Wielu moich znajomych, słysząc, że znowu gram w WoWa (a jestem wśród nich raczej znany z przestania grania w WoWa) dopytuje mnie, co to właściwie są te gry MMORPG i na czym polega rozgrywka. Popularny osąd, że MMORPG polega na wzajemnym napieprzaniu się z innymi graczami po głowach pałami względem powtarzaniu w nieskończoność dokładnie identycznych czynności sprowokował mnie do tego właśnie wpisu.
MMORPG zatem to Massively Multiplayer Online Role-Playing Game. RPG nie trzeba tłumaczyć: postać ma liczne parametry, które podnosi się na rozmaite sposoby, głównie przez nakładanie na nią kolejnych przedmiotów lub zdobywanie nowych poziomów. Online też jest jasne – gra wymaga sieci do działania. A co to jest to massively multiplayer? Ano, o to właśnie chodzi.
Zwykle jest tak, że każdy z graczy podąża swoją własną linią zadań, trik polega jednak na tym, że gracze nawzajem się widzą i dostają te same zadania. To najtrudniejszy moment MMORPG do pojęcia dla laików: najłatwiej wyobrazić to sobie jako przenikające się nawzajem światy, z których każdy należy do jednej osoby. W praktyce wygląda to tak, że od danego questgivera dostaję to samo zadanie, co kumpel, który do niego podbije godzinę wcześniej albo pół roku później. Po skończeniu zadania questgiver czasami daje nowe zadanie i tak dalej: postęp mojej gry zapamiętywany jest tylko dla mnie. Jeśli miałem pójść i natłuc jakiegoś bossa, to tenże boss po krótkim czasie się pojawi z powrotem – po to, żeby następni również mogli go utłuc do swojego zadania. To tutaj pojawia się zagadnienie “kolejek do bossów” – jeśli jest dużo graczy na tym samym etapie postępu swojej gry, pchają się po ten sam cel zadania. Niektóre zadania są na tyle trudne, że wymagają współpracy paru osób – i to właśnie wtedy trzeba wejść w interakcję z innymi ludźmi i stworzyć grupę. Zaraz do tego wrócimy.
Same zadania, poza popychaniem do przodu fabuły (zwykle bardzo ciekawej, składającej się z setek mikrofabułek i kilku głównych wątków) mogą też zmieniać otoczenie gracza: ta technologia nazywa się phasing i polega na stworzeniu kilku kolejnych etapów rozwoju świata. Jeśli robimy zadania przynależne do etapu pierwszego rozwoju, widzimy tylko tych graczy, którzy są w tej samej fazie (stąd nazwa). Po parunastu-parudziesięciu zadaniach coś się wydarza: przenosimy się w przyszłość, twierdza, którą atakowaliśmy, zostaje wreszcie podbita – i przechodzimy do nowej fazy.
Grupowanie jest niezbędnym elementem rozgrywki. Przyjęło się, historycznie, że prowadzeni przez graczy bohaterowie dzielą się (z grubsza) na trzy funkcjonalności w grupie: damage dealera (mocno wali, łatwo ginie), tanka (wali średnio lub słabo, trudny do zabicia, ale ma szereg zdolności do przyciągania uwagi wrogów, nazywanej aggro) oraz healera (tu funkcja oczywista). Poza klasami generycznie przeznaczonymi do danej roli każde MMORPG ma szereg hybryd. W Everqueście II był nawet tanko-healer. Zabawa polega na takim koordynowaniu zdolności, żeby trudny do zabicia przeciwnik (zazwyczaj boss, chyba że gra się scenariusz, o czym zaraz) koncentrował swoje ataki na tanku leczonym przez healera, a zdrowie tracił na skutek potężnych ataków damage dealerów.
