CoD którego kupują od lat co roku, niż zaryzykują kupując jakąkolwiek nową markę. Sądzę że jedyną szansą takich shooterów jest forma sprzedaży Hard Reset, niższa cena i nastawienie na cyfrową dystrybucję (wydaje mi się że tak było przy HR, jeśli nie to sorry:D), i najlepiej także licencjonowany silnik zamiast własnego, żeby ograniczyć koszty.
Ciekawy punkt widzenia – wynika z tego, że przyjemnościogodziny należy przedłużać jakoś, żeby gra miała sens biznesowy.
Chyba właśnie odkryłem, po co wymyślono sandboxa i czemu Arkham City tak się fenomenalnie sprzedaje.
W moich planach zakupowych Hard Reset omijam szerokim łukiem właśnie ze względu na brak multi. Najlepsze jest jednak to, że ja nie wiem czy grałbym w ogóle w to multi nawet jakby było… ale niższa cena nie jest w stanie mnie zachęcić do tego aby zaryzykować kupno, bo przejdę (krótkiego) singla i co dalej? Nic.
Mnie się widzi, że obecne gry można podzielić tak ogólnikowo na 2 modele biznesowe:
– jakiś tam singiel lepszy/gorszy a stawiamy na multi (przykłady: COD, BF)
– rozbudowane sandboxy (często nawet bez multi)
To co się nie łapie w którychś z tych schematów, przędzie cienko (vide Bulletstorm – brak multi, mocno liniowy zdaje się i niespecjalnie długi singiel).
A dwa powyższe modele sprzedają się super. W kwestii sandboxów, to choćby czy któryś tytuł Rockstara się słabo sprzedał?
Poza tym wydaje mi się że wprowadzenie stałego podziału na single i multi przeniesie abonament na inne gatunki niż mmo i jednocześnie zwiększy wsparcie w nich (Blizz już to robi choćby dając darmowe granie w SC2 dla abonentów WoWa w Korei). Bo tak naprawdę uważam że więcej sensu ma opłacanie stałego abonamentu za multi w serii CoD niż dokupywanie DLC i nowych odsłon co rok, a z tego co słyszałem to różnice w WoWie przy kolejnych dodatkach były większe niż różnica między MW2 a MW3:D
Przy kolejnych PATCHACH bywają większe różnice w mechanice, ale w całości nie, już bez przesady 🙂
Chodzi mi o to że chyba każdą zmianę między MW2 a MW3 można by było wprowadzić właśnie w patchach czy DLC i nie wywołałoby to jakiegoś ogromnego rage’a bo nie jest to jakaś bardzo esportowa gra (chociaż na MLG grają:D), ale jednocześnie wprowadzenie tego tylko dla DLC podzieliłoby community, a w patchach to kupa roboty za darmo, i dlatego abonament wydaje mi się lepszy rozwiązaniem.
Ciekawy punkt widzenia. Jeśli chodzi o strzelaniny dla mnie multi jest ważne, o wiele ważniejsze od singla. W MAG rozegrałem dobrze ponad 200 godzin (i grałbym dalej, gdyby nie to, że są tam trzy mapy na krzyż i bardzo archaiczna grafika), W BC2 też coś koło tego – dzisiaj gram ostatni raz, bo jutro chyba przyjdzie paczka z BF3 – a singla nie ruszyłem. Singla w BF3 też pewnie nawet nie odpalę. Granie w FPS ma sens wyłącznie z żywymi przeciwnikami. W singla mogę grać w Uncharted czy God of War. Do tego dochodzą gry typu Killzone 3, która jest świetna pod prawie każdym względem – poza grywalnością, bo SP nudny a multi to durnowaty i chaotyczny deathmatch. Końcowy wniosek jest taki, że gra musi być po prostu dobra – zapewniać wiele rozrywki, obojętnie czy będzie to single czy multi, byle przykuwało do ekranu. Nie znam jednak gry, w której oba te elementy byłyby równie dobre. Albo mamy Uncharted, gdzie SP jest fantastycznie wciągający a multi słabe, albo BF3 czy BFBC2 gdzie SP mogłoby nie być wcale. Albo takie rzeczy jak Resistance 3 czy Killzone 3, w których zarówno SP jak i MP jest takie sobie.
