Obecnie panująca moda na coraz bardziej otwarte gry kompletnie do mnie nie trafia z nielicznymi wyjątkami w postaci Assassin’s Creeda, tak jedynki, jak i dwójki (więcej o dwójce już niebawem, niech tylko to miasteczko rozbuduję do odpowiedniej wielkości). Dotarło do mnie właśnie, że sandboxowe gry kompletnie odzierają tytuł z tego, co mnie w grach najbardziej interesuje, czyli poczucia przeżywania jakiejś ciekawej, intrygującej, bądź po prostu epicko wielkiej historii.
Z przerażeniem stwierdziłem dziś, że bardzo lubię serię GTA, ale to, co mi najbardziej w niej przeszkadza, to właśnie nadmierna swoboda, która dodatkowo implikuje rozmywanie fabuły w błotnistą bzdurę, zazwyczaj w miarę zbliżania się do końca gry. GTA IV skończyłem w wielkich mękach, pomstując zresztą na wydłużony do niemożliwości finał i gdy spojrzałem na całkowity czas rozgrywki i liczbę wykonanych przeze mnie misji, pomyślałem, że gra mogła być spokojnie o połowę krótsza. Lost and Damned podobał mi się znacznie bardziej od podstawki, bo trzymał się kupy i nie popadał w bełkot, co niestety przydarzyło się historii Nico. Bohaterowie byli coraz bardziej płascy, sytuacje coraz bardziej nieprawdopodobne, a ja coraz bardziej znudzony tym wszystkim. W pewnym momencie już nawet nie wiedziałem, czemu wykonuję misję dla nowego zleceniodawcy.
A więc może jakiś bardziej szalony sandbox? Prototype? Niestety, nic z tego. Przygodę z Mercerem i jego kicaniem po dachach zakończyłem w trzeciej godzinie rozgrywki, a wszechogarniający chaos (również fabularny) odstrasza mnie od powrotu do tego tytułu. Peestrójkowy exclusive Infamous podobał mi się też tylko na początku, a potem poraził (nomen omen) powtarzalnością i brakiem spójności. Mercenaries – pamiętam – katowałem ten tytuł na PS2, wysadzając co się dało i nawet udało mi się uzbierać jedną talię i skasować jednego asa. Czyli ukończyć jedną czwartą gry. A potem się poddałem. Do dwójki nawet nie próbowałem podchodzić. Saints Row 2 – to samo. Kilka godzin i do widzenia. STALKER, teoretycznie mój ulubiony gatunek, czyli fps – rozjechał się, był za duży, a przez to za nudny. Far Cry 2 na wszelki wypadek nawet nie odpaliłem po lekturze tekstu massci.
O wiele bardziej pasuje mi trzymanie akcji na wodzy. Ograniczanie mnie jest w porządku – nie, tam nie możesz pójść, bo będzie nudno – i świetnie, to nawet nie będę próbował. Zamiast zwiedzać miasto składające się z podobnych klocków, chcę iść przez level napakowany po brzegi akcją, skryptami i zabiegami reżyserskimi – czyli grać w grę, która zbudowana jest na scenariuszu pasującym do filmu, nie sandboxa. Piaskowe gry to zupełnie inny gatunek rozrywki, ba, zupełnie inny rodzaj przekazu. Gdzieśtam w tle pałęta się historia, a gracza najbardziej interesuje wożenie paczek, pizzy, jeżdżenie taksówką tudzież sianie jak największej rozpierduchy, a potem uciekanie przed pościgiem przez 10 minut. To taki arcade’owy styl zabawy, którego bakcyla nigdy nie połknąłem; pewnie dlatego też zdecydowanie preferuję gry krótkie, acz treściwe. Sześćdziesiąt godzin pałętania się po mieście czy nawet kraju? Totalnie nie dla mnie. Rozumiem i rozpoznaję modę, ale nie umiem podążyć jej tropem.
heh, sandbox, ale nie na sile. Tak mocno naciagajac, jak final 7 – spokojnie czlowiek sie trzymal glownego watku, i konczyl gre calkiem rozsadnie. Chcialo sie pokombinowac, pozabijac weapony itp – trzeba bylo sie wysilic, nie leciec prosto i powiedzac mape.
