Pomysł. To właśnie to i nic innego stoi za niepozorną grą Fez, która pozory niepozorności zachowuje dość długo, co jest wyczynem samym w sobie, ale nie jedynym, na który zdobywa się ta mała, ale wielka gra.
Fez to pochwała czasów, gdy jedna, jedyna idea potrafiła odpalić cały wielki biznes gier komputerowych. Mimo że teoretycznie nie da się nic wymyślić w grach (podobno), to Fezowi się udało. Wprawdzie jest to rozwinięcie pomysłu bodajże z Paper Mario 2 (nintendowcy, zabijcie mnie i poprawcie), ale wykonanie i konsekwencja są absolutnie genialne.
Fez to trójwymiarowa gra o dwuwymiarowym świecie, albo odwrotnie. Koncept gry jest taki: chodzimy po dwuwymiarowej planszy, takiej jak w starych platformówkach, na dodatek robimy do tego grafikę jak z NES-a (nintendowcy, zabijcie mnie i poprawcie), czyli koszmarne piksele. Piksele jednak po chwili przestają przeszkadzać, więc na grafę można narzekać tylko w kategoriach “nie podoba mi się pixelart”. Dwuwymiarowe plansze da się jednak obracać o 90 stopni w poziomie. Wówczas bohater – cały czas płaski – pozostaje frontem do gracza, ale środowisko, w którym się porusza już nie. Mamy zatem cztery strony każdej scenerii i na każdej z czterech stron może być coś innego – a to drzwi, a to drzewo, a to zbierane przez nas kawałki złotych kostek.
Pozornie ten koncept nie wpływa na gameplay inaczej niż poprzez zmuszanie gracza do eksploracji – okazuje się jednak, że w takim 2D w 3D da się robić kapitalne sztuczki z perspektywą. Obracam ekran i winda, która była daleko, jest nagle blisko, obracam go znowu – i ta winda obok, która była niżej, to teraz jest wyżej… a to zdaje się dopiero czubek góry lodowej. Dość powiedzieć, że w opisach achievementów odnalazłem kawałek gameplaya (łatwe do wytłumaczenia, ale nie chcę spoilować), a gra po początkowej scenie zasymulowała awarię konsoli, co strasznie spodobało się moim dzieciakom, pilnie oglądającym, jak gram. To fascynujące, że Jasiek i Ania lepiej wiedzą, co się stanie, jeśli obrócę ekran i pokrzykują do mnie “teraz obróć, tamte liany będą bliżej!”.
Jeśli ta gra później robi się jeszcze bardziej zakręcona – a zanosi się na to, skoro początek był jaki był – to usłyszane od paru osób słowa “to kandydat na grę roku” zaczynają mieć poważne podstawy. Gra ma 300 MB, kosztuje 800 punktów microsoftowych i jeśli macie Xboxa, to musicie mieć ją już teraz.
Zabawa światem 2D/3D była chyba jeszcze w Crush! na PSP (i niedawno także 3DSa), ale tam to było dosłownie spłaszczanie i rozciąganie planszy, a nie obracanie, jak tu.
Szkoda, że Fish nie zdecydował się wydać Fez na PC – na bank bym ograł, a 360 nie posiadam. Ciekaw jestem, czy z tej gry wyjdzie taki tegoroczny Braid, Super Meat Boy lub Bastion. Początkowe recenzje wskazują, że szanse na to są spore.
”, a gra po początkowej scenie zasymulowała awarię konsoli, co strasznie spodobało się moim dzieciakom, pilnie oglądającym, jak gram. ”
Wielu innych też by się pewno zachwyciło, no ale teraz to po ptakach… 😛
było – ale musze to napisać 🙂 – CRUSH!
wystarczyłoby zrobić remake tamtego tytułu na PSN.
adrem, to się dzieje w 30 sekundzie rozgrywki, nie mirmiłuj 😉
Właśnie to przez Ciebie kupiłem 🙂
Fantastyczna gra : tzw blast from the past jednoczesnie w nowoczesnym wykonaniu.
Cena tez swietna, smialo mogli brac 1200 i bym sie nawet nie
Zastanawial.
Obczaje demko najpierw. Splatters też miało być och i ach, a demo mnie znudziło…
Obracania planszy nie mialo czasem ilomilo?
@Simplex, mialo ale troche inne zalozenia byly. Tutaj jest tylko horyzontalnie.
@Kradziej – mnie nie zdziwi, jak sie za jakiś czas pojawi informacja o planach wersji na PC i Maci. Wiele z tych perełek z Arcade prędzej czy później trafiało na Steama (Deathspank, Braid, Super Meat Boy, Limbo). Jak chcesz pograć w gre, którą sie przechodzi obracajac planszą to sprawdź And Yet It Moves 🙂