Scenariusz (czyli instance) – tutaj posłużę się WoW-em – przenosi grupę graczy do miejsca odosobnienia, gdzie nikt poza nimi nie ma wstępu (nie da się pomagać ani przeszkadzać). Teraz zaczyna się klasyczny coop multiplayer: grupa ludzi przebija się przez kolejne wyzwania, często fantastycznie poskryptowane, niczym w grze singlowej. Absolutnie najwyższym stopniem wtajemniczenia są scenariusze dla bardzo dużej liczby osób, nazywane w świecie MMORPG rajdami. W rajdach wszystkie trybiki muszą grać razem, a wyobraźcie sobie skoordynowanie działań 40 osób – a tak wyglądały kiedyś rajdy w WoW-ie (aktualnie max to 25 osób). Oczywiście rekurencyjność rajdów (czyli raz zabitego bossa można ponownie zabić) również obowiązuje.
Gry MMORPG mają rozbuchany element socjalny nie tylko ze względu na instance’y i rajdy, ale przede wszystkim na stworzenie pozorów współpracy społecznej. Gracze zwykle wybierają tak zwane profesje (da się wybrać ograniczoną ilość!), a potem zajmują się ich codziennością: górnik kuje rudę, zielarz zbiera zioła… ale te elementy potrzebne są innym ludziom: kowalowi do wykuwania zbroi a alchemikowi do pichcenia mikstur. Sieć takich zależności jest w każdej grze MMORPG nieprawdopodobna i cała gospodarka barterowa przestaje działać, jeśli choć jeden element jest niedopasowany. Handel odbywa się za pośrednictwem domów aukcyjnych, działających tak jak to, co znamy z internetu: wystawia się przedmiot za określoną kasę albo kupuje coś, co ma określoną cenę.
Pieniądze pochodzą przede wszystkim z wykonywania zadań, a także z wstrzykiwania ich w kieszenie graczom poprzez mechanizmy kupców: znajdujecie jakąś głupią zbroję, oddajecie ją w sklepie, dostajecie kilka sztuk złota. Ważne jest jednak to, żeby waluta się nie dewaluowała za szybko (czyli żeby nie było hiperinflacji, bo wtedy pada handel, o którym było w poprzednim akapicie), dlatego też nad każdym MMORPG czuwa jeśli nie kilku, to przynajmniej jeden ekonomista, którego zadaniem jest niedopuszczanie do załamania wartości waluty.
Świat w MMORPG zawsze jest ustawiony antagonistycznie: zwykle są dwa zwalczające się stronnictwa, gracz opowiada się na samym początku po stronie jednego z nich. Jeśli gra na serwerze PvE, nie może bezkarnie atakować innych graczy (muszą na to wyrazić zgodę), jeśli na PvP – panuje wolna amerykanka. Oczywiście działają różne miksy tych rozwiązań (na przykład strefy PvP na serwerze PvE), ale ogólna zasada jest wspólna dla wszystkich MMO.
Jeśli macie jakieś pytania odnośnie jakiegoś aspektu MMORPG, postaram się odpowiedzieć w komentkach.
Nie mogłeś czegoś takiego napisać kilka lat temu? 🙂 Pamiętam Twój tekst w Play’u czy KSG, bodajże po którymś rozszerzeniu do WoW-a – czytałem z zainteresowaniem równym absolutnemu niezrozumieniu. Jakie tanki? Jakie instance’y? WTF? A teraz, zresztą po Twojej zachęcie, przymierzam się do Cataclysma (choć jak na razie spadł śnieg i Amazon nie dowiózł)
Czy zaczynając grę nową rasą po opuszczeniu strefy startowej idziemy podobną ścieżką co stare rasy czy pomijamy większość starego kontentu?
I druga rzecz – jak rozumiem podstawka i każdy z dodatków wraz z wyższymi questami wprowadzał nowe obszary a na nich nowe zadania = nowa historia = każdy kolejny dodatek miał jakieś zakończenie, jakąś finałową potyczkę związaną z ostatnim questem? Jeśli tak, to czy nowi gracze też je zaliczają czy z racji modyfikacji świata wyrzucono większość starych zadań? Czujemy, że np. chronologicznie doszliśmy do kolejnego dodatku, czy to się wszystko wymieszało?
