Skończyłem najnowsze Call of Duty i pograłem parę godzin w multi, żeby złapać jakieś porównanie do poprzednich części (bo multi generalnie poza Battlefieldem 4 przestało mnie ostatnio interesować, chyba zrobiłem się za stary i za leniwy na mozolne levelowanie postaci). Graficznie nie mam tej grze wiele do zarzucenia, natomiast wydaje mi się, że Call of Duty brnie drogą, z której już nigdy nie wróci, a to bardzo niedobrze. Ta droga to postęp technologiczny.

W każdym kolejnym Call of Duty (nawet w Ghosts) mamy coraz wymyślniejsze wynalazki służące (głównie) do zabijania. Latające drony, wielkie roboty, egzoszkielety sprawiające, że ich operatorzy wysoko skaczą albo wprost latają… wraz z każdą kolejną częścią gra musi być coraz większa, coraz głośniejsza i coraz bardziej niemożliwa. Fabuła w Advanced Warfare nie istnieje i aż przykro mi było patrzeć na Kevina Spacey’a, grającego w tym scenariuszowym gniocie. Rozumiem, że pieniądze nie śmierdzą, ale jego agent powinien się trochę lepiej postarać.

Zresztą – i tak Spacey jest najjaśniejszym punktem kosmicznych bredni, które próbuje nam opowiadać gra. O ile jeszcze w Ghosts wszystko się w miarę trzymało kupy (napisałem “w miarę”!), tak w Advanced Warfare mamy już fantazjowanie przedszkolaka o wojnie przyszłości. Brakuje przy tym scen, które wryłyby się w pamięć na miarę katastrofy samolotu prezydenckiego z Modern Warfare 3. Wszystkiego mamy tu po trochu, ale na nic nie położono należytego akcentu, dlatego też kolejne poziomy zlewają się w jedną, uśrednioną całość, po której odbijało mi się niczym po wiadrze popcornu.

Wciąż jest to oczywiście świetna strzelanina, dynamiczna i mięsista. Dobrze, że autorzy pozostali przy ołowianych kulach i nie wprowadzili (prawie) żadnych laserów ani innych futurystycznych głupotek. Giwery grzmią jak powinny, czuć, że są ciężkie, ale przeładowanie futurystycznymi celownikami i modułami skończyło się tak, że w zasadzie nie czuć żadnej różnicy pomiędzy nimi. Zapominałem dość często, czy strzelam z pistoletu maszynowego, czy może z ciężkiego karabinu, wszystko jedno – wszystko sypie tutaj potężnymi seriami i zabija jednym-dwoma strzałami.

To kolejny z powodów, dla których Advanced Warfare w ogólnym podsumowaniu plasuje się w moim osobistym rankingu CoD-ów gdzieś w ogonie stawki. Nie jestem ciekaw kolejnej części i mam nadzieję, że tę odnogę twórcy szybko porzucą. O ile w ogóle jeszcze mogą to zrobić, bo okrojona z technologicznych bajerów gra może być uznana za krok wstecz. A ja tak bym postrzelał w klimatach drugiej wojny światowej…