W momencie gdy nikt się tego zupełnie nie spodziewał, na rynek gier MMO wiele lat temu wkroczył WoW i podbił serca takiej masy graczy, że właściwie obecnie nie opłaca się z nim konkurować. Większość producentów przechodzi na model free 2 play i kosi całkiem przyzwoitą kasę, ale jeszcze paru zostało takich (naiwniaków), którym się wydaje, że wydrą kawałek tortu Blizzardowi. Jest wśród nich BioWare, które z epickich, plastikowo nadętych erpegów (które bardzo lubię) wyrasta na producenta wielkiego MMO, na dodatek na wielkiej licencji.

Star Wars: The Old Republic, bo to o nim mowa, jest w produkcji już bardzo, ale to bardzo długo. Zresztą każde MMO trzeba latami dopieszczać, doprowadzając do płaczu pana od cyferek, co miesiąc patrzącego na coraz bardziej czerwone napisy. Ale potencjalna nagroda na koniec duża, SWTOR (nazywajmy go dla wygody Stworem) ma przełamać hegemonię Blizzarda i prawdę mówiąc ten zawodnik faktycznie może nie ucieknie z ringu przed czasem.

Prawdopodobnie jedyna metoda walki w Stworze przez pierwsze dwa miesiące

Stwór bowiem, inaczej niż cała konkurencja w postaci Conanów, Guildwarsów, czy innych Warhammerów osadzony jest w futurystycznym świecie, na dodatek na wciąż świetnej licencji. Gwiezdne wojny, mimo że mają ponad 30 lat, wciąż rozpalają umysły wielu graczy i niegraczy, którzy nawet nierzadko przebierają się w głupie stroje i przyklejają sobie dziwne naklejki na samochody. Już raz próbowano trafić w tę grupę grą MMO, ale Star Wars Galaxies był MMO starej daty, w którym wszystko działo się histerycznie wolno, a zamiast ciekawych zadań i wciągającej fabuły było nieskończone grindowanie losowych misji. Owszem, było tam sporo unikatowych i fajnych pomysłów, najlepsze z nich oczywiście zagarnął WoW… czyli frankensteinowe połączenie najciekawszych motywów wymyślonych przez innych ludzi.

Skoro WoW zadziałał, to czemu Stwór miałby nie zadziałać, powiedzieli sobie panowie z BioWare’u i robią coś, co sami nazywają KOTOR-em 3, 4, 5, 6 i 7 połączonym w jedną całość. KOTOR, jeśli ktoś nie pamięta, był epickim, plastikowo nadętym erpegiem w świecie Gwiezdnych wojen i odniósł całkiem spory sukces. Stwór jednak pójdzie bardziej śladami WoW-a pod względem mechaniki, a kotorskie akcje będą zarezerwowane dla zwrotów fabuły, którymi autorzy chcą nas zaskoczyć. Nie będę się przesadnie zagłębiał w szczegóły, powiem natomiast tyle: dwie strony konfliktu, po cztery klasy na stronę, po dwie (fundamentalnie różne) ścieżki rozwoju na klasę. Oczywiście cały serwer na początku będzie biegał Jedi/Sithem i lał się mieczami świetlnymi, ale widać już teraz, że każda z klas będzie autentycznie unikatowa, do poziomu mechaniki rozgrywki. Taki przemytnik na przykład podczas walki ma podświetlone… miejsca, w których może przywrzeć plecami do ściany i prowadzić ogień zza osłony. Nikt tego nie umie poza nim.

Nie ma po co wymyślać koła od nowa - interfejs będzie identyczny jak w WoWie

Do tego jeszcze każda z klas ma mieć swoją ścieżkę fabularną, więc zanim dotrzemy do tak uwielbianych rajdów, bossów i dkp, przeżyjemy długaśną, epicką przygodę. Wygląda na to, że wprawdzie będzie to MMO, ale aspekt singlowy ma mieć znacznie silniejszy niż w WoW-ie, kto wie – może nawet niektóre instance’e będzie się dało ukończyć w pojedynkę.

Oczywiście wszystkie Wowowe pomysły będą na miejscu, włącznie z genialnym phasingiem, czyli zmienianiem globalnego wyglądu świata dla danego gracza w zależności od jego zaawansowania w fabule. Opowiem w komentsach, jeśli ktoś ciekawy.

A póki co – czekamy na Stwora. Przydałby się powiew świeżości w MMO.