@mr_baggins gry z super single i multi nie będzie, bo koszty są za duże zrobienia wypas jednego i drugiego. Biznesowo o wiele lepiej zrobić 2 gry: jedna pod single, druga pod multi i skosić 2x kasy
Starcraft 2 jest gra ze swietnym singlem i multi wiec takie gry istnieja.
Ciezko mi rowniez zgodzic sie z OP, w akapicie, w ktorym twierdzi, ze dodanie multi to jakies uniwersalne pragnienie. To, ze media gorzej oceniaja gre bez tego typu rozgrywki to jasne, ale po stronie graczy jakos nie zauwazylem, zeby byl to warunek konieczny.
Diablo 2 miał super SP i MP, tak samo WH40k DoW2. Dość dużo gier ma super jedna część i dość dobra drugą ( Dead Space 2 – super SP, dobry MP ). CoD ostatni, którego się wszyscy czepiają miał świetnie opowiedzianą historię ( SP ) i bardzo dobry MP. BF3 ma podobno genialny MP, i jestem w to w stanie uwierzyć, ale SP to jakaś pomyłka. Nie dość, że jest słabo, to jeszcze jest słabo przez 4h. No tu juz mogli sobie darować…
Bioshock, Dead Space, Assassin’s Creed – do tych gier dołożono multi choć ostoją jest single. Pewnie po to, by wytrącić argument z ręki tym, którzy ze względu na brak multi tych gier nie kupują.
Podejrzewam ze to moze byc tez jakas forma walki z piractwem – piraci maja miec wrazenie ze ich doswiadczenie z gry nie bedzie kompletne (choc w praktyce wiecej niz kilka godzin czlowiek w takie multi nie gra). I to jest jakas zaleta.
“Starcraft 2 jest gra ze swietnym singlem i multi wiec takie gry istnieja.” – być może (nie wiem, nie grałem), ale w dniu premiery na PC kosztowała 200zł przy średniej cenie premierowe gier na tą platformę 100-130zł. A to mocno niestandardowa cena jak na PCtowe tytuły prawda? A więc miks dobrego single + multi kosztował znacznie więcej, stąd i cena. A to już jest ryzykowna strategia, dlatego pozwalają na nią sobie tylko najwięksi i najlepsze marki
Jeżeli interesuję się jakąś grą to zazwyczaj patrzę na nią pod kątem multi, co będę robił po przejściu gry. Nie stronię od gier typowo SP – świetnie się bawiłem przy GoW, HR, Dead Space 1, Batman AA, itp.
Jakoś natomiast nie specjalnie ciągnie mnie do FPS na padzie. Próbowałem, naprawdę próbowałem wielokrotnie i nie mogę. Może dlatego tak mi się podoba multi w Uncharted 2/3 i Gearsach – TPS więcej wybacza?
Niestety ja po swoich doświadczenia mam tutaj wnioski dość klarowne – dwupak wymuszają przede wszystkim media. Developerzy nigdy by się nie posunęli do tworzenia sztucznego multi do single’a albo sztucznego single’a do multi, bo to po prostu zwiększa koszty całego projektu i często nie pasuje do całości i wstępnych planów. Nie ma to dla nich wielkiego sensu. Niestety trzeba to robić bo za brak jednego lub drugiego otrzymujesz w recenzjach minus w wadach gry i ocenę o jeden niższą. Prawie zawsze.
Żyjemy w świecie dyktatu metacritics i podobnych ratingów, bardzo opiniotwórczych massmediów oraz syndromu ocen 7-10 (czy 8-10 w zależności od stopnia skrajności). Walka o jedną ocenę w górę ma gigantyczne znaczenie, bo może spowodować, że z dobrą grę wypadniesz z akceptowanej powszechnie skali i tym samym prawie nie istniejesz już na rynku. Jeżeli dodasz do dobrej gry nawet sztuczne multi czy sztucznego single (ważne tylko, żeby był na poziomie) to wytrącasz recenzentowi najprostszy argument z ręki. Nie ważne później już czy ludzie grają w ten dodatkowy tryb, ważne, że gra nie ma mniejszej oceny i nieźle się sprzedaje. Koszt serwerów w dzisiejszych czasach nie jest duży, nawet jak nikt w grę nie gra, wszystko można dzisiaj ładnie skalować i elastycznie dostosowywać. Serwery są drogie tylko wtedy, gdy masz bardzo duże zainteresowanie i bardzo duże obciążenie, a nie w przeciwnym przypadku. Już nie mówiąc o tym, że większość recenzji trybów multi bazuje na jakiś rozgrywkach przedpremierowych, rozgrywanych w wewnętrznych środowiskach, gdzie recenzent jeszcze nie wie czy multi będzie czy nie będzie cieszyć się popularnością, tym samym nie może tego wpisać do wad. Tak więc wszyscy są kryci. Wymuszony dwupak to jednocześnie znak czasów i anomalia rynku gier wideo.
