Serio, mógłbym tutaj wkleić na początek mema “I don’t want to live on this planet anymore”. Skończyłem całą trylogię Mass Effect i zobaczyłem to zakończenie, które jest rzekomo taką straszliwą porażką, że aż jakiś nienormalny fan złożył w sądzie zażalenie przeciwko BioWare’owi, które obiecywało mu epicką końcówkę. Sam chyba rozważę złożenie pozwu przeciwko temu fanowi, twierdząc, że jest głupi.
Bo zakończenie Mass Effect 3 nie jest złe. Nie jest nawet średnie. Jest bardzo, ale to bardzo dobre, i pozostaje w stylistyce największych światowych przebojów science fiction, takich jak choćby Blade Runner, Odyseja kosmiczna czy nawet – gasp – Battlestar Galactica.
Ponieważ mam w zwyczaju pisać spoilerowo na tym blogu, tym razem też sobie pofolguję – dla tych, co skończyli, jak i dla tych, którzy nie skończą, ale chcą poczytać, co tam się do cholery tak naprawdę dzieje.
Kliknij mnie, a oberwiesz spoilerem
Przy konsoli stoi Anderson właśnie, wchodzi Illusive Man, po długiej rozmowie ginie (w jakiś sposób, nieważne), wcześniej strzela Andersonowi w brzuch. Shepard zaczyna krwawić z rany postrzałowej na brzuchu, z Ziemi dochodzi sygnał, że coś trzeba jeszcze odpalić, bo Krucyfiks podpłynął do Cytadeli i nic się nie dzieje, Shepard dotyka konsoli… i robi się dziwnie.
Chłopaczek, który zginął na samym początku gry (i za którym w rozmaitych momentach gry biegło się na poziomach, będących majakami Sheparda), pojawia się w formie ducha i oznajmia, że to on wymyślił Żniwiarzy. Mniejsza już z motywacją, w każdym razie możemy się ze Żniwiarzami albo połączyć, albo ich zniszczyć, albo zacząć ich kontrolować.
Każde z tych zakończeń jest podobne – Cytadela+Krucyfiks strzelają wielką falą, która rozwala wszystko naokoło, Żniwiarze giną lub odlatują, a Normandia – statek Sheparda – nie daje rady uciec przed falą uderzeniową i rozbija się na jakiejś planecie. Zniszczeniu ulegają wszystkie mass relays, czyli te bajery do skakania między układami gwiezdnymi. Z rozbitej Normandii wychodzą albo same żyjące istoty (jak niszczymy/kontrolujemy Żniwiarzy), albo sztuczna inteligencja i zakochany w niej człowiek (jak robimy syntezę ze Żniwiarzami). Shepard w dwóch z trzech zakończeń ginie (wchłania się w żniwiarzy albo zostaje już przyklejony do kontrolujących urządzeń), w trzecim budzi się wśród ulicznego (?) gruzu. The end.
Lecą napisy. Wychodzi pan imieniem Stargazer (którego podkłada Buzz Aldrin, tak, drugi człowiek na Księżycu) i rozmawia z dzieckiem, które prosi go, aby opowiedział mu jakąś inną opowieść o “_the_ Shepard”, czyli Pasterzu, a nie Shepardzie. Prawdziwy the end.
A tutaj spoilery z przemyśleniami już (klik)
I tak, zgadzam się, nie miało sensu wcześniejsze zbieranie wszystkich tych ras. Nie miało sensu patrzenie na cyferki i godzenie ze sobą różnych ras i istot. Ale dla mnie to jest właśnie sensem tego zakończenia. A skoro po napisach Shepard staje się Pasterzem, to moja interpretacja końcówki ME3 skłania się ku religijnym metaforom. Jestem bardzo usatysfakcjonowany tym, że autorzy nie potraktowali mnie jak amerykańskiego debila i nie dali mi na talerzu trzech rozwiązań: “wszyscy giną”, “trochę ginie”, “wszyscy przeżywają” i nie musiałem oglądać Sheparda pośród gromadki dzieci.
Inna oczywiście sprawa, że to zakończenie oderwane jest kompletnie od michaelbayowego charakteru reszty gry “lećmy tam i to rozwalmy, salutujemy, salutujemy, salutujemy”. Wolałbym, gdyby cała gra była taka jak jej zakończenie. Ale jak napisałem w tytule tego wpisu: moim zdaniem zakończenie Mass Effect 3 jest wspaniałe. Reszta gry – nie.
Ha – w ME3 nie grałem, po opiniach czytanych na forach i słuchanych w podcastach wiedziałem że grać w to nie będę bo są motywy które mnie od gry odrzucają. Choć jedynka, dwójka, demo trójki były bardzo fajne, to całej trójce powiedziałem nie. Dopiero po przeczytaniu tego posta i zaspoilerowaniu sobie zakończenia mam ochotę zagrać. Przemęczyć bezsensy, zaopatrzyć się w torebki na wymiociny i zobaczyć to zakończenie. Bo imho jest naprawdę świetne.
Cubi, obejrzyj sobie to – http://www.youtube.com/watch?v=ythY_GkEBck . Ja też uważam, że zakończenie Me3 jest na poziomie;-)
gandalf –> znam tę teorię, nie zgadzam się z nią 🙂 Chociaż też ma swój intrygujący sens.
Fajnie dla odmiany poczytać pozytywną opinię o zakończeniu. Ja mam odwrotnie, cała gra super (ale dwójka bardziej mi się podobała), a zakończenie be. Może i oryginalne i głębokie, ale chciałem zakończenia z patosem, flagami i patetyczną przemową o zwycięstwie.
Proszę o zaznaczenie WSZYSTKIEGO, co jest spoilerem w tym wpisie, bo chyba niechcący przeczytałem o kilka słów za dużo, a jestem przy końcu gry.
BS -> done. Przepraszam.
relevant: http://www.nerfnow.com/comic/715
😉
Zdecydowanie, tylko że się nie zgadzam z teorią, że to dobra gra 😀
No bo już myślałem, że jestem jakiś nienormalny bo do zakonzenia trójki też wielkich obiekcji nie mam, a bałem się jak cholera po tych MEGA wrzaskach dobiegających z Internetu.
Zakończenie jest krótsze niż w 99% gier które choć udają, że mają fabułę i jest zbiorem ogromnych dziur fabularnych
[spoiler]Dodatkowo niech we wszystkich grach/książkach/filmach w ostatnich sekundach pojawia się nowa postać o pół boskich mocach, która ma tłumaczyć całą fabułę, jednocześnie nie dając ŻADNYCH odpowiedzi. Wtedy wszystkie historie miałaby “wspaniałe!” zakończenia. :P[/spoiler]
Poza tym przypominam co mówili pracownicy Bioware przed premierą: “Obojetnie czy jesteś szczęśliwy czy wsciekły – wiedz, że to jest zakończenie. BIOWARE nie zrobi “LOSTA” i zostawi fanów z większą liczbą pytań niż odpowiedzi po skończeniu gry.” – jak dla mnie LOST ma ZNACZNIE mocniej “domknięte” zakończenie niż ME3, a dodatkowo taka pół otwarta forma pasowała do tego serialu.
“Jak moglibyśmy stworzyć generyczne zakończenie które otrzymuje każdy z graczy.”
“W zasadzie wszystko co ludzie będą chcieli się dowiedzieć będzie w zakończeniu”
“To nie jest tradycjne zakończenie gdzie wiesz ile jest zakończeń i wiesz, że otrzymałeś zakończenie A, B albo C”
Ja wiem, że twórcy podkolorowują swoje dzieła i PRowy słowotok trzeba filtrować … ale zrobili zakończenie dokładnie takie jakie nie miało nie być. I tego typu teksty są podstawo zażalenia tego amerykana – wprowadzenie w błąd.