Co do asasina, nie lubie, o;) infamous byl fajny, chyba jedyny sand box ktory skonczylem – bo na szczescie duzy nie byl, a wspinanie i akcje dawaly sporo frajdy. far cry… jezdzenie na przeciwne krance mapy doprowadzalo mnie do szalu. Prototype… jak dla mnie kompletna pomylka. gta 4 mialem zaczalem, nudne, wrocilo do sklepu.
Ale za to sandboxowe rpg jak najbardziej. Dragon age w zasadzie neimal takim jest;). Baldury takze. Inne podejscie, inny typ rozgrywki.
Problemem nie jest sandbox jako taki, problemem jest brak czasu na wczucie sie wielogodzinne w gre. Rozrywka ma byc krotka i szybka. Dlatego ostatnio wiecej czasu spedzam a MW2 niz z demons soul, choc ten drugi jest po prostu swietny… ale jedna akcja to 3 godziny minimum. Niestety, czas sie kurczy z kazdym kolejnym rokiem 😉 kiedys mialem cale dnie, a teraz… nie ma co porownywac 😉
mam to samo co ty… dlatego właśnie wacham sie przed zakupem Asassin Creada, w obawie że podzieli los Stalkera… nuuuuda;)
Assassin ma coś, czego nie mają inne sandboxy – okres historyczny, który mnie interesuje oraz miejsca, które mnie interesują 🙂
pierwszy ac byl dla mnie idealnym kompromisem pomiedzy sznurkiem a sandboxem, ktorego uwazam jednak za forme gry dajaca najwieksze mozliwosci developerom, ale przez to tez najtrudniejsza do opanowania (w sensie ogarniecia calosci) i jednoczesnie najmocniej wyodrebniajaca gry jako inny rodzaj medium od wczesniejszych; ale sandboxa tak mocno ograniczonego, zeby gracz za nim nadazal. brakowalo mu bardziej urozmaiconej fabuly, ale z tego co widze, to blad zostal poprawiony
Fett –> moim zdaniem sandbox dla devów jest paradoksalnie… najłatwiejszy. Oczywiście, zaprojektowanie i uruchomienie świata to długie i trudne zadanie, ale potem rąbiesz questy ze sztancy i gra gotowa.
O… A myślałem, że tylko ja nie lubię sandboxów i w związku z tym jakiś dziwny jestem.
Tym dziwniejszy, że w “zwykłych”, oskryptowanych grach uwielbiam myszkować po zakamarkach i opóźniać akcję jak się da, żeby tylko wszystkimi detalami się nacieszyć.
Tez nie znosze piaskownic – wole liniowa i ciekawa fabularnie przygode. Ale GTA IV i AC 1 skonczylem i obie mi sie podobaly. W GTA sytuacje ratowalo radio VIBE :D.
@Cubi
bo ze scenariuszem ida latwizne, tak jak w przypadku pierwszej czesci ac.
nie mam o tym zielonego pojecia, ale wyobrazam sobie, ze stworzenie sprawnego sandboxa jest jednak znacznie wiekszym wyzwaniem dla tworcow, niz gry w swiecie zamknietym. dlatego nie rozumiem tez, dlaczego olewaja potem fabuly, dzieki ktorym te gry moglyby byc wybitne. w sandoboksach mogliby je przeciez pozniej dowolnie kontynuowac, jak w przypadku gta. mam nadzieje, ze w przyszlosci taki rozwoj sandboksow bedzie regula
Pierdolisz Pan, Panie Cubittus;)
Sandboxa można przejść zajmując się tylko wątkiem fabularnym. Wtedy nic się nie dłuży ani nie ma pobocznych questów.
Ja lubię piaskownice bo jak chwilowo mnie znudzi wątek główny to hasam se tu i tam tak dla rozrywki. Nie denerwuje mnie wtedy, że gra jest jebanym “korytarzykiem”.
Rzecz w tym, że gry z ciasnymi scenariuszami są dużo intensywniejsze od sandboxów. Jedni lubią “Modę na sukces”, inni wolą “Pulp Fiction”, każdemu jego porno.