Po pierwsze. Czysta łycha jest alkoholem prawdziwych mężczyzn. Kropka. Badania potwierdziły, że od whisky rosną włosy na torsie. Jak można patrzeć na nas, prawdziwych dżentelmenów, z wysoka? Nasze społeczeństwo chyli się ku upadkowi…
Po drugie. Poruszyłeś, Cubi, problem nad którym sam się zastanawiałem jakiś czas temu. Sam nie jestem fanem sieciowego multiplayera. Wyjątkiem był Guildwars i to tylko dlatego, że szczęśliwym trafem na samym początku rozgrywki trafiłem do wyjątkowo sympatycznej i ogarniętej gildii. Jeśli multi to tylko coop z najbliższymi przyjaciółmi. Dlatego też z lekkim niepokojem dostrzegam, że multi staje się wymogiem w grach rdzennie singlowych, takich jak Uncharted, Dead Space czy Assassin’s Creed. Doszedłem do podobnych wniosków co koledzy przede mną. Dzisiaj po prostu wypada mieć multiplayera. Boję się tylko, żeby nie odbijało się to na jakości solowej kampanii. Osobiście wolałbym kilka godzinek więcej fabuły w DS2 niż marne, źle zbalansowane multi.
Najgorsze jednak jest to, że faktycznie są ludzie którzy kupują te gry (U2, DS2, AC:B) właśnie dla trybu multiplayer. Szukając swego czasu recenzji Dead Space’a natrafiłem na blog koleżki, który zabił mnie następującymi wypowiedziami:
Cytat nr 1:
“Is the Dead Space 2 campaign the best ever survival horror story of all time?
Well I honestly couldn’t tell you. I haven’t played it yet. Unlike most people, I have spent most of the last 12 hours playing the surprisingly addictive multiplayer.”
Cytat nr 2:
“if you are like me and prefer a fun multiplayer over a good campaign story then you should give this one a shot. It is a unique multiplayer experience unlike any other out there. You can factor in the excellent campaign as a giant bonus for when your internet is down. Overall I rate the Dead Space 2 Multiplayer as a 7.5/10. For a campaign score you should probably ask someone else.”
Jestem pewien, że autor tego tekstu pija tylko łychę z colą.
A dla mnie liczy przede wszystkim singiel. Na multi szkoda mi czasu. Moze gdybym tak nie byl ciekawy nowych gier i mial ze 2, 3 gry na krzyz to pewnie loilbym w multi w nieskonczonosc (ok, jest to jakas metoda), ale szkoda mi marnowac czas na multi kiedy jest tyle fajnych gier obok 🙂 Kilka godzin temu skonczylem singla w Battlefield 3, na chwile wszedlem w multi, pewnie kilka razy jeszcze w niego wejde ale bez wiekszych emocji. Tutaj sklaniam sie ku opinii Pumpkineer’a, ze multi to z dobrymi znajomymi, choc niekoniecznie tylko coop. Niebawem wychodzi Uncharted, chwile pozniej Assasins Creed i to mnie teraz kreci 🙂
Swoja droga, nie wiem jak u Was ale u mnie singiel Battlefield 3 byl pelen bugow :/ A to sie wieszal, a to nie wczytywaly sie skrypty, ech :/
Tymczasem, gdyby rozpatrywać grę pod względem kosztów, to stworzenie modułu multiplayerowego jest dość drogim hobby
@@
WRONG! To singleplayer jest pieniężną studnią bez dna. Stąd te króciutkie kampanijki. Multi jest relatywnie tanie! Szczególnie w perspektywie czasu kiedy multi zdobywa jako-taką popularność wydaje się tanie w produkcji dodatki za niebotyczne pieniądze. Patrz Black Ops