Dla niektórych to może być herezja, ale jak dla mnie seria ME była jedną z ciekawszych serii tej generacji. Dla ME1 kupiłem 360 (tak, ME1 było system sellerem!). Dla mnie “dobra” gra to równomierne połączenie settingu, fabuły i gameplay’u. Może ME nie wybijał się w żadnym z tych aspektów, ale miał je wszystkie przynajmniej na przyzwoitym poziomie. Być może gry np Bethesdy są lepsze pod względem settingu czy sandboxowości, ale postacie i fabuła są chyba tydzień przed zakończeniem prac tworzone w lokalnym przedszkolu. Jak dla mnie jest bardzo mało gier spełniających te kryteria i dlatego byłem dosyć mocno związany z ME. I dlatego też nie odmówię sobie prawa do porage’owania troszkę na zakończenie, które ktoś okroił i wyciął z pierwszego Deus Exa i wkleił do ME3 mając nadzieję, że będzie ok. Zakończenie tak bardzo nie pasuje do uniwersum Shepparda, że dosłownie wyssało ze mnie całą frajdę z grania we wszystkie trzy części cyklu. 100+ h zmarnowane przez 3 ostatnie minuty.
Kim są ci żniwiarze i dlaczego należy ich zniszczyć?
Czasem trzeba się pogodzić z prostym faktem, że nikt nie posiadł monopolu na wiedzę, obojętnie jak bardzo jest przekonany o wybitności swojej osoby. Autorowi tego bloga zakończenie się podoba, tu z kolei mamy diametralnie inną opinię http://www.youtube.com/watch?v=TFq531vkNOY&feature=youtu.be&hd=1
Po co ta niezdrowa egzaltacja i silenie się na przesadny sarkazm? Zakończenie jest równie złe, jak animacja biegu komandora. To po prostu słaba gra, na którą autorzy nie mieli pomysłu samego początku, gdy korpoludki z EA kazali im poszerzyć target: fatalne rozwiązania gameplayowe będące mierną zżynką Gearsów, drętwe dialogi i idiotyczne system side- questów (ich pozyskiwania/braku śledzenia), kiepska oprawa graficzna i słabe wykonanie od strony technicznej (bugi, framerate).
Po świetnej cz. 1, była średnia 2jka i beznadziejna trójka, której jedynym sukcesem jest premiera w marcu.
PS. Czy mówiłem już, że zakończenie jest fatalne? 😉
“Shepard w dwóch z trzech zakończeń ginie (wchłania się w żniwiarzy albo zostaje już przyklejony do kontrolujących urządzeń), w trzecim budzi się wśród ulicznego (?) gruzu.”
OK. A teraz powiedz skąd wiesz, że to był Shepard? Bo mignął znaczek N7? To mógł być Shepard, ale wcale nie musiał. To równie dobrze może być kolejny bohater.
IMO zarówno zakończenie, jak i – koniec końców – sama gra, są dobre. I tylko optymalizacja pod PS3 jest do dupy ;-).
Eh Cubi, odpłynąłeś trochę z tymi przemyśleniami. Twoją opinię na temat ME (zarówno samej gry jak i jej zakończenia) szanuję i nie mam zamiaru z nią polemizować. Problem w tym, że gusta są różne i ja w przeciwieństwie do niektórych osób z dosyć wysoką samooceną nie uważam jednych za gorsze od drugich. Za tym idą dwie sprawy.
Po pierwsze jeżeli już seria była do kogoś adresowana to bardziej do tego jak to określiłeś “amerykańskiego debila”. Zorientowany konsument powinień wiedzieć czego oczekiwać od Mass Effecta, a czego np. od Shadow of the Colossus. Podobnie idąc do kina świadomie wybierze pomiędzy Transformersami,a nowym filmem braci Coen. Sam dostrzegłeś, że zakończenie ME3 nie pasuje do reszty gry. Moim zdaniem zakończenie powinno być dostosowane tematycznie i nastrojowo do tej reszty. Jeśli grasz w grę, która ogólnie Ci się nie podoba, widać nie jesteś w grupie docelowej. Seria Mass Effectów to jeden z większych blockbusterów ostatniej dekady na rynku gier. I takie blockbustery operują na zestawie zasad, które moim zdaniem zakończenie trzeciego Mass Effecta naruszyło.
Po drugie, w nawiązaniu do tego co pisałem wcześniej (i trochę z boku samego Mass Effecta), trochę nie podobają mi się twoje odniesienia do “amerykańskich debili”. Czy naprawdę odpłynąłeś już tak daleko, że nie jesteś w stanie identyfikować się z masowym użytkownikiem? Moim zdaniem osoby, które nie potrafią już empatycznie podchodzić do branży, która bądź co bądź opiera się głównie na konsumentach w przedziale wiekowym 10-30, powinny zająć się czymś lepiej przystosowanym do swoich kręgów zainteresowań.
Pozdrawiam
Stary Fajek ze starego sarmackiego WoW-a
VukoDrakkainen>>>
Co do Sheparda w gruzach. Gracze wygrzebali nazwy plików tej scenki. Masz dwie wersje, które chyba dosyć jasno odpowiadają kogo tam widać.
Shepard_male_alive.bik
Shepard_female_alive.bik
Fajek, mam styl pisania jaki mam, ale jednocześnie nigdy nie starałem się pokazywać jako egzaltowany gracz, dla którego prosta rozrywka jest za prosta. Przeciwnie, od lat piszę tutaj pozytywnie o Call of Duty i ekscytuję się wieloma rodzajami rozrywki dla amerykańskich debili, bo jestem jednym z nich. 90/100 filmów, jakie oglądam w ciągu roku (powiedzmy) to amerykańskie gówno. Nie przeszkadza mi to w wyrażaniu się niepochlebnie o oglądaczach takich filmów 🙂
Co do monopolu na wiedzę – nie posiadam go. Za to doskonale wiem, co podoba się MI, ale przecież nie będę co drugie zdanie pisał IMO.
A propos empatycznego odnoszenia się do branży jeszcze – wzruszają mnie nierzadko gry płytkie, wkurzają mnie nierzadko gry głębokie. Nie ma jednej zasady. “Amerykańskich debili” użyłem wyłącznie w kontekście “dobre, średnie, złe”, bo to taki standard przeznaczony dla masowego konsumenta. Podobnie jak odrzynanie głów na filmach PG-13, ale zasłanianiu się pościelą przez nagą kobietę na filmach od lat 17-u.
Które to te “głębokie gry”? Jak ktoś wymieni Heavy Rain, grę pełną dziur logicznych na poziomie filmu kategorii “B” to będę miał refluks…
W HR Ci przeszkadzały, a w ME3 którego całe zakończenie jest bardziej dziurawe niż polskie drogi to nie? 🙂
Zakończenie ME3 jako “religijna metafora? Zaciekawiło mnie to, możesz jaśniej Cubi 🙂 ? Tego “pasterza” jak najbardziej można z religią skojarzyć, ale co dalej?
Mamy dziecko jako Boga (lub boga, jak kto woli), wybór postawiony przed śmiertelnikiem wpływający na losy całego świata, zbawienie świata poprzez śmierć tegoż śmiertelnika (i potencjalne zmartwychwstanie) – tyle z chrześcijańskiego punktu widzenia, dochodzi jeszcze islamskie zniszczenie fałszywych bożków (reaperów) i buddyjska równowaga (syntetycy<>żywi). Z dziecka-boga wyprowadzić można szereg interpretacji i odniesień do tego, co widzimy we współczesnych religiach. Oczywiście można kpić, że to płytki szepardyzm, nie ukrywam, ale właśnie takie miałem pierwsze skojarzenie emocjonalne.
@Fajek – “Co do Sheparda w gruzach. Gracze wygrzebali nazwy plików tej scenki. Masz dwie wersje, które chyba dosyć jasno odpowiadają kogo tam widać.
