Gra dopiero co wyszła, ale jestem fanem jedynki, więc zacząłem w nią grać natychmiast po premierze. Dwa dni później mam nieźle zryty beret i mieszane uczucia odnośnie tego, czy Hotline Miami 2 dostarczyło dokładnie tego, czego oczekiwałem.

Pierwsza część była znacznie bardziej kameralna, ale jednocześnie zwarta, ponieważ grało się jednym bohaterem (no, powiedzmy – nie będę dalej spoilował). Dwójka postanowiła pokazać zbiorowe szaleństwo, w związku z czym podmiot liryczny zmienia się tu szybciej niż w kalejdoskopie. Efekt jest niestety taki, że momentami do końca nie rozumiałem kim gram – czy może którymś z Fanów, którzy kopiują zachowania głównego bohatera z pierwszej części? A może policjantem? Czy też pisarzem? Przywódcą mafii, który wali kolejne piguły? A może odtwarzam czyjeś wspomnienie? Jak na mój gust przesadnie to zamotane.

Ciekawym zabiegiem – chociaż też nie do końca fortunnym – jest istotna zmiana sensu rozgrywki w wypadku niektórych bohaterów. Pisarz na przykład stara się wszystkich rozbrajać, póki się nie wkurzy – do tego czasu w każdej podniesionej giwerze opróżnia magazynek. Żeby go wkurzyć, należy się poznęcać nad powalonymi przeciwnikami, ale zajmuje to zbyt dużo czasu. Gra nim to zatem nieco bardziej dyskretne podejście niż chociażby możliwość strzelania z dwóch karabinów naraz (i rozkładania rąk na boki na modłę słabego kina akcji) czy też zabijania wszystkich pierwszym ciosem pięści – a takimi możliwościami dysponują inni bohaterowie.

Najgorzej grało mi się jednak parką Fanów przystrojonych w łabędzie maski. Gramy obojgiem naraz, co sprowadza się do tego, iż prowadzony przez nas koleżka z piłą łańcuchową popyla radośnie przed siebie, a jego trzymająca spluwę siostra zacina się na wszelkich możliwych przeszkodach terenowych, więc trzeba po nią wracać. Chociaż muszę przyznać, że żaden bohater Hotline Miami 2 nie ma tak krwistych wykończeń jak łabędzie.

Dla tych, którzy nie wiedzą, co to Hotline Miami, dla porządku (i za późno) napiszę, że jest to niezmiernie dynamiczny strzelanino-brawler, który oglądamy w pionowym rzucie i rozpikselowanej grafice. Esencją gry jest jak najszybsze podejmowanie decyzji, bo giniemy tutaj od pierwszego (maksymalnie drugiego) postrzału czy ciosu. Każdy czyszczony przez nas budynek staje się więc wielopoziomową zagadką logiczną ze sporą liczbą zmiennych, bo przeciwnicy nie zawsze poruszają się po tych samych trasach, dlatego też nawet już kilkakrotnie sprawdzony plan zawsze trzeba na gorąco modyfikować.

Hotline Miami 2 narzuca nam rozmaite style rozgrywki, co być nieprzyjemne dla kogoś, kto ma już swój ulubiony styl i nie lubi się bawić inaczej. Mnie męczyły etapy… nazwijmy je “leśne”… w których mogłem jedynie strzelać z tego, co trzymałem w garści i ewentualnie przełączyć się na nóż. Mimo stosów zabójczego żelastwa zasypujących podłogę, bohater nie chce podnosić nowych karabinów, nawet gdy skończy mu się amunicja. Ta znajduje się w bardzo konkretnie oznaczonej skrzyni, a skrzynia otwiera się jedynie wtedy, gdy nie mamy już pocisków. Łatwo oszukać ten system – po prostu ostrzeliwujemy się z okolic skrzynki, co chwila uzupełniając braki w ołowiu.

Gra na obecnym etapie ma kilka irytujących bugów. Nie tylko pani łabędzica ma problemy z zacinaniem się, przeciwnikom też się to przytrafia, przez co na przykład drgają, stojąc w otwierających się i zamykających drzwiach. Czasami wykazują się niebywałą spostrzegawczością, innym razem totalne z nich gapy. Nie reagują też na to, co dzieje się z ich kolegami, nawet jeśli ci leżą metr od nich w kałuży krwi. Przeszkadzają mi takie drobne rzeczy. Coś jest też nie tak z kursorem do celowania – wydaje mi się, że przemieszcza się zbyt mało płynnie, ale może po prostu gra nie lubi się ze sterownikami Logitecha, kto wie.

W każdym razie mimo całego tego narzekania muszę powiedzieć, że po zakończeniu całej gry odczuwam jakąś dziwną satysfakcję pomieszaną z ulgą. Skończyłem naprawdę trudną grę, przy której wielokrotnie wznosiłem wzrok i ręce do nieba. I przy której nie chciałem ściągać słuchawek, bo hipnotyczna, brudna, pulsująca muzyka jest jeszcze lepsza niż w pierwszej części. Można kupić cały soundtrack na Steamie, a do tego czasu posłuchać go na YouTube’ie (pod tym adresem). Niesamowicie dobrze mi się przy tym pracuje.

A samo Hotline Miami 2 będę długo pamiętał. Może sobie nawet podejdę do mniej wkurzających poziomów na hardzie, kto wie…

Gdybyście chcieli kupować Hotline Miami 2, to pamiętajcie, że kupując grę z mojego sklepu na Games Republic dorzucacie mi się do bloga 🙂 Wystarczy dokonać transakcji z tego adresu. A jeśli od razu chcecie też EPkę z soundtrackiem, dorzućcie parę eurasów i kliknijcie tutaj.