Na wyjazd narciarski zabrałem ze sobą laptopa (a na nim WoW-a, gdyż gram w WoW-a na laptopie). Jak się okazało mój bauer nazwiskiem Baier przez ostatni rok poszedł po rozum do głowy i zainstalował w całej swojej stuletniej chałupie wifi, nieco mocniejsze i szybsze niż to, które dostałem od firmy UPC na dość nowym warszawskim osiedlu. Grałem więc sobie w WoW-a, ale ponieważ dotarłem do momentu, w którym mogę też grać w rozmaite inne gry, zabrałem się też za komórkowego tower defense’a pod tytułem Kingdom Rush.
Tower defense to gatunek nad wyraz specyficzny, coś jak z klonami Bejeweled: wszyscy wiedzą, że taką grę zrobić jest banalnie prosto, ale mało komu udaje się taką grę zrobić dobrze. Na palcach jednej ręki da się policzyć fajne tower defense’y: Plants vs Zombies, Jelly Defense, Gemcraft… reszta nie nadaje się do grania albo ze względu na spieprzony interfejs, albo z powodu słabej optymalizacji rozgrywki. Czyli są albo za trudne, albo za łatwe.
Dobry TD powinien idealnie równoważyć płynącą ścieżkę wrogów i zarabianych zasobów, i jak się okazuje, nigdy nie miałem okazji grać w lepiej dopracowanego TD niż Kingdom Rush. Na razie skończyłem wszystko na poziomie easy, odblokowując specjalne zdolności i ulepszenia oddziałów, teraz borykam się z poziomem normal, który potrafi mocno dać w kość. Niestety mam wrażenie, że się z tym poziomem nie uporam, bo – zgadliście – w grze jest sklepik, w sklepiku za dolary można kupić diamenciki (zarabia się je również podczas misji, ale za mało), a za diamenciki kupuje się usprawnienia takie jak zamrażacz całej planszy, bomba atomowa czy trochę kasy na budynki. Takie rozwiązanie moim zdaniem zawsze rozregulowuje balans gry, bo autorzy (chcą zarobić, trudno im się dziwić) na bank tak śrubują rozgrywkę, żeby w pewnym momencie wydanie diamencików stało się koniecznością. Cóż, nawet na easy parę razy przydały mi się zamrażacze, ale to dowodzi, że gra jest idealnie wyważona, bo orłem TD nie jestem, ale i noobem kompletnym też nie.
Niemniej, jeśli lubicie bronić się przed nadciągającą falą wrogów, polecam Kingdom Rush na poziomie easy. Warto dodać, że po skończeniu kampanii odblokowuje się dodatkowo kilka ultra trudnych leveli, za co zdejmuję czapkę przed autorami, bo uwielbiam tego typu nagrody za moje oddanie danemu tytułowi. Ja grałem na iOS-ie, ale jeśli chcecie zmarnować parę godzin w pracy, to gra jest również na www.armorgames.com. Ma jakąś chorą liczbę wyświetleń i jedną z najwyższych ocen w całym serwisie, a to mówi jeszcze więcej niż mój post.
Cubi ogarnij Defender Chronicles by Chillingo, mam tu najwiecej roboczogodzin na kiblu z ajfonem 😀
oczywiscie magiem :]
Wisisz mi euro osiejmsiąt jak mi się nie spodoba 😀
spoko 😀
tylko tak jak mowie, mag rzOndzi, ale trzeba sie pomeczyc rycerzem chwile, zeby go odkryc 😀
Ja polecam geo defense swarm 🙂 naprawdę zajebisty TD i do tego ta nietypowa grafa która może na początku odstraszyć ale jest naprawdę zajebisty i mega wciągający.
Ja natomiast przez cale zycie nie znosilem gier sportowych. Teraz z czystym sumieniem przyznaje, ze do nich dolaczyl gatunek TD. Kompletnie mnie on nie przekonuje. Dla mnie jest nudny i po prostu niefajny. Nie wiem, czy tez tak macie, ale po prostu caly gatunek TD mi nie lezy.
* czy tez tak macie, ze ktorys gatunek Wam calkowicie nie lezy. Wybaczcie wczesniejszy malo skladny wpis.
Defense Grid: The Awakening, na PC. Do grania na telefonie chyba nigdy się nie przekonam
Ech… Cubi. Przez ciebie znów przechodzę całą kampanię 🙂 Może warto wesprzeć developerów w ramach greenlighta:
http://steamcommunity.com/sharedfiles/filedetails/?id=96030044
A ja polecam Pixeljunk Monster (& Encore) na PS3 🙂
Po przeczytaniu tego krótkiego wpisu kupiłem KR. Przeszedłem na normalu (szkoda, że takie to krótkie, ale zostają jeszcze “wyzwania”). Świetna gra. Nie zgadzam się tylko z teorią kryształków. Byłem zmuszony użyć ich tylko na dwóch ostatnich planszach. Poza tym można zdobyć ich wystarczająco dużo podczas gry, żeby nie musieć kupować.