Shepard_male_alive.bik
Shepard_female_alive.bik”
Jeśli to prawda, to po pierwsze wolałbym tego nie wiedzieć, a po drugie, szkoda, miałem nadzieję na odejście Sheparda i zastąpieniem go kimś nowym.
@Cubituss, jedyne co mi sie w zakończeniu skojarzyło z religią to było to światło, do którego po trafieniu przez Żniwiarza podążał Shepard. I, cokolwiek by o tym nie mówić, poszedł do nieba, gdzie po sprawdzianie dostąpił wywyższenia, by spotkać się z Bogiem. 😉
Ja zaskoczeniem bylem kompletnie zaskoczony, bardzo pozytywnie. Spodziewalem sie, ze albo cukrowego happy endu albo tego, ze wszyscy zgina. Tak daleko jak Cubituss w interpretacjach bym jednak nie szedl, ale koncowka jakas mysl mimo wszystko we mnie wywolala.
Jezeli chodzi o sama gre to mam strasznie mieszane uczucia. Rozgrywka, design, tempo(!!) sa strasznie slabe. Konwencje fabuly, dialogow, patos to jak najbardziej kupuje. Natomiast gre robi dla mnie setting, swiat przedstawiony, interakcje miedzy postaciami, wydarzenia na drugim albo i trzecim planie. Smaczki typu rozmowa straumatyzowanej Asari z psycholog czy Joker pytajacy Liare czy jej macki na glowie sie ruszaja powodowaly, ze chcialem w to dalej grac.
Na koniec mam jeszcze refleksje na temat tego jak ludzie robia sobie krzywde czytajac spoilery, wywiady z devami czy ogolnie wszystkie te materialy, ktore tworza hype przed premiera. W przypadku nowej produkcji moge to jeszcze zrozumiec, ale kontynuacja znanego uniwersum? Po co?
PS. I jak najbardziej zgadzam sie, ze ME1 byl systrem sellerem.
Sądzę, że Cubituss dobrze tropi, a uproszczenie owego zakończenia wynika z tego, że pomysł przerósł twórców.
Odniesienia typu Shepard i the Shepard, dziecko-bóg, nowy wspaniały świat to są chyba najbardziej oczywiste kalki chrześcijańskie w popkulturze.
Jak dla mnie, ta seria wskazuje na bardzo charakterystyczny rys Bioware. Ich gry były zawsze zbudowane wokół opowieści oraz postaci. Mechanikę i światy zapożyczali, jak w teatrze. W tym sensie, Bioware nigdy nie było studiem, które robiło gry rpg. Jak sądzę, oni chcą robić to, co Naughty osiągnęło w Uncharted 2, tyle, że ich opowieść musi jeszcze dodatkowo mieć jakieś przesłanie. Filmy powinni robić, a nie gry.
Widać to również w różnicach między Wow o TOR. Wow i owszem ma questy i jakiś lore, ale to jest przede wszystkim mechanika, dbałość o różnice w gameplay między klasami postaci oraz grind. To SaaS pełną gębą z dużą wolnością wyboru daną end-userowi.
TOR natomiast stara się prowadzić. Nagrane dialogi, story, uproszczone klasy, zamknięty end-game. Oni wciąż chcą, żeby gracz grał w ich grę, ergo chcą przede wszystkim interakcji na linii gra-gracz, a nie na linii gracz-gracz, jak to ma miejsce w WoW albo World of Tanks.
Też rozmyślam złożenie pozwu, przeciw autorowi, treść podobna co planowany pozew autora, za wypisywanie takich bzdur, jak porównywanie zakończenia ME3 do zakończenia Blade Runnera, Zakończenia ME 3 metaforyczne? One nie są w żadnym stopniu metaforyczne, to co one sobą reprezentują to nie metafora, oni wprost, na tzw. talerzu podają Ci 3 światopoglądy do wyboru, nie ma miejsc na niedomówienia, tragiczne jest to, że nie ma żadnego “dobrego” zakończenia
SPOILER
Gdyż każdy wybór zabije ponad połowę sojuszników i przyjaciół Sheparda
SPOILER
Co najgorsze, nic te zakończenia na domiar złego nie wyjaśniają, nie dają radości, nie są w żadnym stopniu epickie*jak można by się spodziewać po całości przeładowanej patosem trójki), a filmiki kończące po prostu krótkie i nijakie, ja się czuje przez BioWare oszukany, gdyż wiele godzin gry poświęciłem po to by uratować kogo tylko się dało i zgłębiając historię świata i Reaperów.
Także smutnym jest, że autor komentuje coś błędnie i bezpodstawnie używa porównań, jak i nie zna pojęcia metafora.
R – to nie tak… Heavy Rain ZAWSZE zostaje wystawiony przed szereg przez oszołomów pragnących z gier zrobić ekhem… “sztukę”. tak jakby ten chory twór Davida Cage’a naprawdę mógłby rywalizować z kinem, czy literaturą – a nie może.
ME do niczego nie aspiruje za to ma u mnie fory 😉
Tu oszolom. Ze wszystkich gier w jakie gralem na PS3 (wiele ich nie bylo, przyznaje) Heavy Rain bylo, najlepsze. Po prostu przykuwa do ekranu, nie daje sie oderwac. Reakcje bohaterow to chyba jest to co udalo im sie najlepiej. No i fabula – tu nie ratujemy swiata, ale walczymy z psychopata. Dziury w niej oczywiscie sa, ale nie gorsze niz w kryminalach – grajac nie przejmujesz sie nimi. Jestem raczej fanem sandboksow, ale fajnie ze cos takiego sie pojawilo – raz na pare lat mozna w cos takiego zagrac. Jak Cage zrobi nastepna gre to na pewno ja kupie.
PS. EA bojkotuje, w ME3 nie gralem.
@Araf: “nie ma żadnego ?dobrego? zakończenia
SPOILER
Gdyż każdy wybór zabije ponad połowę sojuszników i przyjaciół Sheparda
SPOILER”
Ekhem, pozwolę się z Tobą nie zgodzić. Wybór środkowy zabija Sheparda, i bardzo, bardzo poważnie zmienia cały świat, ale nie ma mowy o “zabijaniu polowy sojuszników i przyjaciół”. Jeszcze bliżej “dobrego” zakończenia jest opcja przeniesienia się świadomości Sheparda do Żniwiarzy. Wtedy to już w ogóle nikt nie ginie, nikt nie jest uszczęśliwiany na siłę dodanymi mu bez pytanie “ulepszeniami”. Wszyscy żyją, a Shepard na wieki wieków staje się galaktycznym gliną pilnującym żeby Kroganie, Rakni czy Gethy nie mieli głupich pomysłów o podboju pozostałych gatunków. Jak według Ciebie to nie jest “dobre” zakończenie to ja już nie wiem czego Ty oczekiwałeś.
A jeśli Shepard, był onym, i miał udany romans, to w końcowej scenie mogliśmy widzieć nawet jego odległych potomków.
VukoDrakkainen ->
[spoiler]
Ekhem galaktyczna flota zostaje uwięziona na ziemskiej orbicie. Naprawdę mam wątpliwości czy zdewastowana Ziemia będzie w stanie wyżywić ocalalych ludzi i te wszystkie statki na orbicie. Jakby tego było mało Quarianie i Turianie nie są w stanie jeść ludzkiego jedzenia.
W sumie dla BW to przecież idealne story żeby pchnąć jako DLC – wielka wojna galaktycznej floty o żywność w wyniku której Ziemia i tak zostanie zniszczona :/
[/spoiler]
@R
Tych ludzi to na ziemi wtedy już tak wielu znowuż nie zostało raczej. To z jednej strony, a z drugiej, to Żniwiarze skupiali się na niszczeniu miast ośrodki rolnicze pozostawiając we względnym spokoju, więc z wyżywieniem ludzi i asari problemu raczej być nie powinno. To samo zresztą tyczy się gethów. Quarianie zresztą przybyli właściwie całą flotą, czyli po bitwie pewnie część agrostatków funkcjonowała. Przy pomocy gethów i pozostałych ras powinni sobie jakoś na początkowym, najcięższym, etapie poradzić. Wierzę też w zaradność turian, i znowuż, pomoc pozostałych gatunków. Jasne, byłoby ciężko, ale IMO najdalej po roku sytuacja żywieniowa powinna się w miarę unormować.
