Rozczarowanie, bo gra nie okazała się idealna. A było naprawdę blisko…

FarCry 2 jest troche jak najładniejsza dziewczyna z dyskoteki w wiejskiej remizie. W zmroku tancbudy robi znakomite wrażenie i od razu masz ochotę zapoznać ją z umeblowaniem Twojej sypialni. Niestety, obowiązkowa kolejka wódki z ciepłą kolą i próba konwersacji przy barze zaczyna wzbudzać podejrzenia, że oprócz szybkiego seksu dużo więcej z tego nie będzie. Kandydatka na miss ziemi chełmińskiej okazuje się wyjątkowo tępym i pustym tworem Naczelnego Developera.

Tak samo jest z grą. Jarałem się na ten tytuł mając w pamięci szok, jaki przeżyłem lata temu przy jedynce na peceta. Dwójkę, już na Xboxa nabyłem w dniu premiery w Empiku – akt desperacji zarezerwowany dla wybranych tytułów.  Pierwsze dwa dni były bardzo pozytywne, niestety potem mój zapał do gry opadł. Do tego stopnia, że gry do dzisiaj nie ukończyłem.

Far Cry Dwójce brakuje przede wszystkim duszy. Brakuje poczucia, że oprócz zdolnych grafików i koderów przy grze pracowali scenarzyści, szczególnie tacy z jajami, inwencją i umiejętnością stworzenia czegoś, co growi recenzencji najchętniej określają mianem klimatu. W Far Cry 2 klimatu po prostu brak.

Nie zżywamy się z głównym bohaterem, bo nic o nim nie wiemy. Nie zżywamy się z naszymi kompanami w walce (mimo że ratują nam życie) bo są sztuczni i płytcy. Nie wiemy o co chodzi w fabule, bo Ubisoftowi zabrakło chyba budżetu na studio dźwiękowe w pełnym wymiarze, przez co musieli nagrać wszystkie dialogi w ciągu przerwy obiadowej sesji Celine Dion. Naprawde, tak skopanych kwesti mówionych nie słyszałem dawno – postacie w grze nawijają z prędkością TGV i ciężko z tego coś zrozumieć. Nie ma też odniesień do współczesności, nie ma mrugnięć okiem, nie ma ani krzty humoru, nie ma nic poza piękną grafiką i dobrym enginem gry. No i konkretną ilością pizgania z różnych gnatów.

Zresztą, olać fabułę. I tak chodzi zawsze o to samo – pojedź gdzieś i zabij złych bandziorów. Albo rozwal coś, czego złe bandziory pilnują (co sprowadza się i tak do ich zabicia). Oczywiście po drodze do celu zabij jeszcze więcej złych bandziorów, bo odradzają się jak grzyby po deszczu na każdym skrzyżowaniu drogi.

Mam wrażenie, że developerzy wpadli we własną pułapkę koncepcji gry. Faktycznie, zostajemy spuszczeni ze smyczy,  dostajemy do dyspozycji ogromną piaskownicę i troche zabawek, ale co dalej – to już musimy w pewnym sensie wymyśleć sami. Można narzekać na liniowość i ograniczoną przestrzeń klasycznych gier akcji “do przejścia” ale tam przynajmniej jest z reguły tempo, historia, przerywniki filmowe, bohaterowie, zróżnicowane poziomy itd. Oczywiście nie wieszam psów na grafice w Far Cry 2 bo jest piękna – problem tylko taki, że po paru godzinach się nudzi. Inna też sprawa, że brak w grze miejsc, w których szczęka opada a miejscówka wbija się na długie miesiące w pamięć.

Czy wobec tego warto mieć FC2 w swojej kolekcji ? Jeśli stanieje poniżej stówy, na pewno tak.

Jest to idealna gra, jakiej potrzebuję zawsze, kiedy odwiedza mnie growy dyletant, gotowy zapoznać się z tym,  jak wyglądają wypasione produkcje na nextgenach. Odpalamy i prezentujemy na przykład postawienie afrykańskiej wioski miotaczem w ogniu lub pościg jeepem w stepie szerokim. Nie trzeba wprowadzać w grę, nie trzeba tłumaczyć o co chodzi, nie trzeba czekać aż skończą się przerywniki – po prostu łapiemy za kałacha i siejemy postrach.

Gamingowi debiutanci będą się bawić znakomicie, bo z reguły nie mają wysokich wymagań. Jednak wyrobiony gracz oczekuje moim zdaniem dużo więcej od gry, która ma być szczerą, hardkorową rozwałką, szczególnie w czasach takich perełek jak Call of Duty czy Gears of War.

Szkoda, szkoda, szkoda. Liczyłem na znakomitą grę, a dostałem tylko znakomity popis możliwości developerskich. Dla mnie – to za mało.