Miotam się jak oszalały pomiędzy samochodami stojącymi w korku. Sprawdzam telefonem wszystkich kierowców, bo gdzieś wśród nich znajduje się haker, który usiłuje mnie sprofilować, co sprowadza się do utrzymywania mnie odpowiednio długo w zasięgu wzroku. Wreszcie podbiegam do sportowego supercara, który od razu rusza z piskiem opon. Wyciągam karabin snajperski i posyłam mu kulkę w zderzak. Zanim w korku udaje mi się znaleźć odpowiednio szybki samochód, haker oddala się na bezpieczną odległość, po drodze jeszcze podnosząc most zwodzony dla pewności. Ekran podsumowania: dostaję trochę punktów rozgłosu, doświadczenia i trochę kasy, ale haker dostał więcej. Niezła metoda, mówię do siebie pod nosem.

Hakerem był inny gracz, który dołączył do mojej gry. Moje Watch_Dogs jest otwarte. Jeśli ktoś szuka naprawdę niebanalnej rozgrywki jeden na jednego, może do mojej gry dołączyć. Sam też co kilka misji wskakuję dla odprężenia w ten przedziwny, ekscytujący multiplayer, bo sprawia mi olbrzymią przyjemność granie przeciwko żywemu człowiekowi, na dodatek w niesymetrycznej rozgrywce.

Przykład z hakerem to tylko jedna z gier online, które znajdują się w Watch_Dogs. Równie ciekawa jest rozgrywka przeciwko człowiekowi, grającemu z komórki (takiej prawdziwej) za pośrednictwem tej aplikacji. Uciekam samochodem, a pan komórkowiec wysyła za mną policję, podnosi bariery w drodze, zamyka bramy i ściga śmigłowcem. Jak na razie przegrałem tę rozgrywkę jeden raz, gość był dobry – za wszystkie otrzymywane punkty wysyłał za mną coraz większe i cięższe pojazdy policyjne. Wreszcie wprasowały mnie w mur.

Watch_Dogs, jeśli wierzyć internetowi, to gra brzydka i nudna. Na temat brzydkości nie mam nic do powiedzenia, bo zwykle nie gram w grafikę, tylko w gry. Watch_Dogs jest płynne, wystarczająco efektowne, a odbicia w szybach (pokazujące inną rzeczywistość niż to, co faktycznie powinno w nich być) przestałem zauważać po trzech minutach. Nie przestałem natomiast zauważać, jak dobre elementy tak zwanej ubigame wzięto do Watch_Dogs i jak dobrze się ze sobą komponują, oczywiście poza tym genialnym multiplayerem, który opisałem wyżej.

Watch_Dogs najlepiej opisują słowa “city sneaker” (thx Zooltar za to wyrażenie). Coś jak Splinter Cell: Conviction (z którego wzięto bardzo dużo, choćby system rozpraszania przeciwników i strzelania), ale z mniejszym nieco naciskiem na zachowywanie dyskrecji. Aiden Pearce (niestety bardzo bezpłciowy główny bohater) dysponuje tak szerokim arsenałem, że Call of Duty by się nie powstydziło, wszystkie sytuacje daje się rozwiązać siłowo. Daje się, ale nie ma po co, bo tysiąc razy więcej przyjemności daje załatwienie sprawy bez zdejmowania kciuka z ekranu smartfona.

Aiden potrafi hakować kamery systemu miejskiego i patrzeć ich oczami. Z kamery widać więcej, dlatego też najlepszym sposobem zwiedzania potencjalnego celu jest bezcielesne wędrowanie od kamery do kamery i przełączanie tego, co się da przełączyć. Tutaj wabimy gości alarmem samochodowym, potem hakujemy jednemu z nich elektroniczny granat u paska… i często jest po problemie. Wszelkie misje, w których mam coś zhakować, traktuję prestiżowo – i nawet nie wchodzę do budynku, w którym mam dokonać hakowania. Zdarzają się nawet takie perełki jak tajni współpracownicy policyjni, noszący kamery w guzikach koszul. Wystarczy takiego gdzieś zwabić i już można w jego kamerce przejść przez punkt, w którym kamer nie było.

