Z tęsknoty sobie ściągnąłem na Xboxa, tak żeby mieć. Nie planowałem grać, ale postanowiłem sprawdzić na minutkę, jak wygląda wersja podciągnięta do HD.

No i aktualnie już prawie poleciałem na Księżyc, czyli jestem pod koniec gry. Ośmioletniej gry, która w momencie premiery urzekła mnie swoim klimatem, przemyślanym we wszystkie strony gameplayem, połączeniem skromniuteńkiego free-roamingu ze skradanką i postacią głównej bohaterki. Teraz Ubisoft podkręcił grafikę do HD (chociaż mój telewizor twierdzi, że do 720p i na pewno ma rację), być może tu i ówdzie poprawił teksturę i sprzedaje grę drugi raz – a za pierwszym poszła na tyle tragicznie, że Michel Ancel do dzisiaj zajmuje się głównie coraz głupszymi odsłonami Rabbidsów.

BG&E urzeka nawet dzisiaj. Ostatni raz grałem w tę grę w 2003 roku i kompletnie zapomniałem o intrydze i poszczególnych poziomach – gram w nią więc jak w zupełnie nową produkcję. Grafika, mocno cartoonowa, to casus WoW-a – czyli wystarczy ją wyostrzyć trochę i już wygląda zupełnie jak współczesny tytuł. Nic a nic nie czuję w BG&E tej starości, może poza wariującą miejscami kamerą, co do której twórcy nie mogli się zdecydować, czy ma być swobodna, czy może predefiniowana.

Opowieść jest dziwaczna, ale nie głupawa, a to coraz rzadziej spotykane połączenie w naszej branży (ostatni i w sumie jedyny jaki mi przyszedł do głowy przykład – Bioshock), dlatego warto w to BG&E zagrać. Nawet jeśli wcześniej się tego tytułu nie znało, czy raczej szczególnie wtedy. Bo Beyond nie postarzał się prawie w ogóle i potrafi zaskoczyć rozbudowaniem tak fabularnym, jak i grywalnościowym. Szczerze polecam, nie ma się czego ten remake wstydzić.