Odcinam spadochron, ląduję na dachu bloku i od razu znajduję kałasznikowa, amunicję do niego i tłumik. Razem ze mną w miasteczku wylądowało tak na oko pięć osób, każdy w nieco innym miejscu, ale w tej grze każdy jest wrogiem każdego, więc nie mogę stracić czujności ani na jedną chwilę. Na polu walki jest równo 100 osób, na koniec będzie jedna.

Schodzę piętro niżej i przetrząsam kolejne pomieszczenia. Jest kask motocyklowy, na razie wystarczy, jest policyjna kamizelka kuloodporna i samopowtarzalna strzelba. Kieszenie mam pełne, na szczęście znajduję też plecak, wprawdzie na razie pierwszopoziomowy, ale zwykle więcej złomu ze sobą nie targam. Byłbym w zasadzie gotowy na zmianę budynku na sąsiedni, gdybym tylko miał jakiś celownik do kałacha. Wychodzę jeszcze raz na dach, widzę jakiegoś gościa w lesie naprzeciwko. Strzelam do niego parę razy, głównie po to, żeby wybił sobie z głowy podchodzenie do moich bloków.

Schodzę na dół, przemykam jak najszybciej do bloku obok i znajduję całkiem porządny celownik kolimatorowy z powiększeniem x2. Gdzieś obok wybucha strzelanina, kończy się równie szybko, jak się zaczęła. Siedzę na dupie dobrą minutę, zanim uznaję, że walka już się rozstrzygnęła, a zwycięzca poszedł gdzieś dalej. Kontynuuję poszukiwania, interesuje mnie znalezienie karabinu snajperskiego, apteczek i lepszego opancerzenia.

Zerkam na mapę, żeby zobaczyć, gdzie jest “strefa”. Strefa to biały okrąg – gra wkrótce odpali mechanizm raniący wszystkich, którzy znajdują się poza strefą. Wraz z upływem czasu strefa zmniejsza się coraz mocniej i coraz szybciej, zagęszczając pole walki.

Na razie nie muszę się tym przejmować – jestem niemal w środku strefy. Postanawiam przeszukać okoliczne bloki, kiedy nagle słyszę motocykl. Wyglądam przez okno – jedzie. Zatrzymał się nieopodal. Schodzę na dół, otwieram drzwi i widzę, jak typ rusza w dalszą drogę. Uważnie strzelam mu w plecy parę razy, ale nie udaje mi się go zabić.

Zamieszanie zwraca uwagę kogoś, kto najwyraźniej siedział w bloku obok. Dostaję delikatny postrzał, udaje mi się odwrócić i po krótkiej wymianie ognia pokonać wroga. On miał mniej szczęścia niż ja, strzelał do mnie z pistoletu. Aplikuję sobie znalezioną przed chwilą apteczkę, z ciała przeciwnika zabieram amunicję do strzelby (biedak miał jej pełne kieszenie) i uchwyt do karabinu, poprawiający stabilność.

Strefa już się zmniejszyła i widać jej kolejny kształt – jestem na jego krawędzi, ale to oznacza, że przy kolejnym zmniejszeniu czeka mnie dłuższa wycieczka. Pędzę piechotą przez las i trafiam na domek na szczycie górki – przeszukany, bo drzwi są otwarte. Bardzo prędko nauczyłem się, że jeśli mam zamiar siedzieć w środku, należy drzwi za sobą zamknąć.

Słyszę samochód, więc zalegam w trawie i czekam. Przyjechał buggy. Typ zwiedza domek i zaczyna strzelać do kogoś na zachód ode mnie, ale mnie nie widzi. Strzelam do niego z mojej pozycji, chyba dobrze dostał, bo chowa się za domkiem. Niestety zostały mi trzy naboje do kałacha, więc przełączam się na strzelbę i mozolnie przeczołguję wokół całej górki. Koleś schował się słabo, bo za swoim buggym, do tego patrzył nie w tę stronę. Frag numer dwa.

Zabieram buggy’ego i ruszam, strefa już się zmniejszyła i teraz jestem poza jej zasięgiem. Dojeżdżam na krawędź nowej strefy, wysiadam i cudem zdejmuję gościa, który jechał prosto na mnie samochodem. Chowam się za kamieniem i nagle dostaję dwa postrzały. Na słuch oceniam, skąd padły. Rzucam granat dymny, czekam chwilę i zaczynam zmieniać pozycję, ale dym poszedł nie w tym kierunku. Moja postać nie żyje, a mi serce wali jak młotem.

******

Wchodzę do jedynego zamkniętego domku w miejscowości. “Ciekawe, czemu akurat ten domek jest zamknięty”, myślę sobie. Odpowiedź znajduję 30 sekund później, gdy dostaję headshota z dubeltówki od typa, który siedział zamknięty w kiblu.

******

Gram z Zooltarem i jeszcze jednym kolegą, jesteśmy w trybie team (tu walczą ze sobą trzy- lub czteroosobowe grupki). Jesteśmy kawał drogi poza strefą i właśnie namierzyliśmy samochód, ale ktoś wali do nas z drugiej strony miasteczka. Rzucamy granaty dymne i pakujemy się do samochodu, który okazuje się nie mieć benzyny w baku. Prawie udało nam się wysiąść. Samochód powoli się stacza i rozjeżdża czekającego na reanimację Zooltara. Reszty dzieła dokańcza ekipa, która nas przygniotła ogniem.

******

Znowu trzyosobowy team, strefa ma już tylko jakieś 50 metrów średnicy i jak na złość jest w środku lasu – nie ma się gdzie schować. Zostaliśmy my i jeszcze 5 osób. Załatwiamy dwóch, pozostałych dwóch trafia siebie nawzajem. Ostatni typ powala dwóch z naszego teamu, ale sam ginie od rzuconego granatu. Zwycięstwo.

******

Ląduję z małym opóźnieniem przy budynkach na lotnisku, dostaję serię z kałacha.

******

Ląduję razem z drugim gościem na dachu bloku. W moim kącie dachu leży pistolet. W jego kącie dachu leży patelnia. Nie zabieraj patelni na strzelaninę.

******

Czy teraz już wiecie, dlaczego PLAYERUKNOWN’S BATTLEGROUNDS jest bestsellerem na Steamie od miesiąca?