Wszyscy to znamy, wszyscy słyszeliśmy – rynek podzielił się z grubsza na dwa obozy, z czego jeden hoduje marchewki i maltretuje informacjami o tym fakcie znajomych, a drugi nie ma znajomych, bo zabija Diablo na inferno. Niemniej jednak oba te obozy składają się z graczy i coraz więcej firm wydaje się to zauważać, adresując swoje produkty niekoniecznie do tych obu ekstremów, ale raczej do rozmaitych pośrednich stanów zmaniaczenia – czy to w jedną, czy w drugą stronę.
Weźmy takiego Maxa Payne’a 3. Prosta w gruncie rzeczy strzelanina (zostawmy fabułę, ona nie jest istotna dla bazowej motywacji graczy), którą skończy każdy, kto choć chwilkę poćwiczył z padem w garści albo postanowił poprosić konsolę o pomoc w celowaniu. To skrzywienie na casual jakoś jednak wcale nie rozsierdziło hardcore’owców, którzy mogą sobie w opcjach wszystko powyłączać, a następnie ginąć od pierwszego (no, drugiego) trafienia. Jakby tego było im mało – a hardkorowcowi jest zawsze mało – w grze pojawił się też tryb New York Minute Hardcore, w którym nie dość, że goni nas czas, to jeszcze nie wolno nam zginąć ani zapauzować gry. Ani razu! Śmierć? Zaczynaj chłopie od początku.
Wydaje się to być zupełnie nie do przeskoczenia i gdy się człowiek zastanawia nad tym trybem, to mu sam palec wędruje w kierunku czoła, ale okazuje się, że NYMHC skończyło już całkiem sporo ludzi. Bynajmniej nie dlatego, że jest za to trofik/acziwment (w obu przypadkach o żenującej wartości, brąz/10 GS). Skończyli go, bo on tam był, a oni musieli go skończyć, nie ma innego powodu. Zostawili w grze co najmniej cztery bezbłędne godziny (tyle trwa MP3, jeśli przewijać wszystkie scenki przerywnikowe i nie ginąć) dlatego, że ktoś im powiedział: “Hej, mamy dla was tryb, którego nie skończycie!”
To samo dzieje się w Diablo III, chociaż tutaj Blizzard przesadził z niedocenianiem graczy. Wywiady, opowieści o tym, jak to będzie trudno na najwyższym poziomie trudności, a tu bach – w dwa tygodnie po premierze ostatni boss na inferno już jest farmowany, czyli biega się do niego, żeby wyrzucił jak najlepsze przedmioty, które wędrują do domu aukcyjnego w absurdalnych cenach. Oczywiście droga jest długa i wyboista, ale… niektórym to wciąż nie wystarcza.
Niejaki Kungen (możecie go pamiętać z WoW-a, znana postać rajdowego światka) włączył sobie barbarzyńcę w trybie hardcore. W tym trybie bohater po śmierci jest kasowany z serwera i trzeba zaczynać od początku. Kungen przeszedł już swoim barbarzyńcą trzy poziomy trudności i aktualnie brnie przez inferno, gdzie śmierć czyha na każdym kroku, a Blizzard obiecywał, że “będziesz umierał, graczu”. Kungen jak na razie nie umarł. Oczywiście jak każdy porządny hardkorowiec, gra w sposób zasadniczo ciągły z króciutkimi przerwami na jedzenie i spanie. Można go podglądać pod tym linkiem.
Tak więc gry – i to te z pierwszych miejsc list przebojów – potrafią przyciągać prawdziwych świrów, którzy znajdują w nich jakiś interesujący kawałek dla siebie. Co z casualami jednak? Dla nich jak się okazuje, te same gry są… za trudne. Mam paru znajomych o 10-12 lat młodszych od siebie (szok, koszmar, niedowierzanie) i ci znajomi… zacięli się w III akcie Diablo na normalu. Boss ich zabił trzy razy, więc na razie odpuścili granie, bo im się nie chce tego przechodzić. A kolega mojego syna, patrząc wczoraj, jak ginę raz po raz na jednej grupce stworków na poziomie trudności piekło, z pogardą poinformował mnie, że on to już by się dawno zniechęcił i włączył coś innego, bo jak jemu coś cztery razy nie wyjdzie, to piąty raz mu się nie chce podchodzić.
