Mam internet, znalazłem hotel, wieje jak cholera i jest zimno, a ci dziwni Niemcy i tak się bez przerwy uśmiechają i i tak jeżdżą na rowerach do pracy i z pracy. Naprawdę inny świat.

Ale do rzeczy: po długich wahaniach i paru wyciekach tu i ówdzie wreszcie oficjalnie zapowiedziano The Darkness II. Cieszy mnie to przede wszystkim z tego względu, że jedynkę uważam za jedną z lepszych gier na X360 i do dzisiaj potrafi mi się przyśnić w nocy, zwłaszcza ten cholerny level z żołnierzami. Nie wierzyłem zbytnio w to, że dwójka naprawdę jest w produkcji, bo poziom dziwaczności The Darknessa był tak wielki, że sprzedał się naprawdę słabo. Ale jak widać marka zdążyła okrzepnąć, pokryć się drogocenną patyną i można ją odgrzebać.

Wcielimy się znowu w Jackiego Estacado, co jest dla mnie pewnym zdziwieniem wobec tego, co się stało na końcu w pierwszej części. Prawdopodobnie równie zdziwieni byli oryginalni twórcy The Darknessa, którzy nie wyrazili ochoty na podjęcie prac nad sequelem. Zamiast tego do roboty zaprzęgnięto Digital Extremes, koleżków od multiplayera w Bioshocku 2 oraz naprawdę niepodobającegomisię Dark Sectora. Na razie buńczucznie opowiedziano o lepszej grafice (wow, naprawdę, 4 lata po poprzedniej części!) oraz o ponownym wykorzystaniu nietypowych zdolności Jackiego w charakterze gameplayowym.

Czy będzie hit – nie wiem. Ale na pewno się skuszę. Oby tylko Patton podkładał Darknessa znowu, ciary gwarantowane.