Jest takie niegłupie powiedzenie, że nie ma czegoś takiego, jak darmowa próbka. W domyśle chodzi o to, że próbka owszem, może i jest darmowa, ale w konsekwencji jej wykorzystania wydajemy pieniądze, i to całkiem spore. Truizmy jak na razie – ale do tego wpisu zdopingowała mnie informacja o tym, że Angry Birds dawno już w AppStore musiało ustąpić miejsca innym aplikacjom w kategorii obrotów generowanych przez aplikację.

Co zatem zarabia pieniądze? In-app purchases, w skrócie IAP, czyli zakupy dokonywane wewnątrz samej aplikacji. Jak mówią analizy serwisu flurry.com, konsumenci wydają w AppStore średnio 14 dolarów (!) na pojedynczą IAP, gdy już się na nią zdecydują. To mniej więcej tyle, jakby kupili jedenaście Angry Birdsów jednocześnie. Oczywiście najpierw trzeba nakłonić takiego klienta do decyzji, ale to już kwestia mechanizmów wbudowanych w aplikację. Obecnie 5 najlepszych (przychodowo) gier na AppStore to tytuły w mistrzowski sposób wykorzystujące wszelkie wymyślone przez ludzkość schematy zachowań tylko po to, żeby wyciągnąć z gracza decyzję o IAP.

Polityka może i krótkowzroczna (bo autorzy tych gier koncentrują się na mechanizmach – powiedzmy – hazardowych), ale przynosi szybkie, wymierne rezultaty. Popatrzcie, jak niesamowicie zmienił się rynek w kilka zaledwie miesięcy:

Trend jest jak widać niewiarygodnie szybki, a oczywistym jest, że zauważają go kolejni ludzie, w tym tacy pomstujący na zaśniedziały model sprzedaży gier w pudełkach i dystrybucji elektronicznej na komputery i konsole. 14 dolarów per IAP to oczywiście za mało, żeby uzasadnić wypuszczenie kolejnego Battlefielda za darmo, ale już widać, jak Electronic Arts testuje odporność ludzi na dodatkowe wydatki za pomocą usługi Premium w Battlefieldzie 3. Jeśli wyniki będą zadowalające, a na rynku pojawi się parę zdeterminowanych firm, które postanowią przetestować model freemium na pełnoprawnych tytułach, to już niebawem możemy mieć faktycznie gry za darmo. Tylko, że będziemy za nie więcej płacić.