Dzisiaj ogłoszono wreszcie datę premiery Duke Nukem Forever, co zakrawa na cud i okrywa wstydem magazyn Wired, od paru lat regularnie uznający ten tytuł za vaporware. Pisałem już o samym Duke’u swego czasu, ale po drodze głębiej zbadałem temat powstawania tej gry i jest to może nie epicka historia, ale na pewno intrygująca.

Okazuje się bowiem, że Duke był na granicy śmierci przynajmniej parokrotnie, a cały projekt można pokazywać w podręcznikach pod nagłówkiem “jak nie należy prowadzić projektu”. Po olbrzymim sukcesie DN3D firma 3D Realms dostała bowiem tak ogromną swobodę i tak duży kredyt zaufania, że mogła ciągnąć temat w zasadzie w nieskończoność, co zgodnie z fundamentalną zasadą dilbertyzmu, “Jeśli Ludziom Się Nie Stoi Nad Uchem, To Nie Będą Pracować” doprowadziło właśnie do tego: ciągnięcia projektu w nieskończoność.

Po drodze głównemu wizjonerowi parę razy zmieniała się wizja, odmawiał wyznaczania wyraźnych milestone’ów, a samą grę zademonstrował w formie gameplayowej w premierowym odcinku telewizyjnego show, o którym już dzisiaj nikt nie pamięta, bo Duke mu nie pomógł. Wreszcie wydawca wziął się i wkurzył, i poprosił grzecznie o oddanie licencji na podstawie optymistycznie wypłaconych lata wcześniej zaliczek na Forevera. Wożenie się po sądach trwało mniej więcej roczek, podczas którego Take-Two udowadniało, że 3DRealms zaprzestało prac nad Duke’iem, a 3DRealms udowadniało, że wcale nie zaprzestało. Wprawdzie ciężko to udowadniać w momencie, gdy się zwalnia cały zespół (pamiętacie zeszłoroczny wyciek materiałów z Duke’a? to właśnie wtedy), ale sprawa zakończyła się (nieujawnioną) ugodą.

W międzyczasie zwolnieni pracownicy 3DR (w liczbie dziewięciu) dłubali sobie tego prawie-że skończonego Duke’a, a samo 3DR zapytało grzecznie znanego z fpsów Gearboxa, czy przypadkiem nie zechciałby dorzucić się do kupki kaski i pomóc w przygotowaniu konsolowych wersji gry. Gearbox tak się pomysłem zachwycił i tak ruszył z kopyta, że już 3 maja w Duke’a zagra Ameryka, a 6 maja my.

Gra będzie niemiłosiernie ssać, jestem tego pewien. Muszę w nią zagrać.