Gdybyś mógł opowiedzieć o konstrukcji gry w tym aspekcie, proooooooszę 🙂
Supcio poradnik- uzupełnił moją nikłą wiedzę o mmo. Aż chce się zagrać 😀
Za granie w WoWa płaci się jak za Golda ale słyszałem, że da się również grać za free na pirackich serwerach lub coś w tym stylu, prawda to?
Cubi, żona wie, że znów przycinasz? 😀
Cymcyk –> żona wie. Da się grać na pirackich serwerach, ale to absolutnie bez sensu (za mało ludzi, bardzo dużo funkcji wyciętych). Akurat w wypadku MMO pirat faktycznie jest funkcjonalnie eony za oryginałem.
Cisek –> jutro się rozpiszę na ten temat.
Super, czekam więc. Nigdy nie myślałem o zainteresowaniu się WoWem, sporo kiedyś grałem w LotRO, ale wymiękłem gdy konieczna była szeroka współpraca w drużynach, a na serwerze pustki, do tego doszedł wybór profesji nastawionej na leczenie, więc samemu nie dało się iść do przodu.
Do WoWa i Cataclysmu przekonują mnie opowieści o ciekawych questach i Twoje słowa o wartości fabuły, co dla mnie jest jednak szalenie istotne w każdej grze. Gdyby przy okazji przyszły Ci do głowy jakieś refleksje, rady o bardziej solowym, spokojnym, nastawionym jednak na cieszenie się światem i questami typie rozgrywki – to pewnie przyciągniesz kolejną duszyczkę do gry ;-).
@Cubituss: a próbowałeś EVE Online? Tam dopiero interakcja pomiędzy graczami nabiera rumieńców.
c –> patrzyłem jak ktoś gra. Pociągało mnie to, że da się levelować podczas bycia away from keyboard, ale setting kosmiczny nie pociąga mnie aż tak bardzo jak elfy i smoki, zwłaszcza w pratchettowskiej stylistyce.
Wielkie dzięki za ten szkic. Mimo, że nałogowo pogrywam od lat nastu, to akurat klimaty MMORPG jakoś mnie ominęły.
Człowiek stary, a codziennie się czegoś uczy 🙂
A ja właśnie odpaliłem Metro 2033 i chyba pierwszy raz gram w coś na X-360 o czym nie pisaliście… Chyba było to z waszej strony karygodne przeoczenie, bo to dobra gra
@Cubituss: Różnica pomiędzy WoW a EVE nie polega tylko na innej scenerii.
WoW to głównie wspólne robienie questów, w EVE interakcja pomiędzy ludźmi jest znacznie głębsza.
Dobrze to oddaje ten trailer:
Online The Butterfly Effect: http://www.youtube.com/watch?v=oq2oxt7Nrxo
a ja pierwszy raz nie przeczytałem do końca artykułu na zagraconych
Czym się różni WoW od Diablo poza tym że jest więcej niż 4 graczy?
Za dużó tego WoW-a, ale Fett, wiesz jak im to klikalność podnosi 😉
corto –> Metro 2033 popykałem parę misji, ale mnie nie wciągnęło na tyle, żeby coś o nim napisać. Beznamiętnie tę grę potraktowałem całkowicie. O WoW-ie piszę, bo mnie to akurat aktualnie jara 🙂
Cisek –> jeśli pytasz o WoWa, to każda rasa ma swoją własną strefę startową i (czasami) drugą strefę “na rozpęd”, potem trafia do geograficznie pobliskich stref o odpowiednim levelu. Zasadniczo na każdy przedział 10 leveli przeznaczone są obecnie 2-3 (albo 4) strefy, rozrzucone po różnych kontynentach. Ja leveluję całkowicie na zachodnim kontynencie, świadomie omijając dokładnie połowę levelingowego contentu.
Historia świata zachwiała się po drugim dodatku, czyli WotLK (no bo Lich King zginął w końcu, a tam są questy sugerujące, że wcale nie), cała reszta lore’u trzyma się kupy.
