Wczoraj postanowiłem zakasać rękawy i zabrać się za nową rzecz w Battlefieldzie 3: tak zwane assignments, czyli zestaw nowych achievementów/trofeów, za wykonanie których w nagrodę dostaje się nowe karabiny. Do jednego z nich potrzebowałem wygrać pięciokrotnie w trybie, którego nie lubię i w którym prawdopodobieństwo zwycięstwa przy założeniu równego poziomu graczy wynosi zaledwie 25% (grają cztery zespoły po cztery osoby, wygrywa tylko jeden zespół) wobec 50% (powiedzmy) w pozostałych trybach.

Katowałem się z tym pół dnia, w czym okazjonalnie kibicował mi mój synek Jasiek, przeżywając razem ze mną sukcesy wyciągnięcia zwycięstwa z 44:48:48:24 (gra się do 50-ciu, byłem w tym pierwszym zespole) oraz porażki oddania wygranej mimo przewagi 20 punktów w połowie meczu.

Gdy zakończyłem wreszcie wygrywanie trybu DM drużynowego, zabrałem się za kolejną rzecz wymaganą do assignmenta – tym razem trzeba było ustrzelić 20 czy 30 osób z granatnika, popularnie zwanego tubą. Oczywiście w DM-ie tubą się posługiwałem, ale zbyt rzadko.

Wreszcie, po paru kolejnych rundach z tubą, na ekran wyjechał upragniony komunikat, że odblokowałem nową giwerę. Podskoczyłem z radości. Jasiek poruszył się z niepokojem, popatrzył na mnie i powiedział “I ty to wszystko robiłeś tylko po to, żeby odblokować nowy karabin? Przecież masz kilkanaście innych. Nawet pucharka za to nie ma?”.

Usiłowałem mu to wytłumaczyć, ale nie udało mi się, ponieważ nie miałem – i nadal nie mam – sensownych argumentów. Nowy karabin nie jest jakimś nadkarabinem, dającym mi potężną przewagę, jest OK. Moim celem było zdobycie go, natomiast cel ten nie miał żadnego innego uzasadnienia. Stanowił cel sam w sobie, a mój organizm z radością uwolnił endorfiny, gdy udało mi się go odblokować.

Doszedłem wobec tego do wniosku, że wszystkie systemy z osiągnięciami, punktami i wyzwaniami to zło wcielone, bo nawet ja, rzekomo (tak sobie sam wmawiam) odporny na wszelkie tego typu systemy inne niż osiągnięcia xboxowe, dałem się wpuścić w granie przez cały dzień w trybie, którego nie cierpię i który z Battlefieldem nie ma nic wspólnego.

I wprawdzie postanowiłem nie dawać się dalej tak wpuszczać, ale do następnej giwery i “otwarcia” następnego assignmenta zostało mi już tylko uzbrojenie kilku bomb w moim ulubionym trybie, więc pewnie odblokuję tę giwerę niechcący i zacznę patrzeć, co tam teraz powinienem robić… argh!