Z rzadka piszemy tu o przyszłości, ale tym razem zrobię wyjątek, bo to, co zrobiło Valve przy Portalu 2 najprawdopodobniej trafi do podręczników od marketingu, a ja chciałbym być przed nimi ;). W każdym razie firma postawiła na viral, czyli niedopowiedzianą kampanię opierającą się na buzzie, przekazywaniu informacji między klientami. Podstawą virala jest stworzenie dobrej, przekonującej tajemnicy, nad którą następnie ludzie ślęczą, dzieląc się spostrzeżeniami.

Ale do rzeczy: zaczęło się niepozornie, od króciutkiej łatki do Portala, która 1 marca wprowadziła do gry dwadzieścia kilka nadajników radiowych, transmitujących pozornie bezsensowne sygnały, za odsłuchanie których na koncie użytkownika pojawiał się nowy achievement. Pierwszy problem polegał na odnalezieniu wszystkich (a pochowane były całkiem sprytnie), drugi – na zdekodowaniu transmitowanej wiadomości. Tylko cztery pliki były – jak się okazało – prawdziwymi plikami dźwiękowymi, resztę szumów dało się przełożyć na… obraz, uzyskując o taki oto śliczny bohomaz:

Jak widać wyraźnie, wszystkie ujęcia pochodzą z kamer przemysłowych obrandowanych logiem Aperture Science. Pliki dźwiękowe zawierały zabawy słowne – jeden z nich to zakodowane Morse’em (!) wyrażenie LOL, drugi to kod md5 zdania “The quick brown fox jumps over the lazy dog” (to zdanie zawierające wszystkie znaki angielskiego alfabetu), trzeci to login i hasło, a czwarty zwyczajowy techniczny bełkocik w stylu GlaDOS, komputera zarządzającego ośrodkiem badawczym, z którego próbowaliśmy się wyrwać w pierwszym Portalu.

Czyli zagadka nie była wciąż rozwiązana. Ale okazało się, że na powyższym bohomazie (tutaj hi-res) zawarte są cyfry i litery. Jakiś geniusz ułożył z nich sekwencję, zdekodował i wyszedł mu… numer telefonu. Pod którym to numerem telefonu działał BBS, czyli to, od czego zaczynał się internet. Okazało się, że parę osób ma jeszcze modemy w piwnicach, a login i hasło do BBSa było w plikach dźwiękowych. Po zalogowaniu BBS przesyłał trochę ASCII artów, popatrzcie sami:

A tutaj pokolorowane wszystkie ASCII arty:

Jak sami zapewne rozumiecie, każdy fan Portala miał po tych odkryciach jeden wielki mętlik w głowie, ale był też coraz bardziej podekscytowany. Czemu? Bo wyglądało na to, że Valve coś właśnie zapowiada. Dwa dni później firma – do tego momentu nie puszczająca pary z ust – wypuściła kolejny update do Portala, tym razem wymieniający zakończenie: w oryginalnym bohaterka po prostu leżała na ziemi, a w alternatywnym – sami zobaczcie:

“Thank you for assuming the party escort submission position” jak mówi robot i wszyscy już byli prawie pewni – Valve zapowiada grę Portal 2. I zapowiedział już dwa dni później, w najważniejszym miejscu growego świata, czyli na okładce GameInformera:

Ten oto ekran pojawił się podczas prezentacji Gabe’a Newella na GDC, wzbudzając początkowo wesołość (LOL, komp mu się zawiesił), ale potem szacunek… bo to nie jest BSOD.

Co z samym Portalem 2? Będzie pełnoprawną grą tym razem. Jeszcze nieraz o nim napiszę, więc tutaj się powstrzymam.

Na deser kolejny element marketingu Portala 2 (tym razem już nie viral, ale zwyczajne podtrzymywanie zainteresowania tematem) – dziecięcy chór śpiewa piosenkę Still Alive, lecącą podczas creditsów do pierwszego Portala.

This is a triumph. I’m making a note here, “Huge success”.

Cóż mogę powiedzieć. Mogę jedynie bić brawo. Valve nakręciło nieprawdopodobnie viralową maszynę, którą bardzo łatwo zmierzyć internetową telemetrią – samo Kotaku w przeciągu kilku dni miało pięć newsów związanych z Portalem, a na świecie całą akcję śledził każdy szanujący się blogoid, generując ruch i wspominany na początku buzz. Po raz kolejny potwierdziło się, że dobrze zrobiony viral wart jest wielokrotnie więcej niż najbardziej nadmuchana workami z kasą kampania reklamowa.

Aperture Science. We do what we must, because we can.