Jeśli chodzi o granie solowe, spokojne, to można grać… każdym. Nawet healerem, który ma całkiem sporo czarów ofensywnych, tak samo jak tank, który tankuje całkiem mocno waląc, a nawet lecząc się cichaczem od czasu do czasu. Jak na razie poza instance’ami (mam level 48) nie spotkałem ANI JEDNEGO zadania wymagającego kogoś więcej niż mnie. Tutaj nie ma opcji, żebyś MUSIAŁ się grupować, a jedyną alternatywą byłoby zabijanie setek takich samych potworków, żeby zdobyć nowy poziom.
Void –> doskonałe pytanie. W zasadzie różni się dwoma rzeczami: spójną ekonomią wynikającą z craftingu (o czym pisałem) oraz światem (moje ulubione słowo) persystentnym, czyli jak gdzieś ludzie wychodzą, to się nawzajem widzą. Jeden zbiera kwiatki, drugi wącha je od spodu, trzech zaczajonych w krzakach poluje na jakiegoś jelenia i tak dalej. Dobrze to widać w okolicach miast, gdzie jest naprawdę tłoczno.
Sama mechanika rozgrywki WoW-a bardzo przypomina Diablo ze wskazaniem na Diablo III, gdzie skille wynikają z siebie nawzajem.
A no i sterowanie jest na WSADzie, a nie na klikaniu tu i tam. Chociaż klikać też można.
A czy można aktualnie kupić sobie samego WoWa, lub BattleChest bez Cataclysm’u i grać bez problemu, czy jednak należy kupić całość ?
A czy żeby pograć tak singielkowo w WOWa to też trzeba płacić abonament?
Waaagh –> można, ale nie wylevelujesz się powyżej poziomu 60-ego. Będziesz miał za to dostęp do przerobionego oryginalnego świata (w końcu był kataklizm).
Rahvean –> trzeba.
Kurde – no i stało się. Zawsze się zarzekałęm, że MMO nie tknę, a wczoraj ściągnąłem wersję demo WoW (DWANAŚCIE PIEPRZONYCH GIGA!). Dziś jak z roboty wrócę, to spróbuję ogarnąć.
To jak, panowie, może jakaś ustawka noobów, którzy grają w demo?
Dzięki wielkie za obszerne słowo :).
A zakładając, że gram z kimś, to czy po opuszczeniu lokacji startowych dla różnych ras jest taki moment, że nasze ścieżki fabularne / questowe się przetną i będziemy mogli razem robić te same zadania przez całą grę?
[‘]
[‘] yourself.
semprini –> demo podłączone jest do normalnych serwerów, więc wbijaj na Shadowsong, strona ally, ingame pomogę (nick Cubituss). Żebym za daleko nie latał, weź nocne elfy 😀
Cisek –> jasne, że tak. Po wyjściu ze stref startowych trafiasz w taki hmmm streamline krain, w który trafiają też inni gracze. Zresztą nic nie stoi na przeszkodzie (poza tym, że to mega-upierdliwe), żeby zmienić strefę startową metodą trzygodzinnego spaceru.
No jeszcze przydało by się napisać o rewards… czyli przedmiotach, tym co określa status gracza jako takiego. Odpowiednik porsche dla czterdziestolatka 🙂
Z danego przeciwnika po jego pokonaniu wypada przedmiot lub przedmioty, losowo ale z założonej z góry listy. Im trudniejszy przeciwnik, tym lepszy przedmiot.
Nie wypadnie – przyjdziesz tu znowu jutro, pojutrze, znowu, potem kolejnego dnia, potem jeszcze, a może znowu spróbuję, jeszcze tylko 2-3 próby i na pewno będzie….
No i potem kolejny na horyzoncie… my preciousssss….
Ale o tym Cubi pisałeś chyba całkiem osobny artykuł, o tym jak mmorpg uzależniają, mechanizm hazardowy?
I tak generalnie: wstydziłbyś się, takim artykułem wciągasz kolejnych. Ja się trzymam już rok, dwa miesiące i 4 dni.
