Pykam sobie nienerwowo w Borderlands (a nienerwowo, bo Brutal Legend też mi wylądował w czytniku na pewien czas) i podtrzymuję zajawkę, którą miałem w poście przedpremierowym, natomiast na tym diamencie widać liczne skazy, i to skazy jakieś absolutnie podstawowe, które mnie bardzo, ale to bardzo dziwią.

Ale zacząłbym optymistycznie, od tego, że granie na dwa pady z kolegą w uchu jest jeszcze fajniejsze niż wszelkie sprawdzone przeze mnie coopy. Przeciwnicy są tu srodzy, pakowanie się w sam środek zamieszania może doprowadzić do bardzo szybkiego skrócenia o głowę, a kombinowanie nie sprowadza się tylko do chowania za jakimś winklem i prucia stamtąd z karabinu – trzeba też wykorzystywać specjalne zdolności postaci.

Czemu coop jest fajny? Jak zawsze z tego samego powodu – ponieważ pozwala na taktyczne zagrywki. Co więcej, w każdej ze stacji sejwujących można sobie za garść dolarów wymienić builda na lepszego, oczywiście po konsultacji z partnerem. Mam też poczucie, że monstary skalują się znacznie mocniej niż dwukrotnie przy dwóch graczach, bo paru było takich twardzieli, że lataliśmy wokół nich z Zooltarem przez 10 minut.

Loot jest przyzwoity i jak na diabloklona bardzo, ale to bardzo szybko podlegający upgradom. W przeciągu paru minut ulepsza się karabin z damage’u 40 na taki z damage’em 60, a potem nagle 80. Tak, oznacza to, że przy braku farta można się wpakować w nieliche kłopoty, gdy za wolno levelujemy i pójdziemy to jakiejś strefy, gdzie powinniśmy mieć już karabin zadający odpowiednio więcej obrażeń. Generuje to konieczność chwilowego pokręcenia się po okolicy, względnie zatłuczenia jakiegoś bossa. Niestety bossowie mają na sztywno przypisany dropowany przedmiot, co jest strasznie słabe – ile można nosić przy sobie identycznych epickich karabinów.

W ogóle poza fantastycznym uczuciem strzelania, designem i kooperacją popsuto tutaj zastanawiająco dużo. Po pierwsze – dropy z bossów, o których napisałem powyżej zniechęcają do sprawdzania tych samych walk drugi raz. Po drugie – i to już jest dla mnie megadziwne – nie ma tu żadnego trade window ani systemu porównywania sprzętu. Czyli nie miałem pojęcia z czego strzela Zooltar, a gdy on podniósł niechcący jakiegoś shotguna, to jedynym sposobem przekazania mi go było… wyrzucenie go na ziemię. Jeszcze gorsza rzecz – nie da się wyrzucać na ziemię pieniędzy ani dawać ich innemu graczowi, więc handel może być co najwyżej wymienny, i to tylko z zaufanymi ludźmi. Trzecia bardzo słaba sprawa z Borderlandsami – nie ma losowania lootu. Ten, kto podniesie daną rzecz, ma ją w swoim plecaku i gra nie pyta nikogo o zdanie.

Efekt z tych powyższych wad jest taki, że granie z randomami kompletnie mija się z celem. Nie przekreśla to dla mnie gry jako takiej, bo nawet w singlu gra mi się w nią bardzo dobrze, ale błędy są elementarne i być ich nie powinno.

Pogram dłużej i wystawię jakiś werdykt w późniejszym terminie. Na razie jestem bardzo na tak, ale entuzjazm mnie nie zaślepia i widzę miejsca, które powinny być poprawione. Może do czasu jak grę skończę, poprawione zostaną, kto wie.