A używać brzydkich wyrazów tak, aby miały sens, też trzeba umieć :>
Jakoś też nie przepadam za sandboxami. Chociaż kiedyś ta idea wydawała się świetna. Ale niestety w praktyce nuda i neverending story. Nie udało mi się przejść żadnej “piaskownicy”, bo po prostu w pewnym momencie wymiękałem. Za dużo przestrzeni, zbyt wiele jakichś dupereli rozciągających grę do monstrualnych rozmiarów. Zresztą podobnie wygląda u mnie sprawa z erpegami. Fallout 3 czy Mass Effect to dla hardcore’owców mały pikuś, a dla mnie kolosy. W sumie w ogóle nie bardzo rozumiem, dlaczego dobra gra musi wlec się w nieskończoność. Zarzuty, że jakiś FPS trwa tylko 7-8 godzin, to wg mnie właśnie zaleta tytułu. Wolę nawet lekki niedosyt niż zmęczenie i znużenie.
skoncz pan ktoras z tych gier, to zrozumiesz po co tyle trwaja
No.
Gra rpg trwająca 7 godzin? porażka:D
zgadzam się w 100% z autorem, jakoś nie wciągają mnie tego typu gry, w GTA 4 przez całą rozgrywkę zastanawiałem się, skąd te peany na cześć tego tytułu, do tego tak wiało nudą z ekranu, że mniej więcej w połowie gry rzuciłem ją w kąt. Moim skromnym zdaniem idea sandboxa najlepiej sprawdza się w grach rpg i tylko tam powinna być wykorzystywana.
Ale po co mam się zmuszać, skoro po pewnym czasie fabuła, postaci, zadania w GTA 4 czy AC przestają mnie interesować? W przypadku erpegów rozumiem, że i 50 godzin to fanom gatunku za mało, bo lubią truchtać w te i nazad tygodniami. I ok, ten typ gier po prostu nie jest dla mnie. Natomiast sandboxy można by okroić z dziesiątek niepotrzebnych motywów i gierki od razu zyskałyby na grywalności.
Trudno Wam ludzie dogodzić.
Krytykujecie grę gdy fabuła jest liniowa i prowadzi gracza jedną jedyną słuszną drogą. Mówicie, że jest ble bo nie czuć w niej swobody. Dostajecie grę ogromną z otwartym żyjącym światem i piszecie że jest ble bo Wam się nudzi. Qrde grając w GTA nie można się nudzić. Jeżeli nie chce nam się klepać misji idziemy robić rozpierduchę na mieście.
Zastanówcie się czy nie za bardzo marudzicie i czego tak na prawdę chcecie.
Pozdrawiam
Panie FettNaKamieniu, Pana post brzmi bardzo tajemniczo. Sądzi Pan, że po skończeniu jakiegoś sandboxa nastąpi oświecenie umysłu i przełom w moim podejściu do rozrywki?
Cymcyk, nie miałbym nic przeciwko temu, by Fallout 3 trwał krócej. Bo po 12 godzinach gry poczułem przesyt i nie dotrwałem do końca. Ale jak już wspomniałem, nie jestem erpegowcem i wolę intensywne, zwarte gry.
Paweł, ale ja wolę liniowe gry i wcale nie narzekam, gdy nie mogę np. wdrapać się na jakąś górkę albo wejść do jakiejś chałupy.
Całkowicie się zgadzam- niezwykle rzadko zdarza się dopracowany sandbox.
Jedna uwaga- dlaczego w opozycji do sandboxów ustawiane są liniowe oskryptowane pozycje? Skoro znakomita większość, w tym GTA IV, to generalnie właśnie takie liniowe i oskryptowane gry, rozbudowane o sandbox.
Problemem nie jest dylemat sandbox-nie sandbox. Problemem są miałkie scenariusze, z założenia dużo dłuższego, sandboxa. Nawet miernemu studiu uda się stworzyć 10 intensywnych misji, natomiast trzeba mistrza by wymyślił 50 pasujących do siebie misji o spójnej fabule, nie powtarzających się i pełnych akcji. I to, IMO nie udało się ani w GTA IV, ani w Assasins Creed 1.
