Dotarło do mnie coś strasznego – już od 10 miesięcy gram w Call of Duty: Modern Warfare 2. W tym czasie zdążyłem przejść trzy razy grę na konsoli (raz na veteranie), rozgrzebać trochę specopsy na vecie (ale jakoś nie miałem z kim ich skończyć, może jakiś wymiatacz się pisze?) oraz przejść na trzeci poziom prestiżu na pececie (czyli efektywnie zrobić 210 level doświadczenia).
I teraz wreszcie pora na wzmiankowane coś strasznego… wait for it… nie napisałem na tym blogu prawie nic o Black Ops, czyli nowym Call of Duty. Jako że trzydziestolatkowie raczej nie mają czasu na śledzenie każdego kawałka wiadomości, postanowiłem posklejać to, co wiadomo o nowym CoD-zie. Oraz opowiedzieć, dlaczego jestem nim znacznie bardziej zajarany niż Modern Warfare 2.
Pewnie wiecie, że Black Opsy robi studio Treyarch (zrobili nieparzyste CoD-y, czyli konsolową trójkę oraz bardzo udany World at War), a Infinity Ward, poprzedni ojcowie serii, w zasadzie się rozpadli. Treyarch ma zatem niepowtarzalną szansę zajęcia tronu z napisem “Główny producent Call of Duty”, szczególnie, że nad następnym CoD-em siedzi nowo zawiązane (prawdopodobnie w tym celu) studio Sledgehammer Games.
Przechodząc do konkretu – Treyarch robi Black Ops tak, żeby udowodnić, że są najlepsi. Mam nadzieję, że wyciągnęli wnioski z WaW-a, na poziomie veteran nazywanym “Grenades at War” – ja się poddałem jakoś za połową, massca dotarł do końca i wytysiącował go nawet, ja nie miałem siły. W każdym razie, bez czujnych oczu Infinity Ward na plecach, Treyarch wprowadzi dość istotne zmiany.
Po pierwsze – nie będzie już jednej, spójnej epoki historycznej, przeżyjemy tytułowe czarne operacje, dziejące się od konfliktu wietnamskiego aż po lata osiemdziesiąte, zasadniczo grając różnymi bohaterami, ale wygląda na to, że będzie jeden główny koleżka, bo pierwszy teaser pokazywał akcję z perspektywy pana leżącego na łóżku szpitalnym, szprycowanego specyfikami mającymi ułatwić mu mówienie o rzeczach, o których mówić nie chce. Czyli klamra fabularna jest, dobry pomysł na ostatni etap (zwiać ze szpitala, będąc otumanionym dziadkiem) też. Do tego WRESZCIE nasz bohater będzie komentował wydarzenia, których jest świadkiem, przez co przestanie być anonimowym kawałkiem lufy wystającej z dołu ekranu. Autorzy idą też ścieżką WaW-a i nie mają zamiaru się certolić przesadnie – będzie krwawo, mrocznie i nieprzyjemnie. Oraz mam nadzieję horrorowo, chociaż nikt nie potwierdził jeszcze trybu nazi zombies.
W singlu pokazano już kilka niezłych patentów, z mocarną sceną wbijania się przez szybę do pomieszczenia tudzież wskazywania śmigłowcowi kolejnych budynków do rozszarpania, ale tak naprawdę czekam na multi. Do dziś uważam multi z MW2 za czołowe osiągnięcie w tej dziedzinie, ale potrzebuję też już zmian – a Black Opsy te zmiany wprowadzą już na podstawowym poziomie, czyli expów. Otóż expy będą, ale oprócz nich będzie też wirtualna kasa.
W czym kasa jest lepsza od expów? Ano cóż, o kasę można się ZAKŁADAĆ. I takie właśnie mecze, w których stawką są pieniądze innych graczy, na pewno będą silnie obstawione przez takich hazardzistów jak ja. Żeby nie było za łatwo, nie będzie się dało stawiać forsy na jakieś tam zwyczajne CTF czy inne S&D, gamblerom udostępnione zostaną jedynie cztery dziwaczne tryby rozgrywki. W jednym z nich będziemy mieć tylko pistolet z jednym nabojem (plus nóż), w drugim wyłącznie bronie hmmm… prymitywne (kusza, tomahawk, nóż balistyczny), w trzecim za każdego killa dostaniemy giwerę wyższej klasy, a w czwartym wszyscy będą się ostrzeliwać wyłącznie jednym rodzajem broni, losowanym na początku rundy. Już się nie mogę doczekać mega-pojedynków na Stingery, tak samo jak czteroosobowego coopa, w którym zajmiemy się zupełnie niezależnym zestawem zadań. Nikt nie nazywa tego specopsami, ale ja swoje wiem.
Cóż, Black Ops to zatem wielka szansa i wielka próba dla Treyarchu, której po prostu autorzy nie mogą spieprzyć. Dlatego właśnie to będzie CoD tak dobry jak pierwsze MW. Do zobaczenia w celowniku.
Mały przykład zabawnego meczu w multi BO plus komentarz twórców.
Poprzeczka jest postawiona wysoko. Na filmikach wygląda nieźle.
Osobiscie jakos bardziej podchodzilo mi treyach, nie infinity, szczegolnie po kompletnie schrzanionej wersji mw2, ktora ostatecznie wyrzucilem, nie mogac sie oczekac naprawy bledow. I raczej zainwestuje w medala, niz w BO, poniewaz pan Kotick na tyle mnie wkurza, ze nie zamierzam dac zarobic Activision wiecej niz niezbedne minimum. Wiem, ze jeden klient mniej nic dla niego nie znaczy, ale nie bede dawal sie doic w nieskonczonosc, a regularne rozlaczenia z zespolem, poniewaz nie kupilem sobie pakietu mapek, plus wszelkie bugi i latanie poza mapa, pozostawione samo sobie, pokazalo mi dokladnie, jak chlopaki dbaja o klienta.
Mi też zostało trochę Spec Ops w MW2 do zrobienia więc count me in 😀