Po nabiciu 20 poziomu w Fallout 4 przyszła wreszcie chwila na napisanie paru słów o tej grze – nierównej, momentami wkurzającej, ale trzymającej mnie przy telewizorze na tyle mocno, że nawet czasami przestaję grać w Hearthstone’a (mało która gra to potrafi).
Fallout 4 to więcej tego, co widzieliśmy w Falloucie 3 i (niestety) mniej tego, co widzieliśmy w Falloucie: New Vegas. Jak celnie zauważył jeden z moich znajomych, quest w Fallout 4 to “idź i zabij typa”, a quest w New Vegas to “idź i zabij typa albo z nim pogadaj, albo znajdź alternatywny sposób rozwiązania questu”. To największa słabość Fallout 4, leżąca zapewne gdzieś u samych założeń gry, ale gdy już się spróbowało bardziej dynamicznego rozwoju sytuacji z New Vegas, ciężko przestawić się na podejście czwórki do tematu.
Na szczęście zadania są ciekawe, dobrze napisane i mają fajną dynamikę, chociaż nie należy oddalać się na zbyt dużą odległość od wątku głównego. Ten z kolei poprowadzony jest wartko, ale dopiero od trzeciej godziny (kiedy nasza postać dociera do Diamond City), wcześniejszy okres to w zasadzie mega rozbudowany tutorial i nie należy się przejmować tym, że “tu już zawsze tak będzie”. Ciekawostką jest nietypowa decyzja projektowa autorów, dających nam dostęp do power armora już podczas tych trzech pierwszych godzin. Power armor wymaga jednak baterii, a o te bardzo trudno, więc nie należy przesadnie dużo paradować w pełnym rynsztunku.
Największą nowością Fallouta 4 jest crafting, który oczywiście byłby nieodzownym elementem życia po hipotetycznej atomowej apokalipsie. Dzięki niemu zamiast przeć naprzód, waląc na lewo i prawo, przeszukujemy każdy kąt w poszukiwaniu a) kleju oraz b) śrubek. Jeśli dopiero zaczynacie przygodę z Falloutem 4, pamiętajcie. Klej i śrubki.
Na całe szczęście bardzo rozbudowany moduł własnoręcznego tworzenia osad można całkowicie pominąć, jeśli nie jara nas budowanie ścianek z dykty i podłączanie kablami urządzeń elektrycznych do generatorów. Fajnie się w tym chwilę pobawić, ale koniec końców wolałem łazić po pustkowiach z towarzyszem zamiast budować koszmarki rodem z Domorosłego Architekta W Niedzielne Popołudnia.
Towarzyszy jest w Fallout 4 cała masa, ale nie potrafię określić, który najbardziej mi się podobał. Nie będę niczego spoilował, ale ogólnie nie przypadł mi do gustu system nawiązywania z nimi kontaktów – sami nie możemy zainicjować dialogu budującego znajomość z towarzyszem, to on musi pierwszy wystąpić do nas o audiencję. A robi to tylko wtedy, gdy działamy zgodnie z jego przekonaniami. Mój ulubiony towarzysz lubił dobre uczynki oraz eksperymenty z narkotykami. Szybko się dogadaliśmy.
I to mimo nieco zbyt uproszczonego systemu dialogów. Nie wybieramy już jednej z wielu, wielu kwestii, tylko mamy do wyboru ogólne tematy, nie wiedząc do końca, co powie nasza postać, a czasami potrafi palnąć takie głupstwo, że na pececie polecam mod od razu wyświetlający słowa, które wypowie bohater. Na konsolach trzeba się domyślać, czy po wybraniu opcji “Sarkazm” sympatycznie z kogoś zażartujemy czy zaserwujemy takiego suchara, że wszystkim pistolety i karabiny same powskakują w ręce.
Zwykle mało piszę o technikaliach i mimo że na temat Fallout 4 wylano wiadra pomyj związanych z technikaliami właśnie, ograniczę się jedynie do stwierdzenia, że po pierwsze interfejs jest do niczego, po drugie sterowanie i strzelanie są dużo bliższe FPSowi (to dobrze!), po trzecie okrojony system erpegowego rozwoju postaci sprawdza się całkiem nieźle, a po czwarte – niedzisiejsza trochę grafika w niczym nie przeszkadza, a czasami nawet pomaga w zbudowaniu niesamowitego klimatu (zrozumiecie, o co mi chodzi, gdy będziecie brnąć przez Morze Blasku).
Jak na człowieka, który ma naprawdę niewiele czasu na granie, zadziwiająco dużo gram w Fallout 4.
Jak to już wiele osób przede mną napisało – good shooter game in general, but a very shitty Fallout game. To taki Skyrim z promieniowaniem i z wykorzystaniem modułu budowania, który Bethesda rozwinęła od czasu DLC Hearthfire do wspomnianego Skyrima. Póki co wbiłem 20+ leveli i de facto nie zacząłem zagłębiać w główną linię fabularną (czyli coś jak ze Skyrimem u mnie). Porażająco sugestywny jest klimat świata 200 lat po zagładzie – pokazanie retrofuturystycznej wizji zniszczonego promieniowaniem świata Bethesdzie wyszło bezbłędnie. Gorzej faktycznie, że interfejs nie przystaje do platformy (PC) a opcje RPG są dość ubogie. Dość powiedzieć, że więcej frajdy – jak na razie – przynosi mi wędrowanie po świecie i odkrywanie kolejnych miejscówek niż robienie questów. A już w szczególności niż tych od Minutemanów albo Bractwa Stali.
Alan, zacznij mainquesta, nie ma sensu z tym czekac. Gra bardzo duzo na tym zyskuje.