A problemy takie same jak po każdej innej wielkiej wojnie. Nic nowego.
A ja mam tylko pytanie, skąd Tyś wytrzasnął tego “pasterza”? O ile wiem, w angielskim używa się na określenie takowego słowa shepherd a nie shepard… Co nieco burzy ten element teorii 😉
@VukoDrakkainen
“Ekhem, pozwolę się z Tobą nie zgodzić. Wybór środkowy zabija Sheparda, i bardzo, bardzo poważnie zmienia cały świat, ale nie ma mowy o ?zabijaniu polowy sojuszników i przyjaciół?”
Dowolny wybór na końcu i tak powoduje zniszczenie przekaźników, a te, jak wiemy z DLC Arrival, przy zniszczeniu eksplodują jak supernowa.
Z Cubim zgodzę się w jednym – teoria o indoktrynacji to bullshit i łapanie się brzytwy przez fanboyów Bio, którzy nigdy nie przyznają, że ich idole mogli coś spieprzyć.
Kolejna rzecz, którą trzeba wyjaśnić – duch dziecka to tylko forma przybrana przez Catalysta na tą ostatnią rozmowę z Shepem. Czym jest Catalyst to inna sprawa, ale jako taki dzieckiem nie jest. Gozer z Ghostbusters też nie był Piankowym Marynarzykiem, przyjął tylko taką formę bo Rayowi się samo pomyślało 🙂
A teraz samo zakończenie. Nie, nie jest świetne. Jest słabiutkie i wcale nie dlatego, że bez happy endu. TO akurat było ok. Ale:
– praktycznie nic na nie nie ma wpływu. Nie ważne co robiliśmy w ME 1 i 2 i co robimy w 3 zakończenie będzie praktycznie takie samo. Znaczy będą różnice w szczegółach wynikające z punktacji, ale to tyle. Najważniejsze elementy sprawiające, że zakończenie to dno pozostają niezmienione.
– marne motywy i sens istnienia Żniwiarzy. W tym momencie rozmowy z Catalystem aż się prosiło o różnice w odpowiedziach Sheparda w zależności od losów Quarian i Gethów, ale oczywiście takowych nie ma. Nie ważne, że organiczni i syntetyczni właśnie wspólnie klepią Reaperów, nie da rady przekonać Catalysta, że się myli. Słabo.
– cudowna teleportacja załogi na Normandię i zupełnie niezrozumiała ucieczka statku. Wygląda to tak, jakby ktoś wyciął kilka istotnych fragmentów z końcowej animacji.
Do tego można by dodać, że superbroń pozwalająca ot tak zmieść “tych złych” to najgłupsza klisza, jakiej Bio mogło użyć, ale to problem ogólny fabuły gry a nie samej końcówki.
@Bambusek: “Dowolny wybór na końcu i tak powoduje zniszczenie przekaźników, a te, jak wiemy z DLC Arrival, przy zniszczeniu eksplodują jak supernowa.”
Przy zniszczeniu konwencjonalnym, tak. Ale to było zniszczenie mocno niekonwencjonalne. IMO katalizator musiał mieć wiedzę, jak zniszczyć przekaźnik bez rozwalania całego układu. Bez tej wiedzy budowanie przekaźników byłoby skrajnie głupie. A rasa, która stworzyła Katalizator i przekaźniki głupia nie była.
@Bambusek: “praktycznie nic na nie nie ma wpływu. Nie ważne co robiliśmy w ME 1 i 2 i co robimy w 3 zakończenie będzie praktycznie takie samo. Znaczy będą różnice w szczegółach wynikające z punktacji, ale to tyle.”
No, czyli dokładnie tak jak z naszym życiem. Nieważne jak je przeżyjemy, gdyż “zakończenie będzie praktycznie takie samo.” 😉 A może jednak droga też jest ważna? Bo przecież konsekwencje naszych czynów odczuwamy właściwie całą trzecią część, czyli znowuż dokładnie tak jak w życiu.
@Bambusek: “marne motywy i sens istnienia Żniwiarzy. W tym momencie rozmowy z Catalystem aż się prosiło o różnice w odpowiedziach Sheparda w zależności od losów Quarian i Gethów, ale oczywiście takowych nie ma. Nie ważne, że organiczni i syntetyczni właśnie wspólnie klepią Reaperów, nie da rady przekonać Catalysta, że się myli. Słabo.”
Motywy stojące za powstaniem Żniwiarzy wcale nie były marne, były chore z punktu widzenia istot organicznych, ale miały sens z punktu widzenia SI, której zadaniem było to życie organiczne zachować.
Natomiast masz stuprocentową rację pisząc, że zabrakło możliwości użycia tego argumentu. Powiem więcej, IMO właśnie to powinno decydować czy Shepard może się spotkać z Katalizatorem. TO powinien być powód do stwierdzenia, że dotychczasowe założenia Katalizatora stały się nieaktualne i konieczna jest nowa droga, a nie montaż jakiegoś absurdalnego Tygla. Na koniec, budowa i montaż Tygla, powinny okazać się czymś na miarę kokardki dla psa, a decydującymi czynnikami wpływającymi na zakończenie winny być relacje Shepard-EDI, oraz Gethy-Quarianie.
@Bambusek: “cudowna teleportacja załogi na Normandię i zupełnie niezrozumiała ucieczka statku. Wygląda to tak, jakby ktoś wyciął kilka istotnych fragmentów z końcowej animacji.”
Faktycznie, wygląda to jakby ktoś wyciął kilka istotnych fragmentów. Zapewne po to, żebyśmy mogli zobaczyć je w jakimś DLC, albo komiksie.
Edycja.
TO powinien być powód do stwierdzenia, że dotychczasowe założenia Katalizatora stały się nieaktualne i konieczna jest nowa droga, a nie sam fakt zjawienia się w tamtym miejscu osoby organicznej, czy montaż jakiegoś absurdalnego Tygla.
Chyba przydałby sie tag [spoiler] w komentarzach.
Oj ludzie … nie wszystko czytałem co napisane … ale
1. Dziecko nie było Bogiem tylko formą życia (śmieszy mnie to więc nie napiszę że wyższą … – takie coś nie istnieje … może być inna forma życia ze względu że wcześniej nie znana ale nie wyższa …
2. Tekst że nie dopracowana gra jest bez sensu … twórcy mieli taką wizję i taką zrealizowali co nie znaczy że zła bo komuś się nie podoba (tak na marginesie – jak mi się coś nie podoba to w to nie gram, widzę jednak że większość jednak gra w to co im się nie podoba aby potem marudzić )
3. Kłótnia między osobami którym się to podobało i osobami którym się nie podobało jest bez sensu, każdy ma swój gust
i ludzkie jest go uszanować
4. Zakończenie jest jakie jest, podoba się to dobrze, nie podoba się też dobrze, każdy ma swoją wizję i tyle,
można pisać że komuś się nie podobało albo podobało ale pisanie że jest złe a ci co twierdzą że dobre to się mylą (i na odwrót) jest bez sensu i oznaką wielkiej głupoty …
5. Wycięcie animacji, załoga na Normandii, Normandia przy przekaźniku mocy rzeczywiście absurd chyba że ktoś głębiej pomyśli … Shepard jak już upadł i jechał tą windą to nie było z nim kontaktu … może wszyscy dostali rozkaz odwrotu bo przecież wszystko postawili na jedną kartę … a to że widać jak jednostki na ziemi nadal walczą … no cóż chyba nie trudno przyznać że niewielu się takich rodzi co by o innych się martwiło … wojsko od zawsze traktowało ludzi jak mięso armatnie trzeba przecież ratować siebie i sprzęt co tam ludzie …
6. Jaki wpływ na zakończenie mają niby mieć relacje pomiędzy istotami … to właśnie odróżnia człowieka od innych istot (a przecież to człowiek miał podjąć decyzję) że nie ogranicza się w decyzji do relacji z innymi,
jeden postąpi tak bo myśli że tak jest słusznie inny inaczej bo myśli że to inny sposób jest dobry, jeden będzie chciał kogoś zniszczyć a jeszcze inny jeszcze inaczej z jeszcze innego powodu …
…
[spoiler] ;p [/spoiler]
@VukoDrakkainen
“Przy zniszczeniu konwencjonalnym, tak. Ale to było zniszczenie mocno niekonwencjonalne.”
