Skończyłem Heavy Rain. Granie w tego typu gry jest u mnie dość trudne, z oczywistych rodzinnych względów, ale jednak, po wielu miesiącach grania “po kawałeczku” tudzież “po checkpoincie”, wreszcie udało mi się dotrzeć do końca Heavy Raina. Dotrzeć, czyli dojść w bólach. Bo ta gra jest bolesna.
Zacznę od pozytywów – faktycznie historia jest tak przejmująca, jak to tylko możliwe i faktycznie autorzy zaadresowali ją do dorosłych. Ba, nawet dorosłych, którzy mają dzieci. Muszę przyznać, że fabuła strasznie mnie przybiła i odstawiłem grę na półkę z dreszczem na plecach, takie to było wszystko nieprzyjemne.
Tak więc w kategorii filmu Heavy Rain zdecydowanie wygrywa z pudzianami z Gears of War, terrorystami z Call of Duty i w zasadzie wszystkimi opowieściami, jakie miałem okazję przeżywać przez ostatnich kilka lat przed monitorem czy telewizorem.
Natomiast gra ma jeden, ogromny problem. Taki, że jest grą.
Skoro moje decyzje mają wpływ na rozwój fabuły, która idzie taką albo inną ścieżką, oznacza to, że twórcy nie mieli jasno sprecyzowanego przekazu przeznaczonego dla mnie – a ja lubię, gdy opowiada mi się historię spójną, konsekwentną i z sensem. Owszem, wiem że jest jedna główna linia fabularna – takie optimum powiedzmy – ale wystarczy, że parę rzeczy zrobię źle i już nagle trafiam na jakąś bocznicę, gdzie wszyscy giną, inni dostają pomieszania zmysłów, a ja z padem w garści czuję się trochę tak, jakbym dostał ciastem w twarz, siedząc na eleganckiej premierze w teatrze.
Największym problemem Heavy Raina jest właśnie brak liniowości. Nie sądziłem, że kiedykolwiek coś takiego napiszę, ale poczułem silnie, że gra rozłazi się w szwach przy podejmowaniu decyzji. Niektóre z nich owszem, można traktować jako odgałęzienia ciekawej i spójnej linii fabularnej, ale inne zmieniają już kompletnie opowiadaną historię, pozbawiając ją sensu, drapieżności i dynamiki.
Najbardziej mnie w tym wszystkim wkurza, że uważnie grając ominąłem pewnie z połowę dostępnego contentu. Nie widziałem połowy dialogów, połowy filmów, nie przeżyłem połowy dramatów, które przygotowali dla mnie autorzy gry – i to tylko dlatego, że grałem po prostu dobrze. Przyznam się bez bicia, że na moment podłączyłem Move’a w jednej trudnej scenie i padł mi trupem jeden z głównych bohaterów. Nie zdzierżyłem tego rozwiązania i załadowałem checkpoint. Po obejrzeniu zakończenia gry z tymże bohaterem właśnie nie wyobrażam sobie, jak ta historia może wyglądać bez niego, bo gra on kluczową rolę.
Heavy Rain to doskonały przykład na to, że ekran “You died. Game over. Reload checkpoint?” ma głęboki sens. I nie chcę już więcej gier, w których nie mam szansy obejrzeć połowy przygotowanych atrakcji. Bo umówmy się, granie z wiedzą, kto jest Origami Killerem, nie jest już tak ekscytujące.
Alez przez to, ze masz wiele rozgalezien to gra jest ciekawa.
Bedac u znajomego we Wroclawiu, moja zona grala wlasnie w HR a kolega patrzyl i mowil, ze widzi kolejna osobe, ktora prowadzi zupelnie inna historie. Na ta chwile widzial juz chyba z 8 roznych wersji scenariusza. A jeszcze drugie tyle ewentualnie przed nim.
Sprobuj tego rozwiazania – zapros znajomego/znajoma, nic mu/jej nie mow i patrz jakich dokonuje wyborow.