Naprawdę wolałbym żeby deweloperzy trzy razy zastanowili się nad tym czy warto za sandboxa się brać. Jeśli ma to oznaczać, a zwykle tak jest, sztuczne wydłużanie gry poprzez powielanie tych samych misji, to ja już wolę to 8-10 godzin w pełni skryptowanej liniowej rozgrywki.
A tak na marginesie- to czekam na to co autorzy powiedzą na temat Wielkiego Mistrza Internetowego Hype’u- Dragon Age’a.
Meh. Nie rozumiem Cie. 🙂
.
Nie, zebys zdanie swoje jakos zle wyartykulowal, po prostu moje jest kompletnie rozne – wiec jak moglbym zrozumiec.
.
Dla mnie sandboxy, jesli w ogole mozna je tak nazwac (dla mnie teoria naciagana, bo przeciez nie da sie samemu niczego wprowadzic – caly content jest zaplanowany, po prostu jest go wiecej niz zwykle), to esencja gier. Najlepiej ostatnio bawilem sie przy FO3, Oblivionie i WoW. Prawie rownie dobrze przy GTA4 i Saints Row (w dwojke nie gralem). To wlasnie cala frajda, ze jest tyle do zrobienia i odkrycia – zwlaszcza, ze wcale nie trzeba tego robic. Mozna od razu skonczyc glowny watek i tyle.
.
IMO w “sandboxach” chodzi o te mozliwosc, ktora wcale nie jest koniecznoscia.
Nie grałem w Dragon Age z oczywistych dla mnie powodów, ale widziałem jakiś trailer i bardzo nie podobała mi się grafika. Tak reklamowany tytuł, a oprawa strasznie mizerna. Ale fani erpegów chyba nie zwracają specjalnie uwagi na takie kwestie. Grunt, żeby było dużo nawiązań do Baldur’s Gate i wtedy erpegowcy są happy. Dragon Age był opisywany jako godny następca ww. tytułu, stąd chyba ten cały hype.
@bzofik – moj post wcale nie byl tajemniczy. napisalem, zebys skonczyl f3 lub me, o ktorych wczesniej wspomniales, a jestem pewny, ze zrozumiesz dlaczego nie trwaja 4,5 h w singlu
@FettNaKamieniu, bez przesady, nie wymagam od Fallouta 3 czy Mass Effect, by trwał 4,5 godziny. Ale osobiście bym się nie obraził, gdyby wyrzucono kilka wątków i skrócono singla do 10-12 godzin. Bo tak naprawdę, podczas grania w niedokończonego przeze mnie Fallouta miałem wrażenie, że część fabuły doczepiona została na siłę. Jedynie po to, by wydłużyć grę i w związku z tym usatysfakcjonować fanów rpg. Ja nie lubię takiego przeciągania w grach, filmach czy nawet książkach. Ze wszystkiego można zrobić kolosa. Mnożyć niepotrzebne wątki, wprowadzać nieistotne postaci. Ale ok, wielu jest odbiorców takich rozwlekłych historii, a ja się do nich nie zaliczam. Trochę tylko się boję, że sukcesy komercyjne sandboxów i erpegów spowodują, iż głównie tego typu gry będą produkowane.
@bzofik- grafika w Dragon Age jest okropna. Jestem zaskoczony jak to można było wypuścić- rozdzielczości tekstur są wręcz skandalicznie niskie, a wygląd wszelkich terenów dzikich przypomina tytuły sprzed 5 lat. Postacie na pierwszy rzut oka wyglądają świetnie, potem okazuje się że tam również są problemy. Poza tym w momencie rozmowy z kimkolwiek kamera robi najazd podkreślając tylko ohydną grafikę otoczenia. W wersji na PC dostępny jest widok “taktyczny”, z większej odległości, który ratuje teoretycznie sytuację- ale jest niedorobiony i bardzo często losowe elementy otoczenia zasłaniają Ci postać, uniemożliwiając kliknięcie na np. drzwi. Smutne. Nie wiem jak z fabułą, gram dopiero 10 godzin (:D), póki co, dla mnie, człowieka słabo znającego RPG, jest to kompletna kalka starych pomysłów, doprawiona bryzgającą na postacie krwią. Śmieszne przez pierwszych 5 minut. Człowiek zastanawia się jak to się ma do tej “dorosłości” tytułu.