To co uprawiasz to zwykłe gdybanie. WIEMY, z DLC, że przekaźniki wybuchają. Widzimy eksplozję. Jak dla mnie to wystarczy. Skoro katalizator umiał je zneutralizować, to czemu ich nie wyłączył, lecz wysadził w pizdu? Ta fala uderzeniowa to tak dla picu była?
“No, czyli dokładnie tak jak z naszym życiem. Nieważne jak je przeżyjemy, gdyż ?zakończenie będzie praktycznie takie samo.?”
No fajnie ale w takim razie po co twórcy ciągle przypominali jak to prawie każdy wybór w czasie tych 3 gier będzie miał znaczenie i jak różny wpływ to będzie miało na zakończenie? Takich zapewnień było mnóstwo. Istotą RPG jest dokonywanie wyborów i nawet w tak uproszczonej action-rpg jak ME miało to znaczenie (do tej pory).
“Motywy stojące za powstaniem Żniwiarzy wcale nie były marne, były chore z punktu widzenia istot organicznych, ale miały sens z punktu widzenia SI, której zadaniem było to życie organiczne zachować.”
Motywy Żniwiarzy były głupie i nielogiczne nawet z czysto matematycznego punktu widzenia. Nie było żadnych przesłanek, że tacy Proteanie pracowali nad jakąś zaawansowaną SI, albo że ją stworzyli. Tak samo w “naszym” cyklu nie było takich przesłanek. Gethy były nastawione od zawsze pokojowo, paradoksalnie to Suweren podburzył heretyków przeciwko istotom organicznym 🙂 Czyli co? Musieli uzasadnić swoje istnienie po to, żeby mieć pretekst do eksterminacji całych galaktyk? Takim samym pretekstem jest przecież budowa przekaźników, dzięki którym, następne rasy rozwijają się w taki sposób jak chcą tego Żniwiarze, czyli zapewne popełniając te same błędy. Czy doszłoby do stworzenia takiej AI, gdyby nie było przekaźników? I czy taka AI byłaby w stanie zniszczyć całe życie organiczne bez możliwości podróżowania przez przekaźniki? Zapewne nie.
ja wam powiem, że najlepiej przzestać o tym rozmyślać i poczekać na to co zrobi BioWare 😉 Chociaż powiem, że z niecierpliwością czekam na wyjaśnienie wszystkich zagadaek które pozostały nierozwiązane oraz niedomówione zakończenie.
bardzo mi się podobało
” Przedimek “the” oznacza, że przedmiot lub osoba, o której jest mowa, jest już w jakimś stopniu zdefiniowana i posiada elementy, które nie są typowe dla danej grupy, z której on czy ona pochodzi. ” Radze odsiwerzyć wiedze z języka obcego i jeszcze raz przeanalizować to co napisałeś. Przykro mi ale “the Shepard” nie znaczy pasterz.
Proszę Cię. A John Konrad ze Spec Ops: The Line nie ma nic wspólnego z Josephem Conradem – przecież ten pierwszy jest przez K!
Wytłumacz mi zatem, jak Ty rozumiesz Buzza Aldrina podkładającego głos pod tego dziadka na koniec. Czemu akurat on, a nie jakiś losowy aktor znikąd? Czemu drugi człowiek na Księżycu akurat?
Pamięta ktoś, kiedy ostatnio tyle się mówiło o zakończeniu jakiejś gry?
Nie pamiętam. To pewnie dlatego, że nie pamiętam też by w jakimś blockbusterze, tak schrzaniono koniec historii, jak tu. Prawie jakby w końcowym etapie produkcji za kamerą stanął, używając filmowej terminologii, Uwe Boll. Przecież to zakończenie to jeden wielki plot hole.
@Cubituss Głos Buzza Aldrina, rozumiem jako próbe nadania zakończeniu pseudoepickiego brzmienia. Czemu nie losowy akor? Właśnie dlatego – był potrzebny ktoś epicki zeby związać tąkupe gówna zwaną zakończeniem, w coś co mozna chociarz słuchać, bo o o gladaniu szkoda gadać.
> Battlestar Galactica
Porównanie bardzo trafne. Zakończenie BSG było również niewiarygodnie złe.
Jak dla mnie to zakończenie po prostu przerosło graczy. Ludzie lubią gry (szczególnie te wydawane w częściach) w których zakończenie najczęściej kończy się szczęśliwie/dobrze. Według mnie ten ending serii jest znakomity. Na początku, tuż po obejrzeniu filmiku zakończającego grę, byłem sfrustrowany i odczułem olbrzymi niedosyt. Pomyślałem, jak to może być możliwe ze BioWare zrobiło takie coś? Dopiero po pewnym czasie zorientowałem się, że jak na zakończenie serii to nic lepszego nie mogło by być. Po co Shepard miałby np. przeżyć i podczas jakiegoś tam przemówienia na wszystkie galaktyki podniecać sie jakie było to wspaniałe zwycięstwo… Jak dla mnie było by to strasznie… nudne/zwykłe? Wiadomo że prawie każdy gracz prowadzący swojego wirtualnego bohatera po pewnym czasie zżywa sie z nim i chcemy odnosić zwycięstwa. Ale czasem musimy umieć ponieść porażkę, chociaż nie nazwał bym porażką, “odesłania” lub pokonania żniwiarzy. Dla mnie Shepard jest symbolem wiary, nadziei i nie poddawania się. Uważam, że jak na kogoś kto jako jedyny zebrał wszystkie rasy i przeciwstawił wszystkie siły przeciwko wspólnemu wrogowi, po mimo zadanych ciosów ze strony wroga brnął dalej. Seria kończy się śmiercią (lub nie, jak niby się budzi na tym gruzowisku) bo nic trafniejszego nie mogło by być. No cóż… Przygody wielkiego bohatera galaktyki dobiegły końca 😉
zakończenie jest spoko i choć na pierwszy rzut oka – nie wydaje się spójne z mechaniką rozgrywki i światem przedstawionym. ostatecznie, każdy kto potrafi czytać między wierszami powinien je zrozumieć:)
Pain, tu nie chodzi o to czy umarł czy nie, bo jak dla mnie mógł by równie dobrze zostać zabity przez snopowiązałke a żniwiarze by unicestwili galaktyke 😛 Było by to bardziej logiczne, niż np. końcowy filmik z bohaterami którzy biegli za nami w stronę promienia a nagle wychodzą sobie z normandii kij wie gdzie. Co, w połowie drogi ich rozbolały nogi i wrócili na statek? ;> Na dodatek, zniszczenie przekaźnika masy wytwarza wybuch równy supernovie (tak twierdzi leksykon oraz dodatek Arrival), czyli teoretycznie zniszczyliśmy Ziemię oraz wszystkie główne planety ras inteligentnych. Zaiste, zwycięstwo idealne 😀
Waldemar, nie mowie że zakończenie jest doskonałe bo przyznam, że mogli by się bardziej postarać. Co do towarzyszy to zdecydowanie zabrakło wytłumaczenia co z nimi dalej się stało. Co do przekaźników, to jak wybierzemy, że przejmiemy nad żniwiarzami kontrolę to ten “wybuch supernovie” (jak napisałeś) to według mnie ten sam rozpowszechniający się promień co powstał od “Tygla”. Jestem przekonany że to nie była sama siła niszcząca tylko właśnie fala uderzeniowa ta sama co od “Tygla” bo gdyby to była sama fala wybuchu supernowej to to rzeczywiście nie miało by sensu. 😉
!!!! UWAGA SPOILER !!!!
