Po wbiciu kilku leveli w multiplayerze postanowiłem sobie zrobić chwilę odpoczynku przy komputerze. Czy łatwo było mi wstać od konsoli? Nie. Było cholernie trudno. Jestem nieprzytomnie zajarany nowym Battlefieldem. Ponieważ jest wszystkim tym, czym powinien być – zaczynając od grafiki i fizyki, na emocjach kończąc.

Beta nowego BF-a była nieudana i brzydka, o czym pisałem na tym blogu, i to nawet potem jeszcze drugi raz. Fulla odpalałem więc ze sporą nieśmiałością – czy naprawdę poprawili wszystko, co mieli poprawić?

Poprawili. Wszystko. Nie miałem okazji jeszcze pograć na Operation Metro, więc nie mam jak wiernie porównać bety z pełną wersją, ale póki co grafika w tej drugiej jest wobec tej pierwszej takim skokiem jakościowym, jakim było PlayStation 3 wobec PlayStation 2. Gra nie jest może najśliczniejsza na świecie, ale wygląda przefachowo, delikatnie kłując tylko aliasingiem przy mierzeniu na większe odległości.

Na szczęście nie ma czasu się przyglądać, bowiem tempo gry jest hipnotyczne. Siedzę sobie przy m-comie (skrzynce, którą należy wysadzić), a tu nagle znikąd coś przyleciało i jak nie huknie mi nad głową! Żołnierz ogłuszony, budynek z wyrwanym kawałem ściany, a ja w szoku chowam się gdzieś nieopodal. Jeszcze paręnaście pocisków (jak się okazało strzelał abrams z górki nieopodal) i nagle cała chałupa – podziurawiona jak prawdziwa, przysięgam – wali się w gruzy, grzebiąc pięciu z mojego teamu w swoich ruinach.

Moc broni jest odpowiednia (chociaż faktycznie gra się tu trochę jak w trybie hardcore, szybko się umiera), gadżetów na razie za dużo nie odblokowałem… ale emocje, jakie ta gra budzi emocje! Sporo już widziałem battlefield moments, główny udział biorą w nich niesamowicie mocarne wybuchy i genialne udźwiękowienie – ale także podniesienie roli piechoty. W Bad Company 2 helikopter z dobrą obsadą robił miazgę z flagi, tutaj tak łatwo nie będzie. Dość powiedzieć, że wystarczają dwa trafienia z rakietnicy w czołg, żeby go unieruchomić (nowa mechanika, przy tak na moje oko 20-30% wytrzymałości nie da się nim jeździć!) i trzeci żeby zniszczyć, jeśli nikt go nie naprawia.

Z dystansu pojazdy są oczywiście zabójcze, ale dzięki zwiększonej prędkości poruszania się żołnierzy (i to nawet względem bety) można w miarę wygodnie do nich dobiec.

Bardzo mi się podoba ta gra. A pierwsze wrażenie jest ponoć najważniejsze. Hype na nią był moim zdaniem w pełni zasłużony i na razie jestem mega zadowolony, że ją kupiłem. Wkrótce raport o single playerze i głębsze przemyślenia multi. Jeśli wymiotujecie już Battlefieldem 3 – bardzo przepraszam, ale poczułem się zajarany dokładnie tak samo jak przy Battlefieldzie 1942 wiele lat temu.