Poczytałem dużo o Xbox One, bo tak – totalnie niemądrze moim zdaniem – nazywać się będzie nowa konsola Microsoftu. Obejrzałem fragmenty prezentacji, w tym humorystyczne, takie jak Call of Duty Dog (wilczur ubrany w strój do motion capture, śledźcie memy, bo na pewno jakieś z nim będą). Moja konstatacja na dzień dzisiejszy brzmi tak, że o ile w obecnej generacji gram na X360 i włączam PS3 od święta (aczkolwiek ostatnio coraz częściej), tak w następnej sytuacja się odwróci. Oto krótka lista powodów:

1. Microsoft póki co pozycjonuje swoją konsolę jako rozwiązanie “do dużego pokoju” – czyli urządzenie do zarządzania telewizją, inaczej STB (Set-Top Box). Podnieciłbym się być może, gdybym oglądał jakąś telewizję poza okazjonalnym gapieniem się podczas śniadania w program kulinarny (lub serial Rodzinka.pl), ale nawet gdybym się podniecił, to od razu bym przygasł, bo mądre połączenie z telewizorem działać będzie wyłącznie w Stanach Zjednoczonych.

Rozumiem, są ludzie, których jara sprawdzenie wyników fantasy league podczas oglądania meczu NBA, natomiast ja potrzebuję platformy do grania, a nie bajeru do telewizora, i to dla Amerykanów. Sporo uwag się pojawiło w necie, że konsola powinna się nazywać USbox i coś w tym jest. Microsoft pokazuje, że chce konkurować z Apple’em (który ma swoje coraz lepsze Apple TV) oraz Amazonem (ich STB nazywa się Roku). Problem? Tak, to są urządzenia spoza strefy tego bloga i spoza strefy zainteresowania jego autora.

2. Microsoft sam nie wie, co będzie z używanymi grami. Najpierw podczas prezentacji powiedziano jedno, potem na Twitterze drugie, potem zdementowano jedno i drugie. Obecnie oficjalna linia partii brzmi “pracujemy nad rozwiązaniem umożliwiającym odsprzedaż gier. Jeśli pójdziesz ze swoją grą do kumpla, będziesz mógł w nią zagrać, o ile zalogujesz się u niego na swoim koncie”.

Wniosek płynie taki, że gra przypisze się do konta Live, a my po odsprzedaży odpalimy Microsoftowi jakąś działkę. Nawet jeśli działka nie będzie zbyt wielka, to mamy problem: ja pożyczam gry znajomym bardzo często, oni pożyczają gry mi, odsprzedaż też nie jest mi obca. Przy Xbox One pożyczanie sobie gier odpadnie całkowicie, a odsprzedaż będzie obarczona dodatkowym kosztem. Co więcej, pojawi się problem rodzinny: ja i Jasiek w wiele gier gramy na swoich kontach, żeby niezależnie zdobywać achievementy. W Xbox One będzie to niemożliwe.

3. Konsola niepokoi mnie podejściem Wielkiego Brata. Kinect 2.0, jakkolwiek nierealnie fajny (film z jego naprawdę astralnymi możliwościami można obejrzeć na Gizmodo), to jednak będzie zawsze nas obserwował, nawet po wyłączeniu zasilania. Oczywiście chodzi wyłącznie to, aby reagował na nasze słowa i włączał konsolę, gdy go to o poprosimy, ale… już teraz wiadomo, że konsola raz na dobę będzie potrzebowała podłączyć się do netu. Net plus zawsze włączona kamerka to bardzo kuszące połączenie.

4. Całkowicie subiektywnie i bez sensu, ale ta konsola jest… paskudna po prostu. Być może ją kupię, ale schowam ze wstydem za telewizorem. Ten argument oczywiście wymierzony jest też w PS4, którego na razie nie pokazano, ale nie będzie wielkim problemem pokonanie stylistów z Microsoftu, nieco przesadnie zapatrzonych w spartańską stylistykę.

Zdaję sobie sprawę, że Microsoft nie pokazał jeszcze żadnych wielkich gier, niedługo (bo na E3) pokaże i być może parę osób zmieni zdanie. Ale ja wolę Uncharteda od Gearsów, Heavy Raina od Alana Wake’a, LittleBigPlanet od Banjo Kazooie, a w Halo i samochodówki w ogóle nie gram. Cała reszta gier będzie na obu konsolach naraz, a skoro są one pecetami, to gry będą wyglądała identycznie, ze wskazaniem na PS4, które ma nieco lepsze bebechy i mniej wołowaty system. Xbox One ma 8GB DDR3, PS4 ma tyle samo, ale GDDR5, na dodatek system na Xie ma mieć około 3GB, a na PS4 poniżej 2GB. Na papierze wychodzi mi, że lepiej/wygodniej/szybciej będzie na PS4.

W opowieści Microsoftu o kilkunastu nowych IP totalnie nie wierzę. To znaczy wierzę, Kinect 2.0 Star Wars Bonanza – muszę w to zagrać…NOT. A sam force feedback na triggerach nowego pada to ciekawa rzecz (drganie hamulca w samochodówce “pod stopą”), ale zdecydowanie zbyt mało istotna.

Na razie jestem zdecydowanie za PS4. Idea dzielenia się filmami z gier i samymi grami (naprawdę liczę na łatwe wrzutki na YouTube, będzie superfajne uzupełnienie bloga, jak będę mógł w dniu premiery pokazać Wam parę fajnych akcji z jakiejś gry), liczne wewnętrzne i satelitarne studia z mocnymi tytułami, mocniejsza pecetowa architektura, otwarcie na niezależnych twórców, poważne traktowanie polskiego rynku (polonizacje!) i kontynuowanie naprawdę świetnej usługi, jaką jest PlayStation Plus… tak, taką konsolę chcę kupić.

A może powinienem pomyśleć po prostu o pececie podłączonym do telewizora? Dajcie znać, co Wy wybierzecie.

Jeszcze tylko fotka konsoli:

xbox-one