Od samego początku seria ME była zaliczana do gier RPG i faktycznie w wielu aspektach spełniała tą rolę.
Jeżeli kiedyś ktoś spotkał się z grami RPG tak zwanymi papierowymi, to wie że czasami takie gry przyjmują ogromne rozmiary i kontynuują wiele wątków czasami daleko podbiegających od głównego wątku.
Ale wszystko jest zbudowane na jednym “uniwersum” i to jest ich podstawą. Gry takie kończą się nawet uśmierceniem głównych bohaterów często po to aby zakończyć jakąś rozgrywkę.
Jest tylko jedna zasada. Nigdy ale to nigdy nie rozwala się ‘uniwersum”. Gdyby ktoś poprowadził tak rozgrywkę to nigdy nie został by ponownie zaproszony do gry.
Twórcy Mass Effect popełnili horrendalny błąd. Zniszczyli właśnie uniwersum gry RPG. Można zaakceptować śmierć bohatera który od początku prowadzony był po to aby zniszczyć “Żniwiarzy” i tak powinien być poprowadzony.
A tu na koniec dano mu siłę zniszczenia nie tylko żniwiarzy ale całego uniwersum i cofnięcia cywilizacji galaktyki do co najmniej średniowiecza bez względu jakiego dokona wyboru, Tak odpowiedzialną role przyjął bez żadnych pytań jak by już został zindoktrynowany. Nie mówiąc o decyzji czy wszechświat ma być organiczny czy syntetyczny.
Universum ME było szczególne, nie spotykane w żadnej grze SF czy filmie, była na miarę prawdziwej RPG. Dlaczego? A no właśnie że było bardzo logiczne.
Postaram się wytłumaczyć.
Universum to było dokładnie takie jak w realnym świecie jedynie wypełnione urządzeniami które pozwalały poruszać się po nim z wykorzystaniem czarnej energii (przekaźniki masy).
To samo dotyczyło broni i innych zdobyczy techniki. W świecie nauki znana jest teoria istnienia ciemnej materii i ciemnej energii ale nikt dokładnie nie wie jak to działa dlatego uniwersum oparte na tym aspekcie jest dużo bardziej przyswajalne niż inne wymysły które kłócą się z obecną nauką o wszechświecie. Jak np. Gwiezdne wojny, Star trek czy Avatar albo Obcy, itp.
Naprawdę trzeba być idiotą aby zniszczyć takie uniwersum. Było by ono idealne do ewentualnych wznowień opowieści opartych na ME. tak samo jak decyzja o tym czy bohater we wznowieniach ma być syntetyczny czy organiczny. Ta opcja powinna zostać ujawniona w zakończeniu ale pozostawiana do ewentualnych późniejszych wznowień. Nie mówiąc o otwartych wątkach.
Właśnie dlatego zakończenie ME3 nie pasuje do całości serii. Jest tym czym byłaby kiczowata plastikowa czerwona ze srebrnymi wstawkami rama dodana do obrazu np Leonarda Da Vinci.
Tak można zakończyć kiepskiej klasy liniową strzelczankę. Teraz ewentualne kontynuacje serii będą odbierane jako nędzne próby powrotu do zamkniętego tematu.
Zakończenie ME3 jest chyba najbardziej tandetnym w historii gier. Nie jest to kwestia braku “heppy endu”. Problem polega na olbrzymim nagromadzeniu niekonsekwencji i braku spójności logicznej. Wydaje mi się, że problem wynikł ze zwykłego zlekceważenia przez BW odbiorców produktu. Opowieść SF tworzy pewien wyimaginowany świat, ale każda chociażby średniej jakości opowieść musi przestrzegać reguł logiki w ramach tego świata. Nie może też łamać znanych już praw fizyki o ile się tego nie uzasadni.
Dodatek “Arrival” (o którym prawdopodobnie scenarzysta ME3 zapomniał) wprowadził fakt, że wybuch transportera oznacza wybuch na skale supernowej. Jeżeli użyto tego terminu to trzeba jednocześnie założyć, że gracz to pojęcie zna – wybuch supernowej zniszczyłby wszelkie życie organiczne w promieniu kilkudziesięciu lat świetlnych. Na to nakłada się nam obraz z zakończenia pokazujący mapę galaktyki pokrywającą się wybuchami energii o promieniu dziesiątków lat świetlnych każdy. Jaka energia o takiej skali wybuchu mogłaby nie wysterylizować galaktyki?
Załóżmy, że to tylko brak wiedzy scenarzysty i że Galaktyka nie została wysterylizowana.
Mamy wokół Ziemi floty wszystkich ras w tym flotę Quarian – kilka miliardów istot. Mamy też zniszczony przekaźnik. Jak dla mnie fakt wart zauważenia i skomentowania w grze.
Samo zakończenie miernego żywota komandora jest bo jest, albo i nie jest. Może dla kogoś ma to wymiar tragedii, dla mnie jest bezsensowne, dlatego że ta postać okazała się bezużyteczna a wszelkie jej działania nie istotne. Jak się okazuje na Cytadeli cały czas cichutko siedział sobie nasz deus ex machina. Po diabła więc w pierwszej części Suwerenowi były potrzebne były działania Sarena? Saren był widmem a Suweren jego statkiem. Wystarczyło podlecieć do cytadeli podpiąć się i kazać Opiekunom przerobić wszystkich mieszkańców na papkę. Potem ściągnąć Żniwiarzy i rozpocząć żniwa. Po co była zabawa w ganianie Zbieraczy w ME2 i wysadzanie lub przejmowanie ich bazy, skoro nie ma ona żadnego kontekstu do tego co oznajmia nam nasz małoletni DEM? Żniwa w galaktyce trwają setki lat, po co Zbieracze w ME2 rozpoczynają cały projekt skoro pół roku później, można kosić miliardy bez wyłapywania pojedynczych kolonii? Nudzili się? Nadgorliwcy?
Nasz DEM siedzi sobie cały czas na Cytadeli, w pierwszej części pozwala zniszczyć Suverena nie ingerując w bieg wypadków ? zapił, czy oglądał vidy?
Najzabawniejszy jest DEM w 3 części. Czai się na Cytadeli nie ujawniając swej obecności i czeka, aż jego pupil Sheep, poobijany przez jego armię Żniwiarzy wpełznie na windę, żeby móc go sobie zassać w tajemnicze nie wykryte przez parę tysięcy lat obecności Assari obszary cytadeli – taka pakamerka jak widzimy.
No i wreszcie może sobie do Sheeparda zagadać – stary wciśnij guzik bo ja nie mogę, a w ogóle jestem po tych milionach lat za głupi i potrzebuję ciebie o genialny Sheppardzie, abyś to ty, nawiedzona przez wszystkich bogów istoto, podjął najważniejszą decyzję w historii galaktyki. Jak nie, to was zabijemy, bo jak was nie zabijemy, to stworzycie syntetyków, którzy was zabiją, więc aby was nie zabili to my was zabijemy. Na litość…. ludzie wy tu naprawdę widzicie tragedię? Bo ja widzę obrzydliwie patetyczny i bezsensowny kicz, wyprodukowany w pośpiechu i na kolanie, a przede wszystkim uwłaczający inteligencji grających w tę grę.