skończyłem Heavy Rain’a w zeszłym tygodniu… zona mnie namawiała ale ja jakoś czułem, że to gra nie dla mnie 🙂
Powiem szczerze, że wczuwkę miałem potężną… ukończenie zajęło mi kilka wieczorów a ja myślałem o grze przed zaśnięciem 🙂 Z niewyjaśnionych do końca powodów (chyba liczyłem na trofeum) grałem na najtrudniejszym poziomie trudności gdzie QTE zdarzały się zwyczajnie chore 🙂 8 przycisków pada + zamaszyste ruchy gałkami! A ja chory ze stresu próbuje przeciskać się Ethanem przez jakieś wysokonapięciowe transformatory! Normalnie żonę musiałem błagać!: “przytrzymaj mi X bo zaraz się usmażymy” aaaaaa!!! Całą historię udało mi się przetrwać z żywymi wszystkim bohaterami aż w ostatnim rozdziale BACH! spieprzyłem QTE (motocykl + Madison). Załamka! prawie ze łzami w oczach obserwowałem zakończenie – to nie tak miało być! to nie jest historia na którą “pracowałem” całą grę! Ależ byliśmy z żoną wk#$%$#@%… Następnego wieczora przełączyłem poziom trudności na najłatwiejszy i zmieniłem losy świata! (powtórzyłem ostatni rozdział. Skończyło się bajkowo… żyli długo i troszku szczęśliwie… Tak to miało wyglądać za pierwszym razem… Nie wyobrażam sobie natomiast żebym kiedykolwiek wrócił do Heavy Rain… Kontynuacja? jak najbardziej – DLC – nigdy!!!
majkeld -> o tym mówię właśnie! To jest dla mnie wada, naprawdę! Wiem kto zabił, wiem dlaczego, więc nie będę oglądał alternatywnej wersji tej samej historii ponownie… nawet jeśli tam gdzieś jest. Natomiast odczuwam złość, że tam jest. Gdyby można było jakoś sprawdzić “what if”, gdybym miał na koniec gry mapę wszystkich rozgałęzień i ścieżek, gdybym mógł sobie tak jakby przejrzeć, co mnie ominęło, nie miałbym takiego problemu.
rob –> te transformatory to był koszmar.
To jest chore, przez takie glosy bedziemy niedlugo grac w 5 godzinna liniowa papke, ktora zawsze bedzie tylko na jeden raz. Zeby tylko sie gracz nie zastanawial “co by bylo gdyby”. Niezla nam przyszlosc szykujesz, ciekawe czy “mainstream” jest taki sam.
Sorry, ale papką jest właśnie pozorna nieliniowość, ogranicza przekaz do zera praktycznie. Wyobraź sobie, że w Ojcu chrzestnym Michael Corleone ginie na wojnie, a film śledzi kompletnie inną postać. Czemu to niby ma służyć???
A ja właśnie mam nadzieję na więcej takich gier w których wybór coś znaczy, a nie tylko zmienia nastawienie innej postaci na plus, bądź minus w stosunku do naszego bohatera, co w rzeczywistości nie znaczy nic lub prawie nic. Grając w Heavy Rain i dokonując wyborów miałem nareszcie wrażenie, że decydowałem o losach bohatera. Sorry, ale dość gier w których tylko ostatni dialog ma wpływ na zakończenie gry lub w których jesteśmy prowadzeni za rączkę od początku do końca i nie jesteśmy w stanie nic skopać – vide L.A. Noire, gdzie co byś nie zrobił to i tak finalnie posadzisz sprawcę do pierdla.
A to racja, ale w LA Noire nie byłyby to wybory wywracające fabułę do góry nogami – możnaby ją poprowadzić według klucza, ale rozmaicie do niego dochodząc. Heavy Rain proponuje szeroki zestaw podfabuł, do których nigdy nie dojdę – bo wiem kto zabił.
To jest chyba kwestia wyboru – czy w kwestii kryminału woli się spójną Agathę Christie, czy paragrafówki.
Cubituss – nie martw się. Jeśli grałeś dobrze i udało Ci się wykonać dobrze wszystkie polecenia gry to ominąłeś bodaj dwie sceny. Ja nie poległem na żadnym qte (pomijając błędną decyzję w finale i ubijając jednego z bohaterów), po zakończeniu porównałem listę scen które miałem odblokowane w menu z listą wszystkich dostępnych w grze i brakowało maksymalnie dwóch – SPOILER bodaj jakiejś rozmowy na posterunku i wsadzenia do celi KONIEC SPOILERA. Gra rozgałęzia się dopiero pod koniec, i jeśli dobrze pamiętam to praktycznie jedynymi modyfikacjami jest możliwość zakończenia w ostatniej fazie przedwcześnie wydarzeń dla każdej z osób.
@cubi sam chyba właśnie podałeś odpowiedź: wybór. Lubisz paragrafówki – graj w Heavy Rain, spójną historę -> l.a. noire. Nie da się dogodzić wszystkim – dobrze, że jest trochę takich i takich gier 😛
Kuba –> Byc moze w drugiej czesci HR (albo innej grze Quantic Dream – Fahrenheit tez byl super)zostana wprowadzone “drzewka”.
No ale powiedz jak bys wtedy gral – jedziesz autem pod prad i ten etap konczy sie sukcesem. Po chwili masz zaprezentowana alternatywna sekwencje z pokazem nieudanego przejazdu? Ogladasz ja czy czynnie bierzesz udzial w wydarzeniach mimo tego, ze wiesz, ze twoj trud pojdzie na marne?
