Dzisiaj na moim wallu na fejsie przeważają opinie moich znajomych, jakoby Diablo III w ogóle ich nie ekscytowało i w ogóle cała ta podjarka była tylko elementem szumu marketingowego, umiejętnie nakręconego przez Blizzard. Współczuję im, gdyż w mych żyłach płynie dziś czyste podniecenie i naprawdę odliczam godziny do startu serwerów. Gra kupiona, ściągnięta, zainstalowana, opcje graficzne poustawiane, czekam na północ, chociaż sądzę, że już koło 23-ciej zacznę klikać w przycisk login, bo przecież w Cataclyśmie (bodajże) serwery ruszyły godzinę przed oficjalnym startem i całkiem sporo ludzi zalogowało się z głupia frant przed czasem.

Podjąłem decyzję o graniu mnichem, czy raczej mniszką, bo podoba mi się obszarowy charakter niektórych jego/jej umiejętności oraz w ogóle cały ten koncept, że gość/laska obwieszona żelastwem zamiast nawalać epickim toporem to woli trzymać go za paskiem i stukać wszystkie te paskudztwa wręcz.

Z rzeczy pobocznych – pudełka z grą skończyły się w niemal wszystkich sklepach wysyłkowych (tak, w Amazonie też), mówi się, że na DIII było więcej preorderów niż na jakiekolwiek Call of Duty. Co jest wielkim wyczynem jak na grę stricte pecetową.

Pięć godzin, niecałe. Dawać to Diablo III tu i teraz! Albo inaczej – włączcie serwery wcześniej i pozwólcie mi się zalogować zanim się to wszystko wywali 😉

PS. Wiem że jestem monotematyczny, ale aktualnie jaram się wyłącznie Diablo III i pisanie dzisiaj o weekendzie z podwójnym doświadczeniem w Battlefieldzie 3 byłoby nie na miejscu. Chociaż i o tym napiszę.