Tak swoją drogą w kwestii końca syntetycznego – totalna antynaukowa bzdura, chyba, że to bezpodstawnie graficznie zmieniona wersja zwykłych żniw – w końcu Żniwiarze dokładnie właśnie to robią w każdym cyklu. Ciekawe tylko dlaczego Shepard musiał się rzucać w świetlaną studnię? Taki on specjalny, czy ki diabeł? A jeżeli faktycznie chodziło o właśnie jego DNA, to obyło by się chyba na splunięciu (albo nasiusianiu) – DNA w każdej komórce jest identyczne.
Skończę już, bo tych przykładów jak można w kilka minut zniszczyć całkiem spójną wcześniej logikę opowieści jest o wiele więcej. Szkoda bo naprawdę lubiłem tę grę. Szkoda, że potraktowano nas jak idiotów, których można zbyć kiepskim tombakiem. Jedno wiem, nie interesują mnie planowane kolejne prequele. Ten świat przestał dla mnie istnieć, tego nie zmieni nawet nowe zakończenie. Poprzednie części były zbyt dobre, więc rozczarowanie jest zbyt duże.
Moim zdaniem, aby napisać dobre tragiczne zakończenie, potrzeba o wiele większego talentu niż mają zadaniowi pisarczycy z BW. Sięgnęli po coś co jest poza ich zasięgiem i wyszła zwykła szmira.
zakończenie nie było najgorsze jednak przynajmniej w grach nie za bardzo mi leżą zakończenia bez Happy Endu… a jeszcze gozej odbierm te w których jedynym wnioskiem jest to ze ostateczny nasz wybor tak naprawde nie ma wielkiego znaczenia…. wrecz mozna uwierzyc w to ze Żniwiarze nie sa nawet zli(zajezdza Matrixem i podobna teoria na temat ludzi i chaosu)
Co do happy endowych zakonczen dodam tylko ze Avatar ze wzgledu na typowe zakonczenie byl filmem z banalna fabula jednak czy tez nie o to chodzi aby wyjsc z kina z poczuciem ze nasz bohater wygral?:) bez happy endow filmy, gry ksiazki by nas tylko dolowaly zamiast odprezac.
———————
Bitwa postaci Mass Effect: http://www.bitwapostaci.pl/bitwy/Mass_Effect/101
Właśnie jestem po skończeniu Mass Effecta 3. Grę przeszedłem o 2 w nocy, a teraz jest 7.40, a je po przebudzeniu się nie mogę przestać myśleć o zakończeniu. Dawno już tak nie miałem. Za pierwszym razem jako zakończenie wybrałem syntezę maszyn z istotami organicznymi, a potem sprawdziłem inne. Jednak im dłużej się nad tym zastanawiam to każde zakończenie wydaje mi się jakieś takie nie do końca dopracowane. Trochę dołujące jest też to, że Shepard ginie za każdym razem, aczkolwiek nieścisłości logicznych jest od groma… Dałoby się tego uniknąć gdyby Shepard miał możliwość rozmowy z Katalizatorem i zadawania mu pytań (zastanawiam się czy do tego nie sprowadzą się poprawki z wakacyjnym DLC). Chyba już wszystko zostało wymienione przez przedmówców, więc napiszę jak ja bym widział zakończenia:
Niebieskie: Shepard nie ginie. Przejęcie kontroli nad Żniwiarzami powoduje, że sam staje się jednym z nich i kimś w rodzaju Boga Imperatora (od rodzaju reputacji zostawiłbym to czy będzie dobry czy zły). Przekaźniki masy nie zostają tutaj zniszczone. Normandia nie ulega wypadkowi bo po co?
Zielone: ilość energii potrzebna do wykonania syntezy organiczno-syntetycznej wymusza zniszczenie przekaźników masy. Powoduje to upadek poprzedniej cywilizacji galaktycznej i narodzenie się nowej. Katastrofa Normandii jest spowodowana przez zaburzenia czasowo-przestrzenne spowodowane przez uwolnienie energii. Załoga przeżywa i niespodziewanie materializuje się wśród niej Shepard. Razem zakładają nową cywilizację.(jeżeli chodzi o to, czemu Katalizator nie zrobił tego sam wcześniej, skoro to takie dobre wyjście – nie wiedział czy to rzeczywiście zadziała i póki co wolał testować tą opcję przez produkcję nowych Żniwiarzy i koszenie cywilizacji. Kiedy Shepardowi udało się do niego dotrzeć uświadomił sobie, że chyba już czas na podjęcie próby bo w kolejnym cyklu istoty organiczne mogą już nie tylko dotrzeć do niego, ale nawet rozwalić cytadelę nie zobaczywszy się z nim).
Zakończenie czerwone – przekaźniki masy nie zostają zniszczone, a prócz swojej normalnej funkcji tj. manipulacji efektem masy zaczynają przesyłać promieniowanie, które zabija wszelkie istoty syntetyczne i uniemożliwia stworzenie nowych (kasuje wszelkie kody i programy, które uzyskałyby samoświadomość). W galaktyce pozostaje jedynie cywilizacja istot organicznych. Shepard ginie w wybuchu cytadeli, a normandii nic się nie dzieje.
Polecam komiks Marauder Shields – z początkowej parodii od 6 odcinka normalnie pokazuje inną wersję wydarzeń. W tych kilku obrazach w każdym odcinku pokazano więcej sensu, epickosci i charakteru postaci, niż w tym dennym zakończeniu grafomanow z Bioware.
Czy ten koleś piszący o wspaniałym zakończeniu jest normalny czy zupełnie popierdoliło mu się w mózgu? Inaczej tego określić nie umiem, bo nie rozumiem, jak ktoś, kto się śmie nazywać fanem Mass Effect stwierdzi, że zakończenie jest bardzo dobre. Człowieku! Naprawdę podoba ci się to, że nie poznałeś losów przyjaciół z którymi egzystowałeś od pierwszej części gry? Naprawdę podoba ci się to, że zbierałeś zasoby wojenne, dokonywałeś sojuszu, żeby na koniec nie było żadnego pokazu jak nadchodzi Krogańska siła, raknii i te wszystkie epickie sceny z ostatecznej bitwy? Podobało Ci się to, że nic z ostatnich 10 minut gry nie zostało wyjaśnione, że nie wiemy skąd Normandia na jakiejś planecie, co to za dziadek opowiadający historie o Shepardzie, to ci się podobało? Ta seria dziur i baboli bez żadnych sensownych odpowiedzi? To ci się podobało, że w zakończeniu nie ma kompletnej wzmianki o dalszych losych podjętych przez ciebie decyzji w trakcie gry. Jak dogadywali się quarianie z gethami, czy Kroganie rzeczywiście zachowali spokój po wyleczeniu. Co stało się z Twoją załogą ze wszystkich części? Pisząc, że zakończenie jest b.dobre najwyraźniej traktujesz trylogię Mass Effect jako zwykłą serie do pogrania i nie odkryłeś tej magii w stosunkach z postaciami, którzy zostali twoimi przyjaciółmi. Nie mam słów do takich idiotów. Dziękuje i dobranoc.
Właśnie wczoraj skończyłem ME3 i faktycznie zakończenie do dupy. Tu w większości popieram @DomciOwaty i przedpiśców. Generalnie końcówka to pseudomatriksowy, odpustowy mega kicz.
Faktycznie po co budowanie sojuszy, po co poznawanie prywatnych żyć towarzyszy, po co ich rysy psychologiczne, po co wgłębianie się w całe uniwersum ME3, jego ekonomię, politykę, wojsko, wzajemne relacje między rasami, po co poznawanie technologii i jej rozwijanie, skoro końcem całej trylogii jest jakieś jarmarczne zakończenie, w którym niedopowiedzenia maja zalepić fabularne dziury, braki logiki i lenistwo twórców?!
Skonstruować takie uniwersum i tak modelowo je zamieść pod dywan, żeby w końcówce usłyszeć tylko bełkot o cyklach i o wyborach… Masakra.
Przed chwilą skończyłem ME3 z Extended Cut. Końcowe dialogi same naprowadziły mnie, jakby wbrew mej woli, na zakończenie-syntezę.