No to co, ze Michael Corleone zginalby na wojnie – wowczas Puzo z Coppolla pociagneliby watek Sonny’ego.
Kiedys znajomy opowiadal o tym, ze wypozyczyl ksiazke z biblioteki. Na jednej z pierwszych stron, przy nazwisku jednej z postaci ktos dopisal olowkiem “to on zabil”. Wiec prosze, nie narzekaj 🙂
vel – dobre podsumowanie – dobrze, że jest wybór na rynku, że możemy grać w to co chcemy. Gorzej by było, jakbyśmy byli zmuszeni grać w jeden typ gier i kropka 🙂
Ale ja mam prawo marudzić na takie gry 😀
Sonny to pamiętasz jak skończył, i bez Michaela skończyłby zapewne szybciej. Wątek musiałby zatem przejść na Fredo i skupiać się na podporządkowywaniu się jakiemuś gościowi z Las Vegas 🙂
Największym problemem Heavy Raina jest właśnie brak liniowości
@
Największym problemem HR jest głupia fabuła posiadająca tak wielkie logiczne dziury, że nie nadaje się nawet na serial kategorii “B”.
Mi się gra podobała. Mało w niej growej gry, ale fabuła i ładunek emocjonalny był zupełnie wyjątkowy.
Mi nie brakuje poznania innych wariantów – grałem tak, jak bym to Ja tam był i podejmowałem swoje decyzję. Z finału jestem zadowolony – to moja historia i potoczyła się tak, a.nie inaczej.
Liniowosci mi nie brakowało. Dobra gra – kilka jej podobnych (pod względem fabuły) bardzo by się na rynku przydały.
Ale Alan Wake był lepszy 🙂
Kuba -> Udam, ze tego nie widzialem. Przemawia przez ciebie typowy samiec. Wstydz sie!
A co z Connie? Jej bujne zycie mogloby stanowic material na piekny, ckliwy romans. Od bitej zony, po morderczynie 🙂
bodzio –> rozwiniesz myśl?
Wystarczy przejsc gre na zakonczenie w ktorym origami killer ‘wygrywa’, pozniej trzeba sie tylko cofac jedynie kilka scen wstecz aby zobaczyc wszystkie zakonczenia, ktorych niejest az tak duzo. Cala reszta to jakies mini-scenki nie majace wplywu na fabule.
Mysle ze bodziowi moglo chodzic m.in o to:
UWAGA SPOJLERY NA SPOJLERACH I SPOJLERAMI POGANIAJĄ !!!
http://www.gamesradar.com/heavy-rains-big-plot-holes/
http://www.kotaku.com.au/2010/04/spelunking-through-%E2%80%98heavy-rain%E2%80%99s%E2%80%99-plot-holes-spoilers/
Ja HR skonczylem, bardzo mi sie podobal, ale faktycznie główny wątek (tak się tłumaczy plot? – scenariusz troche dziwnie brzmi) jest momentami poważni dziurawy.
W sumie to na kotaku.au jest “przedruk” (czy też raczej przekopypasta 😉 ) stąd: http://gamewit.blogs.pressdemocrat.com/11380/heavy-rain-plot-holes/
Ja podobnie jak Don Simon, gra mi się bardzo podobała i nie czułem potrzeby poznawania innych wariantów. Ale co najważniejsze Heavy Rain był u nas domowym rytuałem. Siadałem z żoną przed telewizorem wieczorem, otwieraliśmy butelkę wina i przez godzinę poznawaliśmy kolejne tropy śledztwa, przemyśleń bohaterów i pojawiające się nagle dynamiczne zwroty akcji. Fenomen tej gry był przede wszystkim taki, że nie miałem drugiej takiej gry, w której żona siedzi obok mnie, nie ma w rękach pada, a z zainteresowaniem wciąga się w rozgrywkę. A później o tym rozmawiamy i się zastanawiamy co będzie dalej. Heavy Rain jest na pewno nietypowym eksperymentem, ale świetnym, bo inny od wszystkiego w co zwykle się pojawia i w co zwykle się gra.
Poza tym Cubi, grając kilka miesięcy w tego rodzaju grę po prostu ją brutalnie zgwałciłeś 🙂 W tę grę trzeba jednak zagrać kilka dni pod rząd. Inaczej nie ma za bardzo sensu. Szczególnie, że nie jest jakaś strasznie długa.
Grac z doskoku przez taki kawal czau… nie dziwi mnie, ze sie nie podobalo, bo nie wyobrazam sobie tutaj zadnego wczucia sie w historie, raczej ‘przeklikac, niech wpadnie trofeum’.
Cale szczescie, ze jednak gra zostala przyjeta bardzo cieplo, dzieki czemu QD dostarczy nam kolejna, niezla produkcje.