Ubisoft delikatnie przesadził, każąc swoim pecetowym klientom utrzymywać stałe połączenie z firmowym serwerem podczas grania, nawet jeśli grają sobie spokojnie i bezpiecznie w kampanię singleplayerową. Nie wiem czy wielki dym w internecie przekonał kogokolwiek – a może pecetowe edycje ubisowych gier słabo się sprzedały? – w każdym razie podjęto wreszcie decyzję o tym, żeby zmniejszyć upierdliwość rozwiązań.

Od teraz wszystkie gry Ubi (oczywiście po zaaplikowaniu patcha) tylko raz się łączą z serwerem antypirackim podczas uruchamiania, a potem już przestają siać zerami i jedynkami, więc można grać spokojnie i nie obawiać się, że router na moment siądzie, a nas cofnie do poprzedniego sejwa.

Ta decyzja pokazuje, że firmy już same nie wiedzą, co mają zrobić z pecetowymi graczami i jak się zabezpieczać przed rozbuchanym piractwem – raz przykręcają śrubę, raz odkręcają, a ja mam wrażenie, że coraz bardziej tli im się z tyłu głowy machnięcie ręką na te całe pecety i skupienie się na konsolach. Albo przeniesienie całego systemu zabezpieczeń na Steamworks (a precedens jest: R.U.S.E. jest steamowy). Co wszystkich pecetowych graczy powinno raczej zmartwić niż ucieszyć.