Nieprawdopodobne podniecenie całej branży growej, gra roku, produkcja tysiąclecia, najlepszy tytuł ever, aj waj. Pograłem na razie jakieś dwie godzinki, trochę się snując, a trochę idąc tropem fabuły i przyznam, że na razie nie jestem aż tak wkręcony jak bym chciał być.

Główną winę – póki co przynajmniej – ponosi konstrukcja gry zakładająca, że dopiero co skończyłem Arkham Asylum. Nie lubię w sequelach takiego założenia, bo zwykle wychodzą dwa lata po swoich poprzedniczkach i nikt już niczego nie pamięta, poza autorami gry, którzy w nic innego niż kolejne alphy przez te ostatnie dwa lata nie grali.

W każdym razie – Arkham City w pierwszych chwilach przytłacza. Przytłacza dziwacznym pomysłem na otwarcie fabuły, przytłacza nieprawdopodobnym wręcz natłokiem łotrów, z których jeden nawet się Batmanowi od razu nawija pod pięść i wreszcie przytłacza liczbą rozwiązań gameplayowych, o których już zapomniałem. Jedynka wprowadzała gadżety i akcje spokojnie, nie miałem poczucia bałaganu, a tutaj bach – od razu miałem stos gadżetów, musiałem sobie przypominać co do czego służy i jakoś tak się na moment zawieruszyłem.

Potem jednak zrobiło się lepiej, w poprawie humoru bardzo pomogła mi niejaka Catwoman, w skórzanym wdzianku której zaczyna się zresztą rozgrywkę. O ile macie DLC dorzucane do nowych pudełek, bo jeśli kupiliście używkę, to Catwoman nie macie i jest to przykre, bo Catwoman jest fajna.

A sama gra? Cóż, Arkham Asylum trochę udawało sandboxa, Arkham City nim jest, chociaż przestrzeń jest dość ograniczona. Podoba mi się rozwiązanie mapy, podobają mi się misje poboczne, ale przede wszystkim podoba mi się wątek główny, którym postanowiłem aktualnie podążać bez rozpraszania się i był to dobry pomysł, bo jest wymyślony (jak na razie) bardzo dobrze.

Nie ma powtarzania tych samych akcji pod rząd, jest sporo znanej z “jedynki” kreatywności, trochę głupich tekstów i dużo mordobicia, które zyskało na tempie i widowiskowości (tak, też myślałem, że to niemożliwe). Niebywałe jest również to, jak przepiękna jest grafika w Arkham City, dawno (a może i nigdy) czegoś takiego nie widziałem. A na pewno nie w sandboxie.

Jak na razie więc – po przebrnięciu natłoku wszystkiego w pierwszych godzinach – jakoś to zaczyna wszystko wyglądać i chce mi się grać coraz mocniej i dłużej. Mam nadzieję, że fabuła się nie rozlezie i że zaskoczy mnie takimi akcjami, jak przywidzenia z pierwszej części.