Oooooh yeeeees. Jesień Xboxowych ekskluziwów w pełni! To lubię! Czas na numer jeden – STOKED.

Krótko i na temat: w końcu dobra gra o snowboardzie.  Piszę to z przyjemnością, bo po pierwsze uprawiam ten sport od 17 lat, a po drugie, bo chyba nikt w Polsce więcej niż standardowa wzmianka o niej się nie rozwodził.

Tytułem jarałem się od czasu kiedy zobaczyłem zamieszczony na samym dole posta trailer, ale okazało się że poczekać będę musiał dłużej niż oficjalna data premiery. Gra wyszła tylko w USA w lutym tego roku a do europejskiego wydania przyszło nam poczekać aż do tej jesieni. No trudno, sezon za pasem, lepiej zrobić rozgrzewkę na konsoli późno niż wcale.

Powiedzmy to sobie na wstępie – jeśli ktoś liczy na gówno (tak, mówię z premedytacją: GÓWNO) pokroju SSX z pięcioma tysiącami trików w jednym skoku i lataniem po trzy kilometry w powietrzu, od razu może przestać czytać dalej ten wpis. Stoked ma się tak do SSX jak Fight Night do Street Fightera. Nudny dla arkadowych moszerów,  zajebisty dla prawdziwie wczutych w parapet. Jeśli ktoś z Was wie, że dobry przelot na puchu dzieli naprawdę niewiele od dobrego seksu, STOKED to gra dla Was. Prawie (!) maksymalny realizm tego sportu plus naturalny flow freeridu to podstawowe cechy tej gry, które na dzień dobry odfiltrują facetów z jajami od chłopców z wydmuszkami.

Gra od początku wysyła jasny i klarowny przekaz dla zainteresowanych tych sportem – wiemy o co biega. Wszystkie topowe snowboardowe brandy obklejają kolejne screeny i eventy na stoku. Na dzień dobry możemy zapoznać się z trailerem filmu That’s it, That’s All (poniżej), specjalny manual zamienia się w elementarz wszystkich podstawowych i zaawansowanych tricków z pełnyllm nazewnictwem i wyjaśnieniami.

STOKED to nie tylko gra, to krótka prezentacja całej sub-kultury stworzonej przez ponad dwie dekady wokół tego sportu. Co prawda nie jestem na czasie z aktualnymi prosami, markami i trendami, ale nawet jako praktykujący laik wiem po paru ładnych godzinach spędzonych nad STOKED – this shit is real.

Tak czy siak, reklamowego cukierka stworzyć nie trudno, ale gra broni się łatwo samym gameplayem. Fabuła – jeśli w ogóle można o takowej mówić – jest prosta. Tworzymy zawodnika, ubieramy go, wręczamy podstawowego sprzęta i puszczamy wolno z góry. Ma jechać, dusić triki, podejmować wyzwania, uczyć się od zawodowców – a przede wszystkim – robić to co w snowboardzie najważniejsze – gonić gdzie dusza poniesie…

Zapomnijcie o wyznaczonych trasach przypominających gigantyczną rynnę. Tutaj do dyspozycji mamy cały masyw górski, który objechać możemy z _każdej_ dowolnej strony. Zjazd z samej góry na sam dół to tzw. sesja. Możemy w niej klepać punkty za dobrze wykonane triki (skoki z obrotami, pętlami i grabami) a możemy po prostu ciąć po puchu w takim tempie na jakie mamy humor.

I to w STOKED podoba mi się najbardziej. Nieskrępowana żadnymi ograniczeniami możliwość bujania się na desce po dowolnie wybranej trasie. Do tego suta porcja muzy, pogrupowana na gatunki, które możemy sobie włączyć lub wyłączyć w zależności od preferencji. Jest parę takich gier które odpalam tylko po to, żeby bez specjalnego celu pokręcić się pół godziny, z reguły po powrocie z jakiejś imprezy – STOKED będzie na bank jedną z nich. Oczywiście mam do odblokowania 4 nowe góry i całą masę zadań specjalnych, które sprowadzają się do wykonania odpowiedniej kombinacji trików w odpowiednim miejscu, ale niezależnie od tego czy mi wyjdzie czy nie, sama jazda na desce w tej grze sprawia mi straszną frajdę. Zdaję sobie sprawę, że większość tego nie zrozumie, ale jak wspomniałem wcześniej: to jest gra dla fanów snowboardu. Tego prawdziwego!

Krótko jeszcze o technikaliach – w SKATE nie grałem ale z tego co słyszałem sterowanie jest podobne. Lewy analog służy do skrętów i obrotów w powietrzu, prawy do ollie i do modyfikacji grabów, które ogarniamy w powietrzu prawym i lewym triggerm. To tyle i aż tyle, początki są trudne, przynajmniej dla mnie, ale powolutku się w ten system wczuwam.

Warto kupić czy nie? Jeśli lubisz pośmigać na prawdziwej desce i brakuje ci w mieście tego uczucia wolności jakie ogarnia każdego kto ogarnia – polecam. Ale to gra raczej dla koneserów! Jeśli lubiłeś serię SSX – nie kupuj. To nie przesłodzona cola z bąbelkami – to czysta, naturalna woda mineralna dla tych, którzy wiedzą co dobre.

PS. Gra nie jest dostępna w Polsce. Swój egzemplarz kupiłem za pośrednictwem sklepu www.game.co.uk.

A tutaj trailer z gry – który w praktyce pokazuje realny gameplay. I tak, można latać w każdej chwili gdzie się chce helikopterem i wyskakiwać z niego, aby pocisnąć w dół.