Jestem wielkim miłośnikiem seriali, na tyle wielkim, że niedługo prawdopodobnie zacznę pisać na tym blogu o serialach, które warto oglądać, a odkryłem tego prawdziwą kopalnię na Netflixie. Mówię o tym, bo ku mojemu zdziwieniu (nie interesowałem się Quantum Break wcześniej) tytuł ten zawiera pełnoprawny serial telewizyjny. Nienajwyższych może lotów, ale dwudziestominutowe odcinki “wchodzą” całkiem przyjemnie bez przesadnej żenady.

Najprzyjemniejsze jest jednak to, że dzięki decyzjom podjętym podczas grania mamy wpływ na to, co później zobaczymy w aktorskiej kontynuacji tego, co nabroiliśmy. Oczywiście (niemal) wszystko sprowadza się do Wielkich Decyzji Podejmowanych W Chwili Wyświetlenia Napisu “UWAGA! PODEJMUJESZ DECYZJĘ!”, ale i tak fajnie zobaczyć konsekwencje naszych czynów. Autorzy zdawali sobie chyba sprawę z tego, że potrzeba jeszcze jakichś szczególików, więc wprowadzili malutkie konsekwencje malutkich rzeczy – ot, jeśli rozwiążemy równanie na tablicy (klikając X oczywiście, nikt się chyba nie spodziewa prawdziwej zagadki logicznej?), to w serialu ktoś powie do kogoś “Ej, nie wiesz, kto rozwiązał to równanie na tablicy?”. Drobnostka, ale miła.

Fabuła Quantum Break to historia, jakich w kinie, grach i telewizorze było już bez liku: zabawy z czasem, byłem w przyszłości i teraz cofam się w przeszłość, żeby samemu sobie powiedzieć, że jestem głupi – takie klimaty. Główny bohater dość prędko zostaje wprost zasypany najróżniejszymi zdolnościami związanymi z manipulowaniem upływem czasu i wprawdzie nie są one odkrywcze, ale dawno nie grałem w strzelaninę z takimi sztuczkami. Ostatni był chyba Max Payne 3. Ale on się rzucał na boki, za to nie potrafił zawiesić przed sobą tarczy energetycznej.

Bohater Quantum Breaka nigdzie się nie rzuca, za to sprawnie wykorzystuje przeszkody i zza nich prowadzi ogień – to najmodniejszy ostatnio gatunek strzelaniny, czyli cover shooter. Fajnie jest zamrozić wroga w bańce czasowej, strzelić do niej kilkanaście razy, a potem patrzeć, jak przeciwnik dostaje kilkanaście trafień naraz.

Daleko na razie nie zaszedłem (dwa odcinki serialu obejrzane), ale gra mi się nawet podoba, chociaż istnieje szansa, że dawno w nic podobnego nie grałem i zatęskniłem już za takim mocno opierającym się na opowiadanej historii shooterze. Warto dodać, że technicznie gra jest bardzo w porządku – cyfrowi aktorzy wyglądają jak żywi, a na dodatek Remedy (autorzy) dokonało rzeczy niemożliwej – udało im się zanimować twarze i oczy w taki sposób, że człowiek zapomina czasami o tym, że to tylko gra. Aktorów mamy z wyższej półki serialowej – jest nieodzowny Murzyn, Który Zawsze Gra Szefów Od Czasu The Wire, są mordki z Gry o Tron. Kasy nie brakowało i to czuć.

Więcej napiszę po skończeniu gry, co może mi niestety “trochę” zająć. Ale skończenie Quantum Break mam w planach, bo to niezły tytuł.