Tak na marginesie- początek gry dla jednej z postaci to misja polegająca na mordowaniu szczurów w spiżarni zamku. Przyznam, wpieniła mnie sztampowość pomysłu i podzieliłem się moimi spostrzeżeniami z bratem. Na to usłyszałem żebym się uspokoił, bo taka autoironia to właśnie ma być siła DragonAge’a- rozprawianie się ze stereotypami. Dałem na luz i stwierdziłem- zobaczymy co będzie dalej. Parę godzin później zorientowałem się że ta gra nie rozprawia się ze stereotypami, ta gra JEST stereotypami.
Słowem IMO tytuł odnosi sukces bo nie ma żadnej konkurencji.
/offtopic mode off:D
GTA IV jest wielką grą, bo można rozbijać się po mieście taryfami, jak w realu. W dryndach spędziłem 90% czasu gry. Oczywiście, nie skończyłem:)
Z kolei w San Andreas pakowałem się na kosiarkę, włączałem własną muzę( płyta “Sea Change” Becka, pasująca do GTA, jak pięść do nosa) i odtwarzałem “Prostą historię” Lyncha.
IMHO sandboxy nie są do grania, tylko do takich akcji, bo faktycznie gry z nich średnie.
@PietroPL-czytałem dzisiaj recenzję Dragon Age, w której autor stwierdził, że fabuła, postaci, rozgrywka są oklepane aż do bólu. Pod recenzją dziesiątki komentarzy, że właśnie super, iż gra niczym się nie różni od starych erpegów. Kurde, przecież developerzy takich baldurowatych gierek mają zajebiste życie. Mało wysiłku, żadnego kombinowania, by coś uatrakcyjnić, unowocześnić albo chociaż wychrzanić smoka:). Klienci zachwyceni, większość recenzentów również, a gra się wyśmienicie sprzedaje.
Skończyłem włśnie AC2 i kilka dni później Uncharted2. I powiem jedno – tylko sandbox. Finałowa scena, czyli wciskanie odpowiednich guzików w odpowiednich momentach to dla mnie hipermasakra :] A w AC2 – hmm uwielbiam przechodzić to samo kilka razy. Na moje sposoby. To jest wspaniałe!
Jeśli ktoś ma dosyś sandboxów niech odpali szmirę i największy chamski skok na kasę w historii gier – Modern Warfare 2. Kiedy po 3,5 godzinach zabawy skończy i wrzaśnie WTF i inne określenia na K i CH z pewnością przychylniej spojrzy na sandboxy
No właśnie ja się łamię- kupić czy nie kupić? Jedynkę mam, przeszedłem kilka razy a teraz gram od czasu do czasu online. Dwójka… no cóż- boję się śmiesznie krótkiej rozgrywki SP, upierdliwej instalacji (Steam’a mam i darzę szczerą nienawiścią) i niegrywalnego dla mnie trybu MP, bo konsolowego Matchmakingu nie znoszę. Strasznie mnie to drażni w Unchartedzie, jeśli MW2 działa w taki sam sposób, to ja to chyba sobie odpuszczę… Kurde, a tak liczyłem na ten tytuł…
Hello,
Rzecz w tym, że developerzy zbyt często dopychają do sandboxa elementy do niego niepasujące – jak, na przykład scenariusz ;). Dobry sandbox to albo rozwałka w stylu Borderlands, albo ustawienie bazy w GTA i robienie zleceń w celu pakowania np. kasy z kompletnym pominięciem wątku głównego.
Cubituss – przypomnij sobie ile razy skończyłeś wątek główny w Wow (król wszelkich sanboxów), kiedy w ogóle zacząłeś czytać jakieś opisy misji i po co się konkretnie logowałeś danego dnia ;).
Jedyne sandboxowe erpegi robi Bethesda. Często im się za to obrywa od tradycyjonalistów. Nawiasem mówiąc, Bordelands pokazał jak Bethesda powinna zrobić walkę w F3. Połączyć leveling i questy F3 z walką w Borderlands i F4 będzie grą dekady.
Vermi –> za pierwszym razem czytałem wszystkie opisy questów i miałem zajebistą wkrętkę w fabułę 🙂