Jeszcze nie wystygł asfalt po przejechaniu policyjnych superfur, a tu już Elektronicy zapowiadają nowego Need for Speeda pod tytułem Shift 2. Zastanawiający jest jednak nie tylko pośpiech zapowiedzi, ale i jej styl.

Moim zdaniem bowiem podjęto właśnie decyzję o rozdwojeniu serii na dwie marki. Coś takiego próbowało już robić Infinity Ward przy (prawdopodobnym) gapiostwie/pobłażliwości/chwilowej akceptacji Activision – drugie Modern Warfare przez długie miesiące w materiałach prasowych nigdzie nie miało logotypu Call of Duty, ten pojawił się dopiero tuż przed premierą, w samej grze nie ma go prawie nigdzie (a na pewno nie ma go w menu trybu multiplayer)

Teraz zatem, po znakomitej sprzedaży pierwszego Shifta (ponad 4 miliony sztuk), EA robi bardzo, ale to bardzo mądry krok i zdaje się rozdzielać markę na dwie. Logo Need for Speeda jak widzicie na okładce jest, ale w oderwaniu od loga podstawowego – i słusznie, bo z Shifta taki był Need for Speed jak z Duny II pierwsza Dune. Będzie superkozacki tryb dla superkozaków, gdzie bączek na pierwszej szykanie wykręci każdy, będzie bardziej symulatorowo i hardkorowo. W międzyczasie tacy niedzielni kierowcy jak ja wreszcie będą mogli sobie pojeździć w kolejnych częściach Need for Speeda bez spinek, że teraz jest jakieś pro uliczne jeżdżenie albo niechcący kupią symulator zamiast bujania się pimpowaną furą po mieście.

Premiera Shifta 2 już na wiosnę, czyli brandy będą się mijały co pół roku. Obstawiam, że następny w kolejce NFS, ten, który zobaczymy na jesieni, będzie miał podtytuł Underground 3. Bo już nie będzie żadnego symulacyjnego przymusu ciążącego nad serią, co mnie niezmiernie cieszy.