Haha, Cube, dzięki za ten ostatni akapit. Dzięki temu oszczędzę kasę i kupię go jak będzie przeceniony około 80%. Fallout 1 i 2 był super, F:NV ok, a F3? Mogliby sobie darować.
Czy w F4 jest tryb Hardcore jak w New Vegas? Bardzo mi się podobał. Wreszcie się czułem jak na pustyni, gdzie brakuje wody i jedzenia. Szczególnie tych czystych, nie radioaktywnych.
“po drugie sterowanie i strzelanie są dużo bliższe FPSowi (to dobrze!), po trzecie okrojony system erpegowego rozwoju postaci sprawdza się całkiem nieźle,”
te dwa punkty przekonaly mnie rowniez, ze w ta gre moze kiedys pogram, jak naprawde niczego innego nie bedzie, a na steamie bedzie za jakies 20 zlotych;)
Od fallouta oczekuje solidnego RPG. Podejrzewam, ze to jest bardzo dobra gra, ale jestem przekonany, ze to calkiem zly fallout.
Fallout 4 jest niezły jako gra, ale jednocześnie słaby jako RPG i koszmarny jako Fallout.
Odpuściłem po kilkunastu godzinach i wróciłem do odświeżonej wersji Divinity, które zresztą każdemu polecam.
Co za różnica Fallout srollaut. Gram w to jak nakręcony. Pomimo faktu, iż poprzednie części mam na piedestale, ograne do bólu.
Liczy się to, że wciąga!
Fallout Shelter jest syfny do bólu, a też potrafi wciągnąć 😉 Na szczęście już skasowany. F1, F2, F3 – genialne, FNV grałem ale mnie znużył, FT porażka. F4 mnie ciągnie, ale recki ostudzają mój zapał. Niby czekam aż będzie GOTY, choć czuję,że może się u mnie powtórzyć sytuacja jak z FNV. Sam nie wiem.
Nie grałem jeszcze w Fallout4, ale czytając Twój wpis i Wasze komentarze zwrócę uwagę na wiele rzeczy. Mam nadzieje, że niektóre błędy czy zmiany nie przeszkodza mi by nadal grać jak opętany 😛
A mnie się nawet podoba. W F3 grałem bardzo krótko, w NV wcale. A ten na jakiś swój dziwny sposób wciąga. Owszem, wygląda jak kupa łajna, animacja jest słaba, grafika niedzisiejsza, interfejs koszmarny, sterowanie toporne ale mimo to gra ma coś w sobie.
Ja gram rzutami ale.poki co wracam. Ta gra stala klimatem i F4 pod tym wzgledem bryluje – uwielbiam design lat 50/60 wiec pasuje mi bardzo. Jako shooter jest tak sobie, ale chyba ta gra jest jedynym z przypadkow gdzie skladowe wszystkie sa srednie jednakze polane fantastycznym klimatem powoduja ze gra jest naprawde niezle i duzo sie jej przebacza. Nie ma startu jednak do wiedzmina czy innych rpg
Pozdr
Jedyny zarzut, jak mam na razie to sandboxowa rozlazłość fabuły. O ile w Wiedźminie 3 prawie każde zadanie poboczne miało swoją historię, nawet czasami głupie poszukiwanie kontrabandy, to tutaj misje poboczne jak dotąd sprowadzają się do “idź, przyjmij zadanie, wybij wszystkich, wróć po (mizerną) nagrodę”. Ale ogólnie nawet wciąga, można połazić, porozglądać się. Samo strzelanie może i takie sobie, ale VATS jest fajny.
a ja dałem szansę FNW i gra, mimo lat na karku wciągnęła mnie bardzo. skończę, to biorę się za 4.
FNV jest akurat znacznie lepsze od 3 – i przy okazji od 4;). Samo f4 dotkne za moze rok;)
póki co, to bardziej podobała mi się f3, bo pustynia strasznie męczy. Questy są dobre i tu i tu. To moje drugie podejście do FNV, i jest podjarka i chęć by dowiedzieć się co było dalej. Na plus fnv są frakcje. Co do F4 – to, tak, korci, ale chcę poczekać aż gra obrośnie w poprawki. Poza tym, jak widzę te same przedmioty co w f3 i fnv, to mi powieka skacze, jak wiewiórowi w epoce lodowcowej 😉
27 level i jeszcze nie byłem w Diamond City. Znaczy zajrzałem i wróciłem do Quatermasteringu i oczyszczania Commonwealth 🙂
Ja skończyłem f4 na 35 poziomie postaci i 52% osiągnięć na ps4, skończyłem bo mnie zwyczajnie znudził. wątek fabuclarny beznadziejny bo musimy ….. to czego szukaliśmy….. jedno zakończenie bez względu na frakcje. W grze mało żyjących lokacji, zabijanie, zabijanie, zbieranie, zbieranieeee. Gra powinna mieć inną nazwę. Bethesda chciała zarobić kasę na marce F.
Moze z malym opoznieniem, ale ja wciaz gram:) Jednak F4 jakos nie wicagnal mnie tak, jak poprzednie czesci…
Pamiętam pierwsze dwie części, gdy nie spałem po nocach, a jak już zasnąłem to miałem koszmary 🙂
Trójka trochę mnie zawiodła (albo może wyrosłem), natomiast właśnie nabyłem czwóreczkę i planuję przegrać cały weekend 🙂
Twój opis trochę rozjaśnił mi sprawę. Pozdrawiam!
Mam ponad 230 godzin na F4. Pomimo tego, wciaz wracam do New Vegas, ktore wlasnie zaintalowalem po raz kolejny…