Jestem hardkorem. I chcę nim pozostać.
Dlatego tak uśmiecha mi się morda trafiając na mocniejsze i mocniejsze moby w Diablo 3. Z mojej perspektywy szkoda tylko, że normalny poziom trudności był prosty do znudzenia, ale potem, im dalej, tym fajniej 🙂
No na inferno w diablo 3 jestem takim hardkorem -> http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=PEyk63UaBI4 🙂
A jak się potem czujesz jak skończysz granie?
Ja za każdym razem jak kończę taką grę (po ponad setce godzin na Deamon’s i Dark Souls, cały weekend z Diablo 2 kilka tygodni temu) jestem na siebie wściekły za cały ten zmarnowany czas, mimo że grając nie mogłem się oderwać.
” Mam paru znajomych o 10-12 lat młodszych od siebie (szok, koszmar, niedowierzanie) i ci znajomi? zacięli się w III akcie Diablo na normalu. Boss ich zabił trzy razy, więc na razie odpuścili granie, bo im się nie chce tego przechodzić.”
^^ Ło matko, to straszne lamy 😉 Tryb normal w Diablo 3 powinien się nazywać “very easy” (jeśli gramy tylko w czteroosobowym coopie nie tykając singla to “easy” bo stworki się wtedy skalują),przecież to można oczy zamknąć i grać takie to łatwe:D Dać małpie w dłoń mychę i by wymiatała na tym normalu jak szalona 😉
No, ale piszesz że ci znajomi młodsi, więc to by jednak ich trochę tłumaczyło 😉 Niewiele, bo jednak Diablo 3 jest mocno casual friendly i trzeba mieć dwie lewe żeby na normalu nie potrafić go przejść… no ale powiedzmy, że jakieś tam usprawiedliwienie dla tego sieroctwa jest 😉
A wg mnie w Diablo III Blizzard stworzył grę zarówno casual-friendly jak i stanowiącą wyzwanie dla hardkorowców. Jako osoba, której no-life’owanie nie jest obce, i która położyła swego czasu Illidana i Lich Kinga, zostałem w 2 akcie inferno po prostu zmasakrowany przez poziom trudności. Obecnie ukończenie przeze mnie Diablo III na inferno wydaje się być niemożliwe. Może z czasem to się zmieni, ale wzrost poziomu trudności z 1 na 2 akcie inferno jest…diabelski.
Zbierz ze 150tys i wymien 3/4 ekwipunktu na aukcjach – ja tez dostalem ostre becki od Beliala na nightmarze a po wymianie ekwipunku praktycznie z marszu skonczylem.
150k igg moze nie wystarczyc na ciuchy umozliwiajace przejscie inferno act 2. 😉
150k może starczyć na nightmare ( kończę pierwszy akt, yay ), ale na inferno to bardziej 15kk 😉
Czytac nie umiem, przeczytałem że chodzi o nightmare 😉
ja odpalam single w trybie super-easy, bo szczerze, to czasem mam jazdy na fabułę bo mnie tylko pvp kręci. Ale w pvp – w shooterach latam z pistoletami na karabiny, a w eve-online – używam w pvp statków, które mają wszechobecną nalepkę “Suxxx at pvp”, ale udowadniam jak ogół się myli. Udowadniam rzadko – teoretycznie casual, ale ostatnio myślę sobie o tatuażu “EvE” lub “Battlefield” 🙂 I nie, nie jestem dzieckiem autostrady tylko atari 800xl… Więc chyba hardcore? W Fallout Nev Vegas gram na hardkorze 😉
no i nie lubię Diablo (ot hardcore pisać o tym tu :D)
A jak ktoś ceni przede wszystkim fabułę i klimat to jak go sklasyfikowac?