Z jednej strony zakończenie mnie wzruszyło, był to najlepszy happy end jaki mógł się zdarzyć – Sheperd poświęcił własne życie , niczym Jezus, dzięki czemu Wszechświat stał się rajem. Taki obrót sprawy aż wycisnął ze mnię łzę czy dwie.
Jednak z drugiej strony zdaję sobię sprawę z tego, jak idiotyczne, nierealne, nielogiczne, nieprzystające do gry jest to zakończenie!
Przeczytałem gdzieś, że twórca gry został na końcu odsunięty od projektu (!) na rzecz jakieś korpoludka z EA. To by tłumaczyło skąd nagle tak niepasujące do reszty trylogii zakończenie.
Od zakończenia jeszcze bardziej denerwuje mi ewolucja, jakiej podlegała seria ME. Pierwsza część była bardziej RPGowa z fantastycznym stylem gry i genialną fabułą oraz settingiem (uwielbiałem leksykon z ME1). 2 i 3 to już tandetna strzelanka z nudną fabułą typu Rambo (zasługa EA?). Zakończenie serii ME jest dla mnie ukoronowaniem korporacyjnego i komercyjnego podejścia do tworzenia… chciałoby się powiedzieć sztuki – właśnie, dlaczego nikt nie zrobi gry – dzieła sztuki. Kasa kasa kasa kasa, napisać scenariusz na kolanie, żeby dzieciakom się podobał i robimy kasę kasę kasę. Zamiast poprawić błędy w grze, zrobimy płatne dodatki bo ciągle mamy za mało kasy.
W ME3 najbardziej rażące są błędy logiczne, których jest tak wiele, że nie sposób wszystkich wymienić. Jestem fanem science-fiction, ale mam wrażenie, że ten gatunek dosłownie wymarł, zwłaszcza w kinie, a gra ME3 jest karykaturalnym potworem nadającym nowy trend w grach – antiscience-fiction.
Na koniec chciałbym pozdrowić Leszka, którego post doskonale opisuje ten problem.
Zgadzam się z przedmówcami, że w grze pojawił się mocny wątek religijny. Sheperd poświęca życie dla ludzkości i zamienia się w ducha świętego, a ludzie mówią o nim Pasterz. Czyli jest dwa w jednym: i synem i duchem świętym na raz 🙂 Jego nazwisko od początku kojarzyło mi się z pasterz-wybraniec losu (The Chosen One).
Parę miesięcy temu zakończyłem granie w ME3. Z ciekawości osobiście sprawdziłem przebieg kilku zakończeń tej gry a o reszcie zakończeń poczytałem sobie w sieci. I uważam stanowczo, że zakończenie serii ME zostało koszmarnie spieprzone. Na dodatek mam wrażenie, że zostało to zrobione intencjonalnie (wyjaśnienie dalej). Stan (post z 14 kwietnia) i Leszek (post z 17 kwietnia) wyczerpująco opisali dlaczego to zakończenie pasuje do serii ME jak tanie plastikowe klapki pod prysznic założone do eleganckiego smokingu na balu u królowej Anglii.
Nie to mnie jednak zadziwia najbardziej. Najbardziej ciekaw jestem dlaczego, do Jasnej Anielki, Shepard ma być pasterzem (prawidłowo: “shepherd”, czyli zmieniamy jedną literkę i dodajemy drugą)? Dlaczego nie stoczniowcem (od “shipyard” – stocznia, dokładnie taka sama operacja na słowie)? Dlaczego nie “oną panterą”:-)? Od “She pard” – dodajemy tu tylko jedną spację. Poprzestanę na tych dwóch przykładach, choć można by się długo tak zabawiać.
Nie jest także zbyt ładnie rozpowszechniać własne przekonania jako prawdę obiektywną – a moim zdaniem nie jest prawdą, jak napisał Fajek (post z 23 marca), że głównymi konsumentami na tym rynku są ludzie z przedziału wiekowego 10-30. Baldur’s Gate wyszło 14 lat temu. Planescape Torment też kilkanaście lat temu. Z badań amerykańskich wynika, że ponad 50% użytkowników netu w US to emeryci.
BTW, IMO, w ME3 jakby trochę skorzystano z koncepcji zawartych w zakończeniu Baldursów.
No i na koniec pewne spostrzeżenie. Z punktu widzenia zasad reklamy nie jest istotne jak o tobie mówią, byle mówili. Najlepiej DUŻO. Z tego punktu widzenia zakończenie serii ME jest dla Bioware (producent) i EA (wydawca) gigantycznym sukcesem, przynajmniej patrząc na to w obecnej chwili. Czy takim pozostanie w przyszłości okaże się po wynikach sprzedaży ich następnych “czołgowych” tytułów z nurtu szeroko rozumianego RPG, na przykład trzeciej części Dragon Age.
Patrząc na rozwój tejże serii (DA) mam wrażenie, że ekipa z Bioware i EA przymierza się do jeszcze “lepszego” jej zakończenia niż to, które dowiązano sznurkiem od snopowiązałki do ME3. Opóźnienie premiery DA3, w kontekście “dymu i smrodku”, jaki rozszedł się po sieci na skutek takiego a nie innego zakończenia serii ME, przestało mi wygladać na przypadkowe. Dlatego założyłem, że DA3 kupię dopiero wtedy, gdy cena zejdzie poniżej 50 zeta. Nie dlatego, że mnie nie stać, lecz dlatego, że nie chciałbym się znowu poczuć jak gościu orżnięty w trzy karty przez cwaniaków na wiejskim placu targowym, a takie mam dokładnie wrażenie po dograniu serii ME.
A zkończenie ME3 🙂 Cóż…
T.S. Eliot kiedyś zakończył swój wiersz takimi czterema wersami:
“… This is the way the world ends
This is the way the world ends
This is the way the world ends
Not with the bang but a whimper.”
Zgadzam sie w 100 % z tą opinią. Przeszedłem gre z oryginalnym zakończeniem. Byłem pozytywnie poruszony, wbity w fotel, ale zacząłem czytać na forach narzekanie
i dowiedziałem się o zakończeniach alternatywnych. Zobaczyłem je i dziekowałem Bogu za to, że w mojej grze było tak jak należy. dodane zakończenia to zwykła hoolywodzka papka, a orginalne ma w sobie ten smak tajemniczości i niedomówień. Rozumiem twórców z Bioware, że dziwią sie fanom. Dodam że jestem miłośnikiem Sci Fiction
Niektórzy chyba nie rozumieją poruszanych w zakończeniu problemów i pytań.
Po prostu grają w ME przewijając spacją fabułę i oczekują na końcu wielkiego BUM – totalnej rozpierduchy!!!
Coż nie wszyscy zadają sobie tak trudne i abstrakcyjne dla dzisiejszej cywilizacji pytania. ………
Ludziom przydałoby się coś takiego gry dużo uczą a my nie doceniamy tego co mamy
Zakończenie to totalna porażka jak można było tak spierdolić taką wybitną trylogie -.-
Najlepsze podsumowanie tego “zakończenia”
https://www.youtube.com/watch?v=JlbEcnVMhXM&feature=share
A ja zauważyłam tez czwarte zakończenie. Gdy osobiście przechodziłam te grę wybrałam kolejno zielone a za drugim razem czerwone zakończenie. Mój narzeczony jednak stwierdził ze ot tak jak katalizator skończył mu wszystsko tłumaczyć to sobie do niego strzeli by zobaczyć co sie stanie. A stało sie wiele nieoczekiwanych rzeczy. Chłopczyk stwierdził: a wiec cykl będzie trwał, a następnie znikł. Ekran ściemnial a następnie pokazano planetę na której w innych zakończeniach ładowała Normandia. Narracje poprowadziła Liara a araczej jak sie okazało jej hologram opowiadający o porażce w walce z Zniwiazami ze Tygiel nie zadziałał. Dziwne to było O.O