Poziom 48, to jeszcze nic. Dopóki nie dojedzie się do max lvlu, to może i jest sielanka. Z maksymalnym poziomem zaczyna się maksymalny nałóg – jeszcze tylko nowa broń, zbroja, instancja. A może teraz wypadnie. A może czas iść porajdować… Been there. Done that 🙂
Powerful you have become, the dark side I sense in you 😉
Dobrze piszesz. I przepraszam. Plus: do endgame nie doszedłem w ogóle w tym artykule, napiszę jak się tam doczłapię.
A poza tym WoW jest teraz singleplayer – naprawdę. Megalityczny singleplayerowy erpeg. Na razie nie było ani jednego questu, którego nie byłbym w stanie zrobić w pojedynkę.
Fajnie ze singleplayer, szkoda ze z abonamentem miesiecznym (tzn szkoda z mojego punktu widzenia, nie z punktu widzenia Blizza 😉 ).
Lekko offtopicznie – bedziesz gral w BC2 Vietnam?
http://zagraceni.pl/bfbc2-vietnam-bird-bbbbird-bird
Chyba będę, popróbowałbym postrzelać, a i punkty jakieś mam chyba 😉
śmierć wow!
Spoko, wyjdzie nowe MMO od Blizza i target WoWowy przejdzie tam :]
No i stało się! Battle Chest kupiony, i powrót do nałogu 😀 A przez 2 lata byłam “czysta”… Ehhh 🙂
Moim zdaniem twoje uzależnienie przeszło w kolejny etap – jeszcze bardziej niebezpieczny. Wcześniej grałeś sobie sam, byłeś wykolejeńcem, narkomanem, tylko na swoją szkodę i najbliższego otoczenia. Teraz jesteś dilerem, sprzedajesz marzenia i promujesz uzależnienie. Nie dość, że mnie namówiłeś kiedyś na bf1942 i siedziałem tam kilka lat, to teraz kusisz WoWem. Nie ma szans, przez tyle lat się nie złamałem i teraz dam radę. Choć każdy kolejny felieton brzmi jak miód na uszy 🙂
Pancho –> zdaję sobie sprawę z tego, co tu piszę, i jak to brzmi. Niemniej piszę to, co czuję, jak niebezpieczne by to nie było dla otoczenia.
a ja prawdę mówiąc nie rozumiem tego zamieszania wokół wowa:) gram w przeróżne gry mmo juz od wielu lat, i żadna nie wciągnęła mnie nawet w połowie tak jak ciebie wow, cubi:) faktem jest ze wow jest jedną z dwóch gier do których okazjonalnie wracam (drugą jest eve), ale słowo daję dłużej niż miesiąc dwa nie jestem w stanie wytrzymac – powtarzalnosc rozgrywki. a juz endgame w wowie, to ja (cenzura). nic tylko icc jak się najczęsciej da, moze tym razem wypadnie i raid leader okaże się łaskawy… no ile mozna. a dodatkowo aby się dostac na dobry rajd do icc, trzeba miec odpowiedni gejscore i achievmenty, a zeby miec odpowiedni gejscore i achievmenty trzeba robic icc:) więc ludzie ze swiezym mainem a jest takich całkiem sporo skazani są na pugi, złodziejskich raid leaderów i czesto wielogodzinne szukanie grupy.to oczywiscie sytuacja pre-cata ale stawiam dolary przeciw orzechom ze za dwa-trzy miesiące będzie identycznie, tylko zamiast icc bedzie cos innego:) no może tym razem nieco dłużej niż trzy miesiące, w koncu content został odswiezony dosyc gruntownie…
Nie będzie, z pugami biega się po heroikach aktualnie w endgame – i nawet się je czyści, bo jest filtr na ilvl – jak masz za mały ilvl, nie możesz się kolejkować do heroików.
There are numerous more ways to study how to make gold in world of warcraft. The best way is to learn from those that have and are doing it.
polskie przeglądarkowe mmo zawsze będzie mi się kojarzyło z vallheru 😉