Od czasu, gdy pojawił się pierwszy zwiastun Unravel (pisałem o nim tutaj) wiedziałem, że będę chciał zagrać w tę grę niezależnie od tego, czy będzie dobra, czy zła. Bajkowy świat, ludzik z włóczki (nazywa się Yarny) i całkiem sprytnie wymyślona mechanika (plus oczywiście ten niezwykle speszony człowiek, który grę prezentował) sprawiły, że czekałem na Unravela.

Obecnie jestem gdzieś pod koniec gry i z satysfakcją stwierdzam, że Unravel spełnił moje oczekiwania – może nie w stu procentach, ale na pewno w dziewięćdziesięciu, o ile w ogóle można liczyć w ten sposób oczekiwania. To przeurocza, dość spokojna, ale jednocześnie dosyć trudna platformówka, w której główny bohater się pruje. I nie, nie chodzi mi o slangowe znaczenie tego określenia – on się pruje dosłownie, zostawiając za sobą nitkę z włóczki.

Nić można przywiązywać w wyznaczonych miejscach, tworząc w ten sposób nowe punkty podparcia, a nawet – o ile mamy dwa węzełki blisko siebie – katapulty, wyrzucające Yarny’ego na większą wysokość. Yarny potrafi się wspinać po swojej własnej nitce, dzięki czemu nie grozi nam upadek ze zbyt dużej wysokości – zawsze można złapać się nici i podciągnąć z powrotem. A trzeba robić to często, bo włóczkowy ludek ma niestety bardzo dużą bezwładność, przez co oddawanie precyzyjnych skoków bywa problematyczne.

Największą wadą Unravel jest jednak oparcie całej rozgrywki na fizyce liczonej przez engine. Czasami udaje się przepchnąć element otoczenia przez kamień, czasami nie. Czasami ciągnięcie za nitkę coś daje, kiedy indziej nie. Czasami Yarny przeskakuje po tonących w bagnie mchach, a czasami wraz z nimi znika w błocku. Gra potrafi więc nieźle wkurzyć, mimo swojej bajkowej stylistyki.

Ta utrzymana jest w klimatach przyrodniczych, chociaż z biegiem czasu przemierzamy coraz smutniejsze tereny, które człowiek zniszczył swoją działalnością. Mrok narasta z poziomu na poziom, przez co gra robi się może nie przygnębiająca, ale coraz bardziej filozoficzna. Gdyby jeszcze tylko autorzy Unravela nie próbowali natrętnie zmuszać mnie do refleksji – byłoby super. Cienie wspomnień, zbierane przez Yarny’ego, zdjęcia anonimowych (dla mnie) ludzi, pojawiające się w albumie – to wszystko sztuczki dość niskie i wprawdzie od czasu do czasu działają, to jednak wolałbym, żeby ich nie było. Wolałbym chłonąć ten świat po swojemu, bez młota “a teraz się zamyśl!” walącego mnie po głowie nieco zbyt często.

Unravel wygląda bajecznie. Jeszcze nie widziałem gry z aż tak fotorealistyczną grafiką. Już dla niej samej warto sprawdzić przygody włóczkowego ludka, ale jeśli lubicie spokojne platformówki, to gra bardzo się wam spodoba. Polecam.