Dotarłem do poziomu 76. Coraz bliżej czuć zapach (czy raczej swąd) Cataclysmu, gdzie już się cieszę na podwodne przygody oraz te linie questowe, które poprzednim razem ominąłem. Ze względu na ogrom (ogrom!) zajęć zawodowych postawiłem jednak na levelowanie nastawione na efektywność, co jak się okazało dostarcza mi niesamowitych pokładów frajdy.

Otóż zamiast na 58 poziomie wyemigrować do Outlandów (krainy z pierwszego dodatku do WoW-a, The Burning Crusade), postanowiłem skorzystać z narzędzia do szukania grupy i pobiegać przez instance’e, których już nie mogę nazywać scenariuszami, bo scenariusze pojawiły się jako kompletnie niezależny twór w Mists of Pandaria. W każdym razie naciskałem klawisz “I”, wybierałem najwyższy możliwy instance z listy dostępnych dla mnie i paręnaście sekund później już w nim lądowałem.

Ciężarówki punktów doświadczenia, wjeżdżające na moje konto, uprzednio mnożyłem razy 1,5 poprzez wykonanie codziennego questa dla mnichów, a który to quest zwiększa ilość nabywanych expów o 50 procent na godzinę i stackuje się do dwóch godzin (czyli można go zrobić dnia A, wylogować się, zrobić dowolnego dnia później i uzyskać przedłużenie tego efektu do dwóch godzin).

Efekt przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Cały level 58 zrobiłem w przeciągu mniej więcej 15 minut, jakie zajmuje przebieżka przez Hellfire Ramparts. Gdy odblokował mi się level 59, w tym samym instance’ie pojawiły mi się zadania, które ochoczo wziąłem na drugiej przebieżce i zakończyłem ją w okolicach poziomu 60. Na 59 poziomie odblokował mi się też kolejny instance, do którego poszedłem następnie… i tak właśnie sobie leveluję od 58 poziomu. Jeśli odczuwam znużenie (ile można biegać w grupie), wykonuję zadania miejskie w Stormwind (łowienie rybek i quest związany z kucharstwem), a jeśli nadal się nudzę, wyruszam w teren na wykopaliska archeologiczne, które również dają pokaźną ilość punktów doświadczenia.

Mała zmiana nastąpiła na poziomie 68, kiedy to dowiedziałem się, iż za questy w Northrendzie (kraina z drugiego dodatku do WoW-a, Wrath of the Lich King) płacą znacznie lepiej punktami doświadczenia. Przerwałem zatem na moment bieganie po instance’ach i udałem się na turystyczną wyprawę. Dla urozmaicenia (był weekend) poprałem się też trochę z Hordziakami na battlegroundach (wchodzi się na nie, używając przycisku “H” zamiast “I”), gdzie jak się okazało pojedyncze zwycięstwo warte jest grubo ponad 1/3 punktów wymaganych do awansu na wyższy poziom.

Generalnie poza wypadami archeologicznymi wygląda to teraz tak, że w WoW-a gram po pracy przez niecałą godzinę dziennie, stale i efektywnie zdobywając nowe poziomy, jak również uzbrajając się w sypiące się kaskadami magiczne przedmioty (wyraźnie lepsze od tych, które mogę dostać w nagrodę za questy w otwartym świecie).

W nocy czasami siadam sobie jeszcze na pół godzinki i robię albo bieg przez instance, albo gdzieś sobie lecę pokopać łopatą. Dawno nie było takiej swobody levelowania, jaka jest teraz w World of Warcraft i wyraźnie widzę, że do 85 poziomu (wtedy to można wejść do Pandarii, krainy z trzeciego dodatku do WoW-a, Mists of Pandaria) mam dość porządne zajęcie. Na dodatek niezbyt czasochłonne.

Następny raport już z Pandarii.