Strzelanie to Splinter Cell, więc trudno się do czegokolwiek przyczepić. Pociski sypią się tak jak powinny, wraz z podnoszeniem poziomu umiejętności głównego bohatera trafiają coraz bliżej celownika przy długich seriach… oczywiście najwięcej przyjemności daje sypanie miękkich headshotów z pistoletu z tłumikiem, ale w końcu czego się spodziewać po splinterowym systemie. Ja jestem wielkim fanem tego modelu strzelania i w Watch_Dogs często chce mi się strzelać.

Wtedy jednak pokazuje swój pazur zmyślny “system policyjny”, jak go w skrócie nazywam. Chodzi mi o sposób reagowania policji na nasze działania. Grand Theft Auto zawsze mnie zawodziło pod tym względem, Watch_Dogs pokazuje mechanizm w dużo lepszy sposób. Zacznijmy od tego, że samo popełnienie przestępstwa nie wyzwala jeszcze pościgu policyjnego – ale powoduje, że ludzie, którzy widzieli nasze przewinienie, zaczynają wybierać 112 na swoich ajfonach i andkach. Jeśli zdążymy do takiego prawego obywatela dobiec i wyrwać mu telefon – opóźniamy albo w ogóle przerywamy potencjalny pościg policyjny.

Często jednak trudno zorientować się, kto dzwoni na policję i zaczynamy po prostu zwiewać. Wtedy w miejscu, w którym jesteśmy, zaczyna się tak zwany skan ctOS-u – okrąg na mapie wypełnia się kolorem. Jeśli uda się nam ten okrąg opuścić (albo zakłócić go którymś z naszych hakerskich narzędzi), pościg się nie rozpoczyna. Ale jak się już rozpocznie… policja jest upierdliwa, szybka i nie daje się łatwo wpuszczać w maliny. Pomagamy sobie hakowaniem elementów systemu miejskiego: zamykaniem bram, przełączaniem świateł na zielone, podnoszeniem blokad, a nawet robieniem wyrw w jezdni. Bez tych czynności zgubienie policji jest bardzo, bardzo trudne.

Oczywiście nie mamy tych zdolności od początku – trzeba przejść kawałek fabuły, przy okazji mądrze rozdając punkty umiejętności. Aiden ma pasek doświadczenia, co poziom dostaje jeden punkt, który można od razu włożyć w któreś z czterech drzewek rozwoju (hakowanie, walka, wytwarzanie przedmiotów i bodajże jazda), ale można je też zachomikować na lepsze czasy. Pearce ma też grupę zdolności specjalnych, odblokowywanych w miarę wzrostu poziomu jego rozgłosu – ale ten parametr podnosimy tylko online, w wyzwaniach 1 na 1 i większych.

Stosunkowo najsłabszym elementem Watch_Dogs jest model jazdy. Auta trzymają się jezdni jak przylutowane, chociaż z drugiej strony lepsze to niż koszmar miękkich amorów z Grand Theft Auto IV, przez co gra była w moim odczuciu kompletnie niegrywalna (do patcha). Na szczęście jeżdżę jedynie wtedy, gdy misja tego wymaga. A wymaga rzadko, bo zadania rozgrywać można na wiele różne sposobów.

Reasumując – nie tak piękna, jak się spodziewałem, niezbyt dobry model sterowania pojazdami. Wobec wszystkich innych zalet (TEN MULTIPLAYER!) są to elementy niewarte głębszej refleksji. Watch_Dogs na pewno skończę, bo bawię się świetnie; dużo lepiej niż w Grand Theft Auto V. Po paru godzinach gry – gorąco polecam.