W związku z intensywnym graniem w WoWa (godzinka dziennie, przyrzekam), tworzę nową kategorię, w której postaram się zamieszczać coraz to nowsze wrażenia z WoW-a z, powiedzmy, tygodniowymi przerwami. Proszę wybaczyć, jeśli jesteście niewowowcami, możecie to potraktować jako luźne wrzutki.

Aktualnie dokoksowałem się już/dopiero do 35 poziomu i nie przestaję być zachwycony stopniem przebudowy Azeroth w Cataclyśmie. Owszem, pojawiają się echa starych questów, ale są na tyle ciekawie wmontowane w fabułę, że w ogóle się tego nie czuje. Zadania pogrupowane są w hubach, a wykonuje się je prawie zawsze w najbliższej okolicy. Czyli nadal jest to single player RPG, jak na razie spotkałem JEDEN quest dla dwóch graczy, ale go wysolowałem bez żadnego problemu.

Co do stref, to jak na razie zanudziło mnie Ashenvale (to akurat dla Ashenvale typowe), bo tylko wkurzają mnie te cholerne elfy i ich głupie problemy z drzewami i krzaczkami, natomiast potem udałem się do Stonetalon Mountains, strefy od zawsze uważanej za najnudniejszą w WoW-ie. I cóż, dobrze że udałem się właśnie tam, bo dawno nie miałem aż takiej zajawki z ciekawych zadań jak tutaj. Wiodący przez całą strefę quest z balonem przewożącym gigabombę zawiera scenę porwania balonu oraz przymusowego debordażu sterujących nim gnomów. Zadanie, w którym kierujemy Big Daddym z Bioshocka (tutaj nazywanym oczywiście Big Papą) – w lewym ręku zamrażacz, w prawym podpalacz, a na ramieniu dziewczynka. Zbiór zadań, kończący się gigantycznym grzebnięciem, po którym strefa przechodzi w drugą fazę i zamiast uroczego miasteczka na środku jest dymiąca dziura. Tak, zdecydowanie warto zwiedzić Stonetalon.

System wciągania do instance’ów jest lepszy niż sądziłem, ale jest jeden szkopuł – zdobywanie expa. Po trzech wycieczkach do instów natrzaskałem tyle leveli, że odjechałem w przyszłość i po powrocie do miejsc questowania przez moment robiłem questy nie dające mi doświadczenia. Na szczęście da się wykupić (na razie za drogie) zatrzymanie expowania, właśnie pod okoliczność instance’owego turysty.

Oczywiście chodziłem w PUGach, więc również oczywiście natrafiłem na niespotykany zbiór idiotów, kretynów, chamów, i jeszcze raz idiotów. Szczytem był paladyn, który w sytuacji podbramkowej nie leczył, ponieważ IM FUKIN DPS DUH. Co nie zmienia faktu, że insty są fajne, jest pod ręką mapa z zaznaczonym celem, i w ogóle cud miód.

Miałem ściągać QuestHelpera, mod pokazujący ogólną lokalizację questu, ale okazało się, że od Cata równie wygodne narzędzie wbudowane jest w grę. Gram więc całkowicie bezmodowo i jak na razie wygląda na to, że da się tak grać zupełnie spokojnie, bo wszystko co było w modach, mam teraz pod ręką, włącznie z wrzucaniem iluś stacków śmieci na AH.

Mount od 20 levelu cieszy, podobnie jak jego cena, będąca równowartością nagrody z dwóch-trzech questów. Od 40-tki da się już jeździć epicko, co jest droższe, ale tylko troszkę, bo kosztuje mniej więcej tyle, ile mam aktualnie upakowane w